Wczoraj do pieca dodała Pogoń Szczecin, dzisiaj to samo może zrobić Piast Gliwce. Może, ale nie musi. I tak będzie liderem tabeli, dalej wszyscy będą pod wrażeniem. Gliwiczanie powoli do swojej znakomitej gry zaczynają dostawać atut, o którym wcześniej nie myśleli. Zupełny brak presji.
Wszyscy wiemy, że Piast wreszcie przegra. Wszyscy też czekamy na to, że w końcu spadnie z „tronu”. Przecież ligi nie może wygrać zespół, z którego kadry ubyło 2/3 graczy, w tym dwie największe gwiazdy, jakich tu wcześniej nie było. Może jednak źle patrzymy? Może właśnie czeski tytan pracy, maniak taktyki i gry obronnej, Radoslav Latal, znalazł kamień filozoficzny? Jest w posiadaniu tajemnej wiedzy, która sprawiła, że z przeciętniaka, podawanego za przykład nierozsądnie zarządzanego kadrowo klubu, stworzył samograj, którego tryby działają tak znakomicie, że główny inżynier może dać na niego bezterminową gwarancję? Dlaczego z góry musimy zakładać, że Piast jest meteorytem, że nagle cała jedenastka zacznie przypominać zbieraninę ludzi, którym ktoś nakazał kopać okrągły przedmiot?
Lider tabeli ekstraklasy miał mocno wyhamować w czasie przerwy reprezentacyjnej. Reszta miała się mocno sprężyć, zacząć grać skuteczniej i przede wszystkim mobilizować się na spotkania przeciwko Piastowi. Pierwszy mecz zdawał się potwierdzać przypuszczenia. Dosyć gładkie zwycięstwo Pogoni Szczecin (3:1), pierwsze artykuły o początku końca złotych czasów gliwiczan. „Piastunki” sprawiły jednak przeokropny zawód, wygrywając dwa kolejne mecze – z Lechią Gdańsk i Śląskiem Wrocław. Jeśli dziś dorzucą „trójkę” z Wisłą, wykręcą niesamowite 27 punktów na 33 możliwe na tym etapie.
Trener Latal wygląda na człowieka, który doskonale potrafi oceniać potencjał swojego zespołu. Od czasów kontuzji Bartosza Szeligi i znacznej zwyżki formy nowego nabytku, Urosa Koruna, postanowił przejść na grę piątką w obronie. Grający na bokach Marcin Pietrowski i Patrik Mraz są na tyle wydolni, że bez problemu biegają przez 90 minut od pola karnego do pola karnego. W środku jest twardy jak skała Hebert, znakomity w powietrzu Osyra i bardzo niedoceniany, lecz niesamowicie trafiony transfer tego okienka – Słoweniec Korun. Ten ostatni fizycznie przypomina byłego piłkarza Piasta, Kamila Glika. Właśnie tutaj kryje się tajemnica gry drużyny Latala, obrona gotowa jest na wszystko, jak dostarczy piłkę do środka, spodziewać się może kolejnych trzech zawodników, którzy w dodatku spisują się znakomicie.
Trójka ze środka bez wątpienia zasługuje na osobny akapit. Radosław Murawski, najmłodszy kapitan w ekstraklasie, stał się takim demonem walki w środku pola, że coraz poważniej zaczyna być brany pod uwagę jako głównodowodzący naszą armią w czasie młodzieżowych mistrzostw Europy za niecałe dwa lata. Mając do dyspozycji dwóch partnerów, którzy pod względem techniki użytkowej są zawodnikami z innej planety, Murawski może zmaksymalizować swój potencjał w grze obronnej. Obok biegają bowiem Kamil Vacek i Sasa Zivec. Ten pierwszy dzięki grze w Piaście powrócił na orbitę zainteresowań selekcjonera reprezentacji Czech, ten drugi od dawna wyglądał na kumatego, nie potrafił jednak zamienić swojej efektownej gry w „liczby”. W tym sezonie to się zmieniło, nikt chyba nie wyobraża sobie gry gliwiczan bez Słoweńca. O sile wspomnianej trójki świadczy fakt, że taki grajek jak Gerard Badia musi godzić się z rolą rezerwowego. Nie jest słaby, jest po prostu mniej znakomity. Latalowi nie podoba się jego chimeryczność.
Dominują w obronie, dominują w środku pola, a i tak mogą sobie pozwolić na dwóch napastników. Ostatnio jakby lekko przyhamował Martin Nespor, coraz lepsze noty zbiera za to Josip Barisić. Bramek jak dotąd praktycznie nie zdobywa, pracuje jednak na cały zespół. Robi to bez zbędnego marudzenia i bez zastrzeżeń.
https://youtu.be/CUl9raQ5t8s
Tak skomponowany zespół okazuje się być ligowym mocarzem. Nawet jeśli nie utrzyma swojej skuteczności przez cały sezon (w końcu przecież słabszy moment się trafi), Radoslavovi Latalowi należą się wielkie słowa uznania. Nie mają sensu dywagacje odnośnie słabości naszej ligi i przymiarki, czy Piast w Europie odpadnie z Bułgarami, Azerami czy zespołem z Luksemburga. Doceniajmy tę drużynę i z uwagą oglądajmy ludzi, którzy jeszcze niedawno byli mocno przeciętni. Dziś w Gliwicach broni jeden z lepszych bramkarzy ligi. Na flance biega jej najlepszy lewy obrońca. Stoperzy są bezbłędni w 95% procentach sytuacji boiskowych, a zwykle w pozostałych pięciu mają asekurację kolegów. Na środku grają piłkarze przez duże P, w ataku zaś dwóch desantowców, dla których liczy się tylko zespół. I to wszystko w klubie, który miał rozpaczliwie walczyć o utrzymanie. Czapki z głów.
* * *
Już jutro na łamach iGola mnóstwo tekstów odnośnie wyjątkowej niedzieli w europejskiej piłce. Zaglądajcie na stronę, komentujcie dzień na Twitterze, dyskutujmy wspólnie pod hasztagiem #niedzielazigolem. Do zobaczenia w niedzielę!