Karol Piątek na długo zapamięta mecz z Wisłą Kraków. Najpierw strzelił swojego trzeciego gola w ekstraklasie, a później naderwał mięsień w kolanie i z kontuzją musiał grać aż do ostatniego gwizdka sędziego. - Trener wykorzystał już limit zmian, więc musiałem zostać na boisku- mówi w rozmowie z iGolem kapitan Lechii Gdańsk.
Co się Panu konkretnie stało?
Naderwałem mięsień w kolanie, ale dokładnie nie wiem, co się stało. We wtorek przejdę szczegółowe badania, po których będę wiedział więcej.
A jak doszło do kontuzji?
Prawdopodobnie podczas jednego ze starć, nie pamiętam już dokładnie. Ból był okropny, ale limit zmian w naszym zespole został już wykorzystany i w efekcie aż do końca meczu musiałem grać z kontuzją.
Jakie uczucia towarzyszą Panu po porażce z Wisłą Kraków 2:4?
Na pewno Wisła była zespołem lepszym i zasłużenie wygrała. Z drugiej strony na pewno i my zasłużyliśmy na remis. Pokazaliśmy olbrzymią wolę walki, strzeliliśmy dwa gole – to wszystko dowód na to, że naprawdę potrafimy grać w piłkę. Do korzystnego rezultatu zabrakło tego, co zwykle – szczęścia.
Nie zadrżała noga gdy w 66. minucie wykonywał Pan rzut karny?
Nie, cały czas przecież ćwiczymy to na treningach, więc nie było mowy o stresie. Podszedłem pewnie do piłki i strzeliłem bramkę; w sumie to jedyny plus sobotniego spotkania.
Wspomniał Pan o braku szczęścia Lechii, ale w przyszłą sobotę tego szczęścia po prostu nie może zabraknąć. Bo następnego meczu już nie będzie…
Dokładnie, następnego spotkania już nie będzie. Gramy o życie, nieżycie, nie wiem nawet jak to nazwać. Na pewno pojedziemy do Gliwic walczyć, bo potrzebny nam jest nie punkt, tylko punkty, i po prostu musimy ten mecz wygrać. Nie wiem jak, nie wiem w jaki sposób, ale musimy. Musimy grać szybką, otwartą piłkę. Wymieniać dużo podań, stwarzać sobie sytuacje. Jasno trzeba powiedzieć, że w ostatnich spotkaniach tak nie graliśmy; to Lech Poznań i Wisła Kraków miały więcej z gry. Z drugiej strony przy odrobinie szczęścia można było oba spotkania zremisować. Te dwa punkty znacznie poprawiłyby naszą sytuację, tak się jednak nie stało. Na chwilę obecną Lechia nie jest w ekstraklasie, nad czym strasznie ubolewamy. Dlatego musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby zmienić tak niekorzystny dla nas stan rzeczy, bo każdy chce, by „Biało-zieloni” się utrzymali: kibice, działacze, dziennikarze i my.
CO ZA AMATOR PISAL TEN ARTYKUL JAKI PIERWSZY
GOL?ZENADA
Poprawione, przeoczyłem mecz z Jagą
Dziekuje panie redaktorze z bialo zielonym
pozdrowieniem