Karol Piątek po raz kolejny udowodnił, że jak mało komu należy mu się kapitańska opaska w zespole Lechii Gdańsk. 27-letni pomocnik był ojcem trzeciego z rzędu zwycięstwa biało-zielonych w derbach Trójmiasta, strzelając Arce Gdynia dwa gole.
– Strzeliłem dwa gole i okazały się to trafienia, które dały nam zwycięstwo, więc na chwilę obecną jest to bardzo dużo – przyznał Piątek tuż po meczu. Mimo dwóch bramek, kapitan Gdańszczan ani myśli uważać się za bohatera spotkania z żółto-niebieskimi. – Dwie bramki oczywiście cieszą, ale nie popadam w euforię i nie myślę od razu o sobie jak o bohaterze. Grał i wygrał cały zespół, trenerzy od dłuższego czasu przygotowywali nas do tej potyczki i każdy zasłużył na wygraną, począwszy od graczy, którzy zagrali z Arką, poprzez tych, co siedzieli na ławce rezerwowych, a skończywszy na tych, którzy nie zmieścili się w składzie. To jest zwycięstwo nas wszystkich.
Frapująca była kwestia sposobu wykonania rzutu karnego przez Piątka. Czy zawodnik gospodarzy jeszcze przed strzałem obrał róg, w który kierował będzie piłkę? – Nic z tych rzeczy – zaprzecza. – Spojrzałem po prostu na bramkarza i wtedy podjąłem decyzję, gdzie będę uderzał. Mocno wierzę, że ciężką pracą będziemy kontynuować cel i zdobywać w następnych spotkaniach kolejne punkty.
Piątek nie dotrwał jednak do ostatniego gwizdka. Co zadecydowało o tym, że kapitan Lechii musiał opuścić boisko już w 73. minucie? Była to decyzja zawodnika czy trenera Tomasza Kafarskiego? – Moja – kontynuuje Karol. – Sam poprosiłem o zmianę, gdyż prawdopodobnie mam naciągnięty mięsień dwugłowy. Nie wiem jeszcze, czy jest to poważny uraz czy nie, ale mam nadzieje, że będę do dyspozycji sztabu szkoleniowego już w najbliższym spotkaniu.