Numer na plecach dla piłkarza bywa niezwykle ważną kwestią. Niektórzy jak ognia unikają pewnych cyfr, podczas gdy inni nie wyobrażają sobie wybiegnięcia na murawę z jakimkolwiek innym, niż ten, który uważają za szczęśliwy. W dzisiejszym artykule postaram się prześledzić co ciekawsze przypadki z "piłkarskiej numerologii".
Numery Przeklęte
Przegląd numerologicznych przypadków rozpoczynamy od numerów przeklętych. Jednym z najbardziej znanych numerów tego typu jest numer 9 na koszulce Chelsea. Od momentu przejęcia tego klubu przez Romana Abramowicza, praktycznie każdy zawodnik z tym numerem zawodził kibiców „The Blures”. Przykładem niech będzie Mateja Keżman, który w barwach PSV strzelił 105 goli w 122 meczach co zaowocowało transferem do Chelsea latem 2004 . Keżman zamiast zachwycać skutecznością jak w barwach PSV, zakończył swoją przygodę z „The Blues” na zaledwie 4 golach w 25 meczach. Kolejną „ofiarą” 9-tki na plecach był Khalid Boulahrouz. Jako że żaden z napastników Chelsea nie kwapił się do przejęcia tego numeru, wdział go holenderski obrońca. I dla niego okazał się on pechowy – Boulahrouz wystąpił zaledwie w 13 meczach w Chelsea. Kolejnym pechowcem okazał się młody talent rodem z Argentyny – Franco Di Santo, który obecnie czaruje w Bundeslidze, a jako numer 9-ty w Chelsea wystąpił jedynie w 8 meczach, nie strzelając żadnego gola. Jak zapewne wiecie numer ten od stycznia 2011 na swych plecach nosił Fernando Torres. Ten niegdyś morderczo skuteczny napastnik Liverpoolu, po założeniu niebieskiego trykotu zespołu z Londynu nagle stracił swoje umiejętności. Mimo prób trzech trenerów nie udało się przywrócić skuteczności hiszpańskiemu napastnikowi. Gdy latem Torres przeszedł do Milanu, ani sprowadzony na jego miejsce Diego Costa, ani nawet mający być zmiennikiem Costy Loic Remy, nie chcieli przejąć pechowego w ich mniemaniu numeru. Co ciekawe, kibice FC Liverpool również uważają swoją 9-tkę za przeklętą odkąd zwolnił ją Fernando Torres. To właśnie zdradą Hiszpana tłumaczą fatalną dyspozycje i kontuzjogenność najpierw Andy’ego Carrolla, a następnie Iago Aspasa.
Numerem przeklętym dla Antonio Valencii stała się legendarna 7-ka Manchesteru United. Numer, który wcześniej nosili miedzy innymi: Bryan Robson, Eric Cantona, David Beckham czy Christiano Ronaldo wyraźnie ciążył Ekwadorczykowi. Valencia nie udźwignął presji związanej z nim i tuż po sezonie 2012/2013 powrócił do swojego dawnego trykotu z liczbą 25. Warto również nadmienić, że teoretycznie pechowa 13-stka jest często i gęsto wybierana przez zawodników, którzy na przekór sądzą, że właśnie ten numer da im szczęście.
Numery Szczęśliwe
Najlepszą historią o tym, jak wiele dla piłkarza może znaczyć numer na koszulce jest anegdota o Ivanie Zamorano. Ten niegdyś genialny napastnik rodem z Chile przez całą karierę niezmiennie nosił jedyny słuszny dla goleadora numer 9. Z tym numerem na plecach zdobywał tytuł mistrza Hiszpanii w barwach Realu Madryt, z nim także wbił 3 gole Barcelonie na Camp Nou. Wreszcie to z nim rozpoczął karierę w Interze Mediolan. Do 9-tki Zamorano był tak przywiązany, że wymusił na włodarzach klubu z Mediolanu, aby nie oddawali jej kupionemu za 45 mln dolarów Ronaldo. Brazylijczyk w pierwszym sezonie zadowolił się 10-tką, jednak gdy Inter w roku kolejnym sprowadził Roberto Baggio musiało dojść do poważnych przetasowań. Liczbę 10 przywdział Baggio, Ronaldo otrzymał swoją ulubioną 9-tkę, Ivan Zamorano musiał zadowolić się numerem 18. Chilijczyk zastosował jednak pewien fortel – przed meczami rysował między 1, a 8 niewielki plus co dawało jego ukochaną 9-tkę. „Plusik” podchwycił producent strojów Interu – Nike i znak ten „oficjalnie” widniał na trykotach, które przywdziewał Zamorano.
Numery Odwieczne
Mowa tu o numerach, które dany zawodnik miał zawsze i nierozerwalnie jest z nim związany. Dobrym przykładem jest 26, z którym od zarania dziejów gra w Chelsea John Terry. Całkiem możliwe, że zaraz po zakończeniu kariery przez Terry’ego „The Blues” zastrzegą numer, tak aby nikt inny nie grał z tym numerem. Podobnie może być z 31 w Bayernie Monachium, którą od początków kariery przywdziewał Bastian Schweinsteiger. Bawarska 21-ka też może być zastrzeżona dla Filipa Lahma. Na naszym rodzimym podwórku numerem odwiecznym jest 16-stka Kuby Błaszczykowskiego. Liczba związana z nim jest od juniorskich drużyn z Częstochowy, aż do dzisiaj zarówno w Borussii jak i reprezentacji. Również Mario Balotelli uważa swoją 45-tkę za szczęśliwą i wybierał ją w każdym z 4 klubów w którym grał. Jest jednym z najlepszych przykładów zawodnika, który nieodzownie kojarzy się z numerem na plecach.
Numery Urodzinowe
Coraz częstszym przypadkiem staje się branie bardzo wysokiego numeru, który jest zgodny z ostatnimi dwiema cyframi z roku urodzin. I tak po włoskich boiskach z 87 na plecach biega Antonio Candreva, a z 92 Stephan El Shaarawy. Na ławce Legii z numerem 91 siedzi rezerwowy bramkarz Konrad Jałocha. Najbardziej „urodzinowym” zawodnikiem jest Ronaldinho. Zawodnik ten w momencie przyjścia do Milanu nie mógł liczyć na preferowaną 10-tkę, gdyż ta zarezerwowana była dla legendy klubu Clarence’a Seedorfa. Włodarze klubu z Mediolanu prosili nawet Holendra, czy nie odstąpiłby brazylijskiemu gwiazdorowi preferowanego numeru. W obliczu odmowy Ronaldinho zdecydował się na „80” czuli numer urodzinowy. R80 szybko stało się marką, a zawodnik kontynuował grę z tym numerem w kolejnym klubie tym razem brazylijskim Flamengo. Gdy sytuacja finansowa w nim stała się tragiczna, a gwiazdor przez cztery miesiące nie otrzymywał wypłaty zdecydował się na opuszczenie klubu na zasadzie wolnego transferu i latem 2012 do Atletico Mineiro. Wtedy zmienił numer z 80 na 49. Pochodzi on również od daty urodzin jego zmarłej matki. Numer ten Brazylijczyk wybrał również w swym najnowszym klubie – meksykańskim Querétaro F.C.
Numery Charakterystyczne
Najcharakterystyczniejszym numerem w świecie koszykówki jest 23, który przez większość kariery nosił legendarny Michael Jordan. W świecie piłkarskim również jest spora moda na ten właśnie zestaw cyfr. W dużej mierze zapoczątkował go David Beckham, który przybywszy do Realu Madryt nie mógł przywdziać swojej ulubionej 7-ki należącej do Luisa Figo. Zdecydował się właśnie na 23, decyzje swą motywując inspiracją Michaelem Jordanem. Numer ten towarzyszył Beckhamowi również podczas pięcioletniej przygody w Los Angeles Galaxy. Obecnie w czołowych klubach Europy jest wielu zawodników, którzy decydują się właśnie 23. Należą do nich między innymi: Arturo Vidal, Danny Welbeck, Andrea Ranocchia. Kolejnym charakterystycznym numerem jest 14-stka w Holandii. Numer ten nosił najwybitniejszy przedstawiciel holenderskiej szkoły footballu – Johan Cruyff. Przez pewien czas większości młodych talentów holenderskich obdarowywano tym numerem, widząc w nich, czasami wręcz na siłę, następce legendy Ajaxu i Barcelony. Numer ten zaczął jednak ciążyć z czasem młodym zawodnikom, w Ajaxie od pewnego czasu zaczęli je nosić jedynie obcokrajowcy, a w 2007 roku z okazji 60 urodzin Cruyffa zastrzeżono ten numer. Na ostatnich Mistrzostwach Świata na 14-stkę nie zdecydował się żaden z młodych, ofensywnych graczy – z braku chętnych wziął go rezerwowy obrońca Terence Kongolo. Zgoła inna sytuacja wystąpiła w Juventusie, gdy po blisko 20 latach numer 10 zwolnił się dzięki wyprowadzce z Delle Alpi Alexa Del Piero. Żaden z będących w składzie „Starej Damy” zawodników nie kwapił się aby go przejąć, skutkiem czego w sezonie 2012/2013 pozostał on wolny. W kolejnym sezonie Juve sprowadziło Carlosa Teveza, który wyraził gotowość przejęcia „dychy”. Władze Juventusu przystały na tą propozycje, a przez całe Włochy przetoczyła się dyskusja, czy Tevez na nią zasługuje, czy udźwignie odpowiedzialność, czy numer powinien odziedziczyć obcokrajowiec. Tevez nie robił sobie wiele z tych głosów, fantastyczna grą w 2 sezonach, udowodnił, że scheda po Del Piero jak najbardziej mu się należała.
Profesjonalni piłkarze, jako jedna z najbardziej przesądnych grup zawodowych, bardzo starannie wybierają swoje numery na koszulkach. Większość z nich przychodząc do nowego klubu zwraca uwagę także na to, czy jego ulubiony „numerek” jest wolny. Nie ma świata piłkarskiego bez równolegle istniejącego świata footballowej numerologii.
7 na plecach nosił Raul a nie Figo