Pierwszy mecz na Euro zagramy ze Słowacją. Irlandia Północna – Słowacja 1:2


Słowacja pokonała Irlandię Północną w barażu Ligi Narodów

12 listopada 2020 Pierwszy mecz na Euro zagramy ze Słowacją. Irlandia Północna – Słowacja 1:2

Wszystkie karty zostały odkryte. Poznaliśmy wszystkie drużyny, z którymi zmierzymy się na mistrzostwach Europy. Naszą grupę uzupełniła Słowacja, która pokonała Irlandię Północną. Mecz jednak nie porwał, a gra reprezentacji Słowacji nie powodowała, że czujemy obawy. Raczej jesteśmy optymistami i pełni wiary, że pokonamy ją na mistrzowskim turnieju.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie Irlandii Północnej ze Słowacją było dla nas wyjątkowe, gdyż ze zwycięzcą tego pojedynku zmierzymy się na mistrzostwach Europy. Oprócz Słowacji w grupie spotkamy się ze Szwecją oraz faworytem całej grupy – Hiszpanią. Wydaje się, że z obiema drużynami spokojnie powinniśmy sobie poradzić. Mamy zdecydowanie większe umiejętności, a i wyniki w ostatnich spotkaniach napawają optymizmem. Zatem Jerzy Brzęczek spokojnie mógł usiąść w wygodnym fotelu i obejrzeć mecz, który przesądził, z kim zmierzy się jego reprezentacja.

Faworyt na papierze

Bez wątpienia faworytem tego spotkania była Słowacja. Kraj o zdecydowanie większych tradycjach piłkarskich i lepszych zawodnikach obecnie. Z naszej perspektywy to ten trudniejszy, bardziej niewygodny przeciwnik. Słowacy w walce o mistrzostwa Europy pokonali wcześniej Irlandczyków, jednak nie było to łatwe i gładkie zwycięstwo. O wszystkim zdecydowały karne, a mecz ogólnie nie porwał.

Pomimo że ostatnie wyniki nie przekonują, to jest to bardzo groźna drużyna z dobrymi zawodnikami. Wystarczy przypomnieć, że w środku pola wystąpią Marek Hamsik, Juraj Kucka i Stanisław Lobotka. Nie są to przypadkowe nazwiska. Obecnie jednak chyba największą gwiazdą jest Milan Skriniar. Co ciekawe, razem z nim środek obrony będzie tworzył zawodnik Lecha Poznań Lubomir Satka. Według prognoz Słowacy mieli wyjść na to spotkanie w formacji 4-1-4-1, ale bez typowego napastnika.

 Typowa brytyjska piłka

Z czym nam się kojarzy reprezentacja Irlandii Północnej? Przede wszystkim z typową angielską grą. Bardzo fizyczną opartą w głównej mierze na walce o górne piłki. Taka piłka powoli wymiera, ale Irlandia Północna cały czas gra w ten sposób. Z tego powodu mecze z drużyną prowadzoną przez Iana Baraclogha nigdy nie są łatwe, choć akurat my wspomnienia mamy dobre.

Pokonaliśmy ją choćby na ostatnich mistrzostwach Europy. Wtedy była to jednak inna drużyna. Irlandczycy z północy ustawieni byli w formacji 4-4-2. Największą gwiazda? Nie ma. Ich największą siłą to kolektyw, co pokazali w spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną. Filary tej drużyny to dwaj obrońcy występujący na co dzień w Premier League: Jamal Lewis i Jonny Evans.

Piłka nożna to gra błędów

Od początku wyspiarze grali tak, jak się spodziewaliśmy. Mocno, twardo, a w ataku głównie opierali się na dośrodkowaniach. Bardzo charakterna drużyna z Wysp Brytyjskich zaczęła bardzo ofensywnie spotkanie. Wyglądało to trochę, jakby Ian Baraclough w szatni powiedział zawodnikom: wszystko albo nic. Tak jak to ujął na konferencji prasowej: – Gramy najważniejszy mecz w historii.

Irlandczycy jednak szybko się wyszumieli i już po 10. minucie przejęli inicjatywę Słowacy. Ich atak pozycyjny jednak pozostawiał wiele do życzenia. Można było to nazwać rozgrywaniem dla sztuki. Wszystko się zmieniło w 17. minucie. Po karygodnym błędzie piłkarza z Irlandii Północnej na czystą pozycję wyszedł Juraj Kucka. Doświadczony zawodnik Parmy z wielkim spokojem wykończył akcję i wyprowadził Słowację na prowadzenie. Dla naszych południowych sąsiadów mecz ułożył się perfekcyjnie. Szybkie prowadzenie, a później spokojna kontrola meczu. Jedynym sposobem Irlandczyków na zaskoczenie Słowaków były dośrodkowania. Niestety wyglądało to trochę tak, jakby to był ich jedyny pomysł na to spotkanie. Kilkukrotnie zmusili do interwencji Marka Rodaka.

