Piłkarz 18. kolejki Bundesligi


Wierzcie, to nie był łatwy wybór. Wielu graczy wyróżniło się w minionej rundzie, szczególnie tych ofensywnych. Ostatecznie zawodnikiem 18. kolejki został piłkarz, którego brak prawdopodobnie pozbawiłby zespół Wolfsburga trzech punktów zdobytych w meczu z VfB Stuttgart.


Udostępnij na Udostępnij na

Diego Ribas da Cunha. Piłkarz nieprzeciętny, który jednak nie zrobił kariery, na jaką pozwalały mu jego umiejętności. Jak wielu innych zdolnych Brazylijczyków karierę rozpoczynał w Santos FC. Wypatrzony przez skautów Porto rozwinął się dopiero w Niemczech. Do Werderu Brema trafił za 6 milionów euro i przez trzy lata gry zdobył Puchar, Superpuchar i wicemistrzostwo Niemiec, a także doprowadził zespół do finału Pucharu UEFA, w którym nie zagrał z powodu nadmiaru kartek. W samej lidze w 84 meczach zdobył 38 goli, w tym jednego, który został uznany najlepszym w całym roku. W meczu z Alemanią Aachen zdobył bramkę uderzeniem z własnej połowy. W pierwszym sezonie swojej gry został wybrany na najlepszego piłkarza Bundesligi. To wszystko świadczy o jego nieprzeciętnym talencie i znaczeniu dla zespołu z Bremy. Za ok. 25 milionów euro odszedł w 2009 roku do Juventusu, ale nie potrafił odnaleźć się we włoskiej rzeczywistości. Powrócił do Niemiec, ale zamienił Bremę na Wolfsburg. Tam dał znać o sobie jego charakter, który chyba stał się główną przyczyną, przez którą Brazylijczyk nie grał w największych klubach świata. W meczu z Hannoverem wywalczył rzut karny, zabrał piłkę Patrickowi Helmesowi i sam uderzył z jedenastu metrów. Trafił w słupek i została nałożona na niego kara finansowa. Diego zdecydowanie miał problemy, aby porozumieć się z Steve’em McClarenem. Pod koniec sezonu opuścił hotel, w którym przebywał zespół, kiedy dowiedział się, że nie znalazł się w wyjściowym składzie na mecz z Hoffenheim. W składzie nie widział go Felix Magath, został więc wypożyczony do Atletico Madryt i tam błyszczał. Był główną postacią zespołu, który zdobył Ligę Europy. Działacze Atletico nie zdecydowali się na wykupienie Brazylijczyka i ten wrócił do zespołu „Wilków”.

A w Wolfsburgu na niepokornego Diego czekał już Felix Magath. Było wiadome, że ta współpraca nie ma szans na powodzenie. Magath to trener, który (delikatnie rzecz ujmując) dużo wymaga od swoich piłkarzy na treningach, a także podczas meczów. Z kolei brazylijski pomocnik raczej stroni od ciężkiej, siłowej pracy na treningach oraz biegania za piłką podczas spotkań. W Madrycie, gdzie dostał pełną swobodę na boisku, spisywał się znakomicie. Kiedy w Wolfsburgu kazano mu harować w defensywie i jednocześnie rozgrywać piłkę, to Diego wyraźnie sobie nie radził. Odejście Magatha uzdrowiło zarówno Brazylijczyka, jak i całą ekipę „Wilków”. W pierwszym meczu po odejściu trenera kata zanotował gola i asystę. Nareszcie stał się liderem zespołu, niemal w każdym spotkaniu był najlepszym graczem swojej drużyny. Do tej kolejki zgromadził na swoim koncie cztery bramki i trzy asysty.

W minionej kolejce statystyki aż tak bardzo za nim nie przemawiały, jeśli chodzi o wybór piłkarza kolejki. Holtby zdobył gola i dwa razy asystował, dwie bramki strzelił Huszti, trzy razy (jeden gol nieuznany) bramkarza pokonywał Reisinger. Jednak to Diego jest najcenniejszy dla swojego zespołu. Najpierw po rajdzie zdobył gola uderzeniem z dystansu, a potem z rzutu wolnego wrzucił piłkę idealnie na głowę Madlunga. Dryblował aż dziewięć razy, przy piłce był 51-krotnie (najwięcej w zespole), a skuteczność jego podań wyniosła 86%. To był zdecydowanie fantastyczny występ w wykonaniu Diego. Jeśli utrzyma taką formę, być może uda mu się przejść do jednego z wielkich europejskich klubów. Brazylijczyk ma 28 lat i dla niego to już ostatni moment, aby znaleźć zatrudnienie w zespole z Manchesteru, Madrytu, Barcelony, Mediolanu czy Londynu. Niestety, do tego może nie dojść, gdyż Diego potrzebuje specjalnych warunków, aby mógł pokazywać pełnię umiejętności. W Wolfsburgu w końcu mu je stworzono i teraz „Wilki” zbierają tego plony.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze