Sobotni wieczór przyniósł spotkania dwóch głównych pretendentów do mistrzowskiej korony - Realu i Barcelony. "Królewscy" w małych derbach Madrytu zmierzyli się na wyjeździe z Getafe. Natomiast Barca w najciekawszym spotkaniu całej kolejki pojechała do Andaluzji, gdzie rywalizowała z Sevillą.
Do tej pory Real rozegrał na boisku Getafe cztery mecze, z których wygrał zaledwie jeden. Również forma obrońców tytułu nie napawała ich kibiców wielkim optymizmem. Chociaż Real wygrał zarówno przed tygodniem z Recreativo, jak i w środku tygodnia z BATE Borysow, to postawa drużyny wciąż jest daleka od ideału. W lepszych nastrojach byli gospodarze. Uskrzydleni remisem na Camp Nou w ostatniej kolejce, zapowiadali walkę o trