W ubiegłym sezonie rewelacją rozgrywek była bez wątpienia drużyna Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, która w ostatniej kolejce przegrała rywalizację o awans do T-Mobile Ekstraklasy. W tym sezonie ekipa Dusana Radolsky'ego zupełnie nie przypomina tej z poprzednich rozgrywek. O powody tej słabszej postawy zapytaliśmy Łukasza Pielorza.
Kolejny mecz, kolejna wpadka. Tym razem na terenie Okocimskiego Brzesko.
Myślę, że należy jasno sobie powiedzieć, że dzisiaj straciliśmy dwa punkty. Błędne jest stwierdzenie, że zdobyliśmy jeden punkt, bo powinniśmy dzisiaj wygrać i zgarnąć pełną pulę. Tymczasem biliśmy głową w mur i nie potrafiliśmy pokonać gospodarzy. Oczywiście prawdą jest, że nie stworzyliśmy sobie dzisiaj wielu stuprocentowych sytuacji, ale mieliśmy dogodne okazje, aby zmienić wynik meczu. Na nasze szczęście dobrze, że nie straciliśmy jakiejś głupiej bramki, ponieważ wyjeżdżalibyśmy dzisiaj z zerowym dorobkiem punktowy, a tak na pocieszenie mamy choć to jedno „oczko”.
Siedzi Wam w głowie ta ostatnia porażka z Sandecją i ogólnie kiepska dyspozycja w ostatnich meczach? To jest powód tych słabych występów?
Ciężko powiedzieć, czy siedzi nam to w głowie. Staramy się do każdego meczu podchodzić indywidualnie, jednak ciężko jest wymazać z pamięci te poprzednie mecze, w których nie szło. Nie możemy ukrywać, że jesteśmy w dołku i naszym zadaniem jest teraz pozbierać się i wyjść po męsku z tego nie najlepszego położenia. Póki co, nie znamy recepty na poprawę swoich wyników, ale mam nadzieję, że coś szybko zrobimy ze swoją grą i za tydzień zdobędziemy trzy punkty w bardzo ciężkim meczu z GKS-em Katowice.
Jak po takim meczu, w którym ewidentnie nie szło, odbudowujecie się psychicznie?
Myślę, że w takiej sytuacji nic specjalnego nie wymyślimy. Zwyczajnie przychodzimy rano na trening i tak to wygląda, że przystępujemy do normalnego cyklu treningowego. Aby znów złapać wiatr w żagle, musimy wygrać jeden mecz i z doświadczenia wiem, że później już jakoś idzie. Wtedy nabieramy pewności siebie i automatycznie odbudowujemy się psychicznie.
Po ostatnim meczu długo nie wychodziliście z szatni. Podejrzewam, że musieliście sobie coś wyjaśnić. Padły jakieś ostre słowa?
Zostaliśmy w szatni, aby porozmawiać, choć przyznam, że nie było tam nic strasznego. Po prostu zrobiliśmy sobie naradę, na której chcieliśmy dotrzeć do sedna problemu. Dzisiaj nie przyniosło to spodziewanego efektu, ale za tydzień mam nadzieję wyjdziemy podwójnie zmobilizowani i zdobędziemy trzy punkty.