Petteri Forsell to piłkarz o bardzo ciekawej przeszłości. W dzieciństwie bardziej zajęty był inną dyscypliną sportową niż piłka nożna. Jednak dzisiaj, kiedy profesjonalnie gra w futbol, to sylwetką nie za bardzo przypomina piłkarza. Jak sam przekonuje, nie przeszkadza mu to. Mimo że ma delikatną nadwagę, daje Miedzi to, czego oczekuje się od napastnika.
Nie ma drugiego tak dobrze strzelającego z dystansu piłkarza jak Petteri Forsell. Fin już w zeszłym sezonie w pierwszej lidze zaskakiwał precyzją strzałów zza pola karnego. Jeśli ktoś nie śledził dokładnie drugiego poziomu ligowego w Polsce, to samo mógł zaobserwować już w debiucie Forsella w ekstraklasie. Już w inauguracyjnym meczu z Pogonią Szczecin w jednej z ostatnich akcji popisał się przepięknym strzałem, pokonując Załuskę i tym samym zapewniając pierwsze trzy punkty swojemu klubowi.
To, jak cenna była to zdobycz punktowa, kibice Miedzi przekonują się do dzisiaj. „Miedzianka” do tej pory zwyciężyła raptem siedem razy. Na koncie ma łącznie 27 punktów i ma tylko trzy punkty przewagi nad przedostatnią Wisłą Płock. Gdyby Miedź utrzymała się w ekstraklasie, to zasługa fińskiego napastnika będzie niemała. To m.in. dzięki niemu beniaminek pokonał tydzień temu faworyzowanego Lecha Poznań, ale co równie ważne, to również Forsell kilka dni później dał Miedzi awans do półfinału Pucharu Polski.
Wiecznie wyszydzany
Gdyby nie nadwaga Petteri Forsella, niewykluczone, że mógłby on dzisiaj występować w barwach Cracovii. W czerwcu 2017 roku miał przejść testy w ekipie „Pasów”. Jego bilans na zapleczu ekstraklasy w barwach Miedzi wynosił 19 goli i 10 asyst w 44 meczach. Nic dziwnego w tym, że zainteresowany był nim ówczesny szkoleniowiec – Jacek Zieliński.
Niestety zmiana szkoleniowca nie wyszła Finowi na dobre. Forsell nie przeszedł testów medycznych pozytywnie. – Piłkarz przeszedł badania densytometrem (aparaturą do pomiaru poziomu tkanki tłuszczowej – przyp. red.) i nie wypadły one pomyślnie. Trener się nad nim zastanawia – mówił prezes Cracovii, Janusz Filipiak. Michałowi Probierzowi nie podobały się owe badania. Niedługo później klub wystosował komunikat, że zrywa umowę z Forsellem.
https://twitter.com/jacekk7/status/1105064341940961281
Według niektórych mediów sportowych w Polsce sam Forsell był „wdzięczny” Probierzowi za szczerość i bezpośredniość. To był jasny sygnał dla Forsella, że teraz będzie musiał skupić się na pracy tam, gdzie czuł się najlepiej. Rok później Miedź na czele z Petterim awansowała do ekstraklasy.
Od tej pory nadwaga mu w żaden sposób nie przeszkadzała. Również wszechobecny hejt nie dołował mocnego psychicznie piłkarza. Po wspomnianym wyżej incydencie podczas testów medycznych w Krakowie kibice nieraz szydzili z jego wagi. Ten zaś nie wydaje się tym przejmować. Mało tego, na hejt potrafi odpowiedzieć w najlepszy możliwy sposób – tak jak w meczu z Lechem – golem.
– Fizycznie czuję się bardzo dobrze, albo jeszcze inaczej: myślę, że w ciągu ostatnich siedmiu lat żaden trener nie powiedział mi, że z moim bieganiem jest coś nie tak – mówił Forsell w wywiadzie dla „Super Expressu”. Jak sam przyznał, co innego by było, gdyby to trener, a nie internauci mieli zwracać mu uwagę na przygotowanie fizyczne. – Opinie w necie nie mają dla mnie żadnego znaczenia, mogę na nie machnąć ręką. Ale jeśli uwagę zwróciłby mi trener, to wtedy potraktuję to poważnie – przekonywał.
Niedoszły hokeista
W dzieciństwie trenował dwie dyscypliny sportu. Zimą trenował hokej, a gdy robiło się cieplej, trenował piłkę nożną. Jednakże to ten pierwszy sport miał mu dać lepszą przyszłość. Przeszkodą okazały się koszty. Drogi sprzęt i wyjazdy były niemałym obciążeniem dla budżetu jego rodziny.
– Do trzynastego roku życia grałem w hokeja! Ale to była tak droga dyscyplina, że kiedy trzeba było w końcu na coś się ostatecznie zdecydować, to zrezygnowałem. Moja rodzina nie była biedna, ale ponad 2 tysiące euro rocznie za sam trening, do tego koszty sprzętu i robiła się niezła sumka. Nawet za dobrej jakości kij hokejowy trzeba zapłacić 300 euro, a może wystarczyć na jeden mecz. A w domu była jeszcze siostra i ona też chciałaby coś robić. Nie było w domu presji, to była moja decyzja, żeby jednak związać się z futbolem – mówił około roku temu w „Przeglądzie Sportowym”.
Dzisiaj jego bracia grają profesjonalnie w hokeja, a on sam z powodzeniem występuje w ekstraklasie. Jak sam przekonuje, nie żałuje decyzji o zmianie profesji. Zawsze chciał znaleźć dla siebie odpowiednią dyscyplinę, gdyż sport zawsze był w jego życiu najważniejszy, i zarabiać na życie chciał, robiąc to, co kocha. Wybrał więc piłkę nożną.
Walka o utrzymanie
Beniaminkowie nie mają łatwego życia po awansie na wyższy poziom rozgrywkowy. Z dwóch tegorocznych beniaminków Miedź wydaje się bliższa utrzymania od ostatniego Zagłębia Sosnowiec, które powoli wydaje się tracić nadzieje na utrzymanie.
Drużyna znad Kaczawy ma na koncie 27 punktów i ma tylko trzy punkty przewagi nad przedostatnią drużyną z Płocka. Każdy punkt jest dla podopiecznych Dominika Nowaka na wagę złota. Każde potknięcie natomiast może poskutkować powrotem do strefy spadkowej, z której później wyjść będzie jeszcze trudniej. Walka o utrzymanie zapowiada się więc niezwykle pasjonująco. Być może nawet ciekawiej od walki o mistrzostwo Polski.
⏱️3' GOOOOOL❗️Ależ zaczynamy! Petteri Forsell huknął z rzutu wolnego. Jasmin Burić odbił futbolówkę przed siebie, a tę do siatki wbił Bożo Musa 💪👏
—
Miedź Legnica 1⃣:0⃣ Lech Poznań#MIELPO#Ekstraklasa pic.twitter.com/KDsXKISVOJ— MKS Miedź Legnica (@MiedzLegnica) March 10, 2019
Niezwykle ważnym punktem drużyny z Legnicy jest Forsell i to od niego w dużej mierze zależy strzelanie goli. W tym sezonie mimo wszystko mogło być lepiej. W 25 meczach Miedź zdobyła łącznie raptem 26 goli, z czego sam Fin dziewięć. Chociaż warto dodać, że często zdarzały się bramki po dobitkach strzałów Forsella. Podobna sytuacja miała miejsce tydzień temu, kiedy to z rzutu wolnego uderzył Forsell, a robotę dokończył za niego Bożo Musa, który wykorzystał błąd Jasmina Buricia.
Niezłe wyczucie czasu