Pięć powodów, dlaczego Legia Warszawa wygra dziś z Lechem


Wskazujemy najważniejsze atuty podopiecznych Jacka Magiery

9 kwietnia 2017 Pięć powodów, dlaczego Legia Warszawa wygra dziś z Lechem
Grzegorz Rutkowski

Chociaż na pierwszy rzut oka faworytem dzisiejszego szlagieru powinniśmy mianować poznańskiego Lecha, dłuższe przemyślenia i logika wskazują na coś zupełnie odwrotnego. To Legia Warszawa jest faworytem tego spotkania. Kontrowersyjna teza? Nic bardziej mylnego. Żeby się przekonać bardziej, zobaczmy pięć największych atutów warszawian.


Udostępnij na Udostępnij na

1. Wyrachowanie

Równie dobrze możemy tu wstawić słowo doświadczenie. Z całym szacunkiem dla Lecha, któremu nie można odmówić niezłego rozpoczęcia wiosny, piłkarze Nenada Bjelicy jeszcze nie zaliczyli ani jednego poważnego egzaminu. Pojedynku z Lechią nie ma co traktować serio, gdyż tam doświadczyliśmy więcej pojedynków bokserskich niż tzw. „piłki w piłce”. Paradoksalnie większym testem dojrzałości moglibyśmy określić oblany mecz z Górnikiem Łęczna. Mówiąc wprost – prawdziwą wartość Lecha poznamy dopiero w momencie, gdy ten poradzi sobie z presją. Tą związaną zarówno z rolą faworyta, jak i wagą spotkania. Legii takiego doświadczenia nie sposób odmówić, zwłaszcza na tle naszej ligi. Wystarczy cofnąć się do meczu w Gdańsku. Ileż osób liczyło na to, że oto nadszedł moment obalenia Legii? Zawodnicy Magiery tymczasem wyszli i zrobili swoje. Mogą grać brzydko, mogą irytować, ale robić swoje w takich spotkaniach potrafią najlepiej.

2. Większa jakość w kadrze

Jasne, można się oburzać, przecież każdy może mieć swoje zdanie. Ale mimo wszystko to Legia Warszawa dysponuje zdecydowanie lepszą kadrą od Lecha Poznań. Więcej jakości widać przede wszystkim w drugiej linii. To właśnie tam goście dzisiejszego spotkania mają swoje największe atuty. I to właśnie tam gra zawodnik, który ma już na rozkładzie zdecydowanie silniejszych rywali – Vadis Odjidja-Ofoe. Kogoś takiego jak Belg nie ma w ekstraklasie nikt.

3. Tendencja zwyżkowa

Lech doskonale rozpoczął rundę. Tymczasem Legia wystartowała dość niemrawo i ślamazarnie. Gdyby to spotkanie rozegrano by jakiś miesiąc temu, faworytem byłby z pewnością klub z Poznania. No właśnie – „gdyby”. Od tego czasu trochę się zmieniło. Podczas gdy Legia zaczęła się rozkręcać, w tym czasie koronowany już przez Michała Probierza Lech poślizgnął się na własnym obiekcie z Łęczną, a następnie znów stracił punkty w Krakowie. Efekt? Legia zdołała przeskoczyć „Kolejorza” w tabeli. Trudno wyrokować, czy to kwestia przypadku, czy też zadyszki. Niemniej jednak liczby i tzw. „power ranking” wskazują na Legię.

4. Michał Kucharczyk

W życiu byśmy nie przewidzieli, że to napiszemy, ale takie są fakty. Michał Kucharczyk stał się Panem Piłkarzem, który potrafi w decydujących momentach „zrobić różnicę”. I wygląda na to, że to właśnie jego powinni dziś przede wszystkim pilnować defensorzy z Poznania. Zwłaszcza że „Kuchemu” trudno odmówić zawzięcia i zaangażowania. Ten gość przecież żyje Legią, atmosferą wokół polskiej piłki i rywalizacją na tle Warszawa – Poznań. Pamiętacie, jak w 2015 roku celebrując gola na Łazienkowskiej, rzucił się… na ławkę Górnika Zabrze? Tym oto gestem chciał wyrazić swoje oburzenie wobec postawy rywala w przedostatniej kolejce ekstraklasy (Górnik przegrał w Zabrzu 1:6 z Lechem i wynik ten praktycznie zapewnił „Kolejorzowi” mistrzostwo).

5. Lech musi, Legia może

To Lech musi wygrać, by przegonić Legię i tym samym ustawić się w lepszej pozycji przed fazą finałową. To w Poznaniu potrzebują dowodu, że mogą na równi rywalizować z Warszawą. To Lech musi przede wszystkim sobie coś udowodnić. Legia zna swoją wartość. Na niej aż taka presja nie ciąży.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze