Na inaugurację 16. kolejki ligi portugalskiej Portimonense podejmowało Sporting Braga. Walcząca o utrzymanie drużyna z Portimao, by zachować nadzieję na pozostanie w lidze, nie mogła przegrać tego arcyważnego spotkania. Niestety.
W minionym tygodniu gospodarze w pechowy sposób przegrali z Vitorią Setubal. Oba zespoły zaprezentowały się z bardzo dobrej strony i kibice z Portimao przed piątkowym meczem mieli nadzieję, że ich zespół i tym razem zaprezentuje dobry futbol. Wiedzieli jednak, że rywal jest nieporównywalnie trudniejszy. Rywal Lecha Poznań w Lidze Europejskiej, Sporting Braga, w ostatnich pięciu meczach dwukrotnie musiała uznać wyższość rywala. Mimo tego, goście przyjeżdżali do Portimao z szacunkiem dla przeciwnika.
Sporting Braga, jeśli chce myśleć występach w europejskich pucharach w przyszłym sezonie, nie może sobie pozwolić na żadną wpadkę. Niewielkie różnice między zespołami od piątego do trzynastego miejsca w tabeli sprawiają, że każdy punkt jest na wagę złota.
Niestety dla kibiców zgromadzonych w Portimao, wraz z pierwszym gwizdkiem zawodnicy obu drużyn nie kwapili się do objęcia prowadzenia. Mimo że Sporting często konstruował groźne akcje, to brakowało wykończenia. Pierwsza połowa minęła pod znakiem braku skuteczności i niedokładności.
W drugiej części spotkania widzieliśmy dwa zupełnie inne zespoły. Podopieczni Paciencia zaczęli atakować, a ich akcje przysparzały bramkarzowi rywala wielu kłopotów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 51. minucie do siatki trafił Helder Barbosa, a dwie minuty później na 2:0 podwyższył Lima. Dwie bramki zdobyte w tak krótki odstępie zupełnie sparaliżowały podopiecznych Azenha. Sporting Braga kontrolował przebieg spotkania i z bramkowym zapasem spokojnie mógł wyczekiwać na ostatni gwizdek. W 70. minucie kropkę nad i postawił Alan i Sporting Braga mógł cieszyć się z trzech punktów.