Jeśli mamy sobie przypomnieć najgroźniejsze sytuacje z pierwszej połowy, to głównie działy się one po dośrodkowaniach. To można powiedzieć o obu drużynach. W pierwszej części gry nie mieliśmy gradu strzałów czy dużej liczby groźnych sytuacji. Raczej wyglądało to jak mecz Championship. Walka, walka, walka. Najlepiej obrazuje to sytuacja, gdy Stuart Dallas pomimo kontuzji ręki zdecydował się kontynuować zawody. Stawka była duża. Najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie Irlandczykom stworzyli Słowacy, a konkretnie Stanisław Lobotka. Popełnił on poważny błąd, którego nie wykorzystał zawodnik w zielonym trykocie. Oddał strzał, jednak minął on bramkę.

Niesamowita siła charakteru

W drugiej połowie liczyliśmy na trochę inną grę. Mniej takiej brzydkiej mućki, typowej dla drużyn z Wysp Brytyjskich. Co ciekawe, to Irlandczycy byli stroną dominującą na początku drugiej połowy. Słowacy za to oddali za dużo swobody graczom w zielonych koszulkach. Tutaj trzeba pochwalić Lubomira Satkę. Dzielnie walczył z silnymi Irlandczykami z północy i stawiał im opór. Pomagał mu oczywiście starszy kolega, Milan Skriniar.

Z minuty na minuty Słowacy popełniali coraz więcej błędów indywidualnych. Po raz kolejny nie popisał się Lobotka, który kolejny raz zapędził się trochę i stracił piłkę w newralgicznej strefie boiska. W konsekwencji przed dogodną sytuacją stanął Connor Washington. Jego uderzenie było jednak fatalne i spokojnie piłkę złapał Marek Rodak. Jerzy Brzęczek, oglądając to spotkanie, musiał być zadowolony, gdyż gra obydwóch potencjalnych przeciwników nie zachwycała. Ewidentnie mamy większy potencjał. W zespole Słowacji brakowało trochę typowego snajpera. Pomysł z fałszywą „dziewiątką” średnio wyszedł selekcjonerowi reprezentacji Słowacji, dlatego zdecydował się w 65. minucie wpuścić na boisko typowego napastnika w postaci Michała Durisa.

Ostatni kwadrans gry wyglądał trochę tak, że Słowacy byli skupieni przede wszystkim na bronieniu i utrzymaniu wyniku, za to „Zielono-biała Armia” próbowała rozpaczliwie atakować. Wszystko jednak odbywało się pod kontrolą słowackich „Sokołów”. W obronie nad wszystkim czuwał Milan Skriniar. Ian Baraclough szukał wzmocnienia w ławce rezerwowych. Wpuścił nawet legendę futbolu w Irlandii Północnej, Kyle’a Lafferty’ego. W końcu udało. W 87. minucie Irlandczycy chyba już siłą woli wpakowali piłkę do siatki, przedłużając swoje szansę na Euro. Pechowcem okazał się najlepszy gracz tego dnia Milan Skriniar, który próbując wybić piłkę, skierował ją do własnej bramki. W czasie doliczonym jeszcze jedną groźną sytuację miał Kyle Lafferty, który kopnął piłkę w słupek.

Ta jedna akcja

W dogrywce Irlandia Północna nie zmieniła stylu i pomysłu na grę. Wciąż próbowała wrzutek. Z większością z nich Słowacy bardzo dobrze sobie radzili. Czuć było w powietrzu atmosferę wyczekiwania na rzuty karne. Nikt nie chciał postawić wszystkiego na jedną kartę i bardziej przycisnąć rywala. Zaczęły się też problemy mięśniowe, spowodowane zbytnim zmęczeniem. Ian Baraclough wykorzystał wszystkie sześć zmian.

Jeśli pierwsza połowa dogrywki na Windsor Park była spokojna i miała głównie charakter wyczekiwania na koniec, to druga zrekompensowała nam nudną pierwszą część. Nikt nie chciał przecież zaprzepaścić 120 minut biegania. Niestety chwila nieuwagi Jonny’ego Evansa spowodowała, że w dobrej sytuacji znalazł się Michal Duris, który wpakował piłkę do bramki przy krótkim słupku. Drugi raz Słowacy nie popełnili tego samego błędu i nie cofnęli się tak bardzo. W konsekwencji udało im się dowieźć wynik 2:1 do końca.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze