Zupełnie nową drużynę Cracovii zobaczyli kibice na stadionie Widzewa. Po niewykorzystanym rzucie karnym i stracie bramki w przewadze, goście zdołali się podnieść i zremisować 2:2. Gospodarze przerwali niechlubną passę trzech porażek z rzędu.
W ciekawym ustawieniu do walki o pierwsze wyjazdowe zwycięstwo przystąpiła Cracovia w meczu z Widzewem Łódź. Szansę występu dostali Sasin, Kosanović i Łuczak, dla których wraz z przyjściem Szatałowa prawdopodobnie nastały lepsze czasy. Tymczasem podopieczni Andrzeja Kretka ostatnie trzy spotkania przegrali 0:1 i ich morale, które po efektownych zwycięstwach w lidze były bardzo wysokie, gwałtownie spadły.
Od pierwszych minut „Pasy” prezentowały skuteczną grę obronną. Akcje gospodarzy przerywali m.in. Kosanović oraz Polczak, który w 17. minucie w niebezpiecznej sytuacji wybił piłkę z pola karnego. Wcześniej główkował Grzelczak, a z kozłującą piłką spore problemy miał bramkarz ostatniej drużyny Ekstraklasy, który odbił ją przed siebie. W kolejnej części pierwszej połowy do głosu doszli goście, którzy zaczęli siać niepokój w szeregach obronnych Widzewa. Na brak pracy nie mógł narzekać Kaniecki, który w 26. minucie skapitulował. Bohaterem tej akcji był Ślusarski, który minął bramkarza gospodarzy, poprawił sobie pozycję do strzału i uderzył do bramki przy biernej asyście dwóch obrońców łodzian.
Do końca pierwszych 45 minut piłkarze, którzy kilka tygodni temu rozgromili lidera Ekstraklasy, nie mogli znaleźć recepty, by zagrozić ostatniej drużynie naszej ligi, co znalazło odbicie w postawie sympatyków Widzewa, którzy gwizdami żegnali schodzących na przerwę swoich podopiecznych.
Zdobycie bramki i prowadzenie na wyjeździe nie sparaliżowało „Pasów”, którzy od początku drugiej połowy kontrolowali sytuację na boisku. Widzewiacy zaczęli jednak stwarzać bardzo groźne sytuacje, tak jak akcja Budki. W 53. minucie zawodnik miał przed sobą tylko Cabaja, który wówczas popisał się świetną interwencją. Zupełnie inaczej zachował się jednak osiem minut później, kiedy to zawinił przy utracie bramki, której autorem był Łukasz Broź. Brat grającego w Kolejarzu Stróże Mateusza bardzo precyzyjnie i mocno główkował po dośrodkowaniu z prawej strony boiska i pokonał bramkarza Cracovii, który powinien tę piłkę obronić.
Stracona bramka nie załamała jednak krakowian, którzy postawili opór szukającym sposobności do zdobycia przewagi gospodarzom. Już trzy minuty później mogło być 1:2 – z okolicy linii pola karnego strzelał Ntibazonkiza, który jednak minimalnie chybił. W 72. minucie odpowiedział Radowicz, który strzałem z 20 metrów zmusił Cabaja do wielkiego wysiłku. Na dziewięć minut przed końcem z pierwszej piłki do Klicha fantastycznie zagrał burundyjski pomocnik Cracovii, a w polu karnym w bardzo niesportowy sposób zawodnika, który kilka minut wcześniej wszedł z ławki rezerwowych, faulował Ukah, który otrzymał czerwoną kartkę. Egzekutorem rzutu karnego był Matusiak, który z jedenastu metrów fatalnie przestrzelił.
W kolejnych minutach widzewiacy przeszli kompletną metamorfozę – najpierw prawą stroną urwał się Sernas i oddał mocny strzał, z którym poradził sobie Cabaj. Chwilę później gospodarze ponownie wyszli na prowadzenie, kiedy to niepilnowany w polu karnym Budka trafił z ośmiu metrów po dośrodkowaniu z lewego sektora boiska.
O tym, jaki wpływ na Cracovię wywarł Szatałow, przekonała kibiców akcja z 89. minuty. Po dośrodkowaniu wprowadzonego na boisko chwilę wcześniej Pawlusińskiego, obrońcy gospodarzy tak fatalnie wybili piłkę, że idealnie wyłożyli ją Dudzicowi, który strzałem z siedmiu metrów zapewnił Cracovii punkt.