Już mogło się wydawać, że Lechia Gdańsk dowiezie do końca pierwsze zwycięstwo po powrocie do PKO BP Ekstraklasy. Mecz z Rakowem Częstochowa w jej wykonaniu do pewnego momentu nie był zły. Ten moment niestety okazał się zabójczy, bo w końcówce goście dwukrotnie pokonali Szymona Weiraucha i to drużyna Marka Papszuna mogła się cieszyć z wygranej. Standardowe błędy w defensywie ponownie dały o sobie znać i nadal nad tym trzeba mocno w Gdańsku pracować.
Dwa punkty po sześciu kolejkach i najgorsza wraz z Radomiakiem Radom defensywa w lidze – aż 13 goli straconych. Z całą pewnością nie tak wyobrażali sobie w Lechii powrót do PKO BP Ekstraklasy. Od samego początku sezonu beniaminek z Gdańska nie robi na nikim wrażenia, a wręcz przeciwnie. Można się nawet dziwić, jakim cudem udało się wiosną w tak fantastyczny sposób wywalczyć awans. Oczywiście teraz Lechia gra w lepszej lidze, ale aż tak złej postawy w pierwszych kolejkach chyba nikt nie przewidywał.
Magia własnego stadionu też na razie kompletnie nie działa. Trzy punkty z Gdańska wywiózł już Motor Lublin, następnie punkt wyrwało Zagłębie Lubin, a w piątkowy wieczór komplet punktów powędrował do Częstochowy. Chociaż trzeba przyznać, że różnie losy spotkania z Rakowem mogły się potoczyć. Ale się nie potoczyły.
Było bardzo blisko
Przed meczem domowym z Rakowem wśród kibiców trudno było wyczuć optymizm. Skoro gra ostatnio nie zachwycała, a do Gdańska zawitała taka drużyna, to można było się spodziewać ogromnych ciężarów. Na boisku jednak nie wyglądało to tak źle, a nawet można napisać, że długimi momentami dosyć obiecująco. Lechia Gdańsk o niebo lepiej wyglądała taktycznie i była bardzo zdyscyplinowana. Dodatkowo Szymon Grabowski zmienił nieco ustawienie i były fazy, gdy drużyna grała na trzech stoperów. Ivan Żelizko często schodził niżej i zagęszczał krycie zawodników Rakowa.
Pierwsza połowa była w pewnym stopniu klinczem. Lechia nie dopuszczała zbytnio Rakowa do własnego pola karnego, a i sama niewiele potrafiła stworzyć z przodu. Mecz się otworzył dopiero po przerwie i swój dobry moment na boisku umiejętnie zdołali wykorzystać gospodarze. Gdy zbliżaliśmy się do 60. minuty, na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Rifet Kapić. Okazało się, że ten pomysł był słuszny i Bośniak w piękny sposób otworzył wynik tego spotkania.
𝐑𝐈𝐅𝐄𝐓 𝐊𝐀𝐏𝐈𝐂́! 🤯🎯 Znakomity strzał kapitana @LechiaGdanskSA i gospodarze prowadzą z Rakowem! 🔥
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT, CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrTue pic.twitter.com/KGd4sXuds7
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 23, 2024
Po tym golu Lechia Gdańsk długo dzielnie się trzymała z jednobramkową przewagą. Gdy minęła 80. minuta, trener przeprowadził dwie podwójne zmiany, które totalnie zachwiały zespołem. Od tego momentu Lechia wyglądała na strasznie pogubioną i z tego kapitalnie skorzystał Raków, w końcówce zadając dwa bolesne ciosy. Ponownie drużyna Szymona Grabowskiego posypała się w defensywie i tak klasowy rywal to po prostu musiał wykorzystać. A o zmiennikach w Lechii nie ma nawet co dokładniej wspominać, bo trudno ich postawę jakkolwiek skomentować.
Wielki powrót @Rakow1921! 🔥 W końcu napastnicy w zespole trenera Marka Papszuna zaczęli strzelać! 🎯 Najpierw wyrównał Makuch, chwilę później trafił Brunes! 👏
📺 Oglądaj PKO BP Ekstraklasę w CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/KBEqyLlt2v
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 23, 2024
Rozstrojona defensywa
– Potrzebujemy wreszcie zagrać na zero z tyłu – takie słowa padły od trenera Szymona Grabowskiego przed piątkowym meczem z Rakowem. Na pewno mocna praca nad tym aspektem w końcu jakieś efekty musi przynieść i zapewne wiele by to dało drużynie, gdyby w tym meczu udało się dowieźć do końca wynik 1:0. Niestety mimo ciągłych roszad Lechia w tyłach cały czas potrafi czynić niemiłe dla oka gdańskich kibiców cuda. Cieniem samego siebie jest chociażby Elias Olsson, który wydawał się materiałem na ostoję defensywy. Jednakże trudno oczekiwać nawet od jednego z najlepszych środkowych obrońców poprzedniego sezonu, by dobrze funkcjonował, gdy całościowo to wygląda źle. Dodatkowo w tym sezonie koło niego w duecie grało już trzech innych zawodników. Dużo jak na sześć kolejek.
Lechia Gdańsk trzykrotnie w tym sezonie prowadziła i wydawało się, że może dowieźć zwycięstwo. Było tak na inaugurację ze Śląskiem Wrocław (stracony gol na 1:1 w 92. minucie), z Zagłębiem Lubin (stracony gol na 1:1 w 76. minucie) i w piątek z Rakowem Częstochowa (87. i 90. minuta). W każdym z tych przypadków gole padały po 70. minucie, gdy już Lechia była mocniej dociskana przez rywala. Brakowało wtedy już koncentracji, poczynając od napastnika, kończąc na wspomnianych obrońcach.
W 3 meczach prowadziliśmy i we wszystkich we frajerski sposób wypuściliśmy zwycięstwo. Ciężko to jakkolwiek skomentować.
— S. Kaczorowski (@_kaczorowski) August 23, 2024
Przed przerwą na reprezentację Lechia wyjeżdża jeszcze do Zabrza na mecz z Górnikiem. Nie daje to podstaw do optymizmu, że to tam przyjdzie mecz na zero z tyłu. Można tu oczywiście stosować słynną logikę ekstraklasy, ale w przypadku gdańszczan ona nie działa, bo inaczej już z Rakowem byłoby coś pozytywnego. Chyba prędzej uda się beniaminkowi z Gdańska wygrać jakiś mecz, niż skończyć mecz z czystym kontem.
Szum wokół klubu
Wyniki nie są korzystne, a na pewno największym dotychczas rozczarowaniem była porażka na wyjeździe z Puszczą Niepołomice aż 1:4. Nic tam nie wyglądało dobrze od samego początku, co idealnie podsumowywało obecny stan drużyny. Przed trwającą kolejką na dodatek nawarstwiały się nowe pogłoski wokół Lechii. Najpierw mówiło się o coraz większych zaległościach w pensjach, a potem nawet o coraz słabszej pozycji Szymona Grabowskiego. Trener jednak na ten moment ma pełne poparcie w klubie i to na pewno jest słuszna decyzja, która oby się prędko nie zmieniła. Dodatkowo murem stoją za nim kibice, o czym dosadnie poinformowali tuż po meczu.
“Grabowski i piłkarze – 1945% poparcia” 👏#LGDRCZ 1:2 pic.twitter.com/vqwjHHfsAZ
— Adam Kiedrowski (@adamkiedrowski_) August 23, 2024
A finanse? Przed meczem z Rakowem jakieś przelewy za czerwiec poszły, by na moment zapobiec aż takim lukom w wypłacaniu pensji. To też jest spowodowane nałożonym nadzorem finansowym przed startem sezonu, z czego jednak wypada się wywiązywać. Na pewno jest to jakaś korzyść dla zawodników i sztabu, ale czy tak to powinno wyglądać? Oczywiście, że nie, i niedziwne są nerwy wewnątrz klubu, chociaż nadal wszyscy starają się pracować w dobrej atmosferze, co cechowało tę drużynę w Fortuna 1. Lidze.
Paolo Urfer często pojawia się w klubie i cały czas mówi się, że szuka sponsorów. Niedawno też deklarował w mediach, że chciałby większego wsparcia finansowego z Mada Global. Tutaj jednak nie są potrzebne słowa, ale konkrety i w końcu prostowanie sytuacji finansowej. Wszystko to trwa za długo, a wydawało się, że po awansie będzie łatwiej w tych kwestiach. W tym momencie jednak nie jest łatwiej, a i wiarygodność właściciela z tygodnia na tydzień spada.
***
W klubie chcą iść dalej obraną wcześniej drogą i promować młodych zawodników. W teorii nie jest to zła droga i jeśli drużyna w końcu zaskoczy, to zapewne o lepsze wyniki będzie o wiele łatwiej. Tylko kiedy tego się w Gdańsku wszyscy doczekają? Coraz więcej kibiców wytyka klubowi, że brakuje nieco więcej doświadczonych graczy, którzy mogliby pomóc w takiej słabej sytuacji. Czas jednak pokaże, kto miał rację. Być może nadchodząca przerwa w rozgrywkach okaże się kluczowa, bo i trochę czasu na spokojniejszą pracę nadejdzie.