Śląsk Wrocław w końcu wygrał w lidze. Po dobrym meczu pokonał Widzew Łódź 3:1. Gra gospodarzy mogła się naprawdę bardzo podobać. Sędzia nie pokazał w tym spotkaniu ani jednej żółtej kartki!
Oba zespoły ofensywnie weszły w mecz. Już w 1. minucie wynik powinien otworzyć Paixao. Po dobrym zagraniu ze skrzydła za długo przyjmował piłkę na piątym metrze i Mielcarz zdążył z interwencją. Potem podobną akcją popisali się widzewiacy, ale strzał Stępińskiego obronił Gikiewicz. W 11. minucie próbował ukłuć Visnakovs, jego strzał głową minął jednak słupek bramki gospodarzy. Akcje obu drużyn były rozgrywane w szybkim tempie, lecz brakowało dokładnych otwierających podań. Po jednym z niedokładnych zagrań błąd popełnił Gikiewicz, który wybijając futbolówkę z boku pola karnego, trafił w Nowaka. Gdyby do lecącej wzdłuż bramki piłki dopadł któryś gracz Widzewa, mielibyśmy kuriozalnego gola. Na tym etapie meczu więcej z gry mieli goście.
Wynik otworzyli jednak piłkarze Śląska. W 23. minucie bramkę zdobył Delibor Stevanović. Z lewej strony dośrodkował Patejuk, a strzał Słoweńca po odbiciu się od obu słupków wtoczył się do bramki Mielcarza. Gol podłamał gości, którzy szybko otrzymali kolejny, nokautujący cios. W 29. minucie piękną klepką w powietrzu popisali się Stevanović i Sobota, ten drugi na pełnym biegu wpadł w pole karne i zagrał wzdłuż bramki, a Paixao pozostało tylko dostawić nogę. Już minutę później mogło być po meczu, jednak piękny lob Sebastiana Mili minął bramkę Widzewa o kilka centymetrów. Od momentu strzelenia bramki Śląsk grał jak natchniony, atakował groźnie i z polotem, polując na trzecie trafienie. Z kolei gościom dwie bramki stracone w kilka minut odebrały ochotę do ofensywnej gry. Ograniczając się do obrony, do końca pierwszej połowy nie stracili kolejnego gola.
Druga połowa zaczęła się dużo bardziej sennie od pierwszej. W 50. minucie ładne podanie ze środka pola dostał Paixao, ale po dobrym przyjęciu i zwodzie postanowił jeszcze chwilę poholować piłkę, przez co dał obrońcom czas na jej odebranie. Śląsk kontrolował grę, od czasu do czasu popisując się ładnym rozegraniem piłki. W 56. minucie akcję widzewiaków zmarnował Eduards Visnakovs. Jego brat, Aleksejs, wszedł na boisko już w pierwszej połowie, zaliczając debiut w czerwonej koszulce. W 60. minucie przepiękną akcją popisali się gospodarze. Trójkowe, katalońskie wręcz, rozegranie Paixao – Patejuk – Mila płaskim strzałem przy słupku wykończył kapitan zespołu Stanislava Levy’ego i było już 3:0. W dalszej części meczu Śląsk panował nad wydarzeniami na boisku, a Widzew od czasu do czasu starał się kontratakować.
Jedna z kontr zakończyła się bramką gości. W 76. minucie wrzutkę Aleksa Bruno z prawej strony ładnym strzałem głową wykończył Eduards Visnakovs. Był to już piąty gol Łotysza w tym sezonie. Już chwilę później mógł strzelić po raz kolejny, jednak będąc niepilnowany w polu karnym, trafił w rękę Gikiewicza. Więcej ostrzeżeń nie było – co więcej, tylko dobrej interwencji Phibela Widzew zawdzięcza niestracenie bramki po groźnej kontrze trzeciej ekipy poprzedniego sezonu. Potem ładną zabawę w polu karnym łodzian zablokowanym strzałem zakończył Hołota. Następnie kolejną groźną akcję przeprowadził duet Visnakovs – Bruno, jednak groźny strzał Łotysza nie znalazł drogi do bramki. Pod koniec meczu groźnie uderzał Hołota, a po trzech minutach doliczonego czasu gry sędzia Krzysztof Jakubik zakończył spotkanie, w którym zwyciężył Śląsk 3:1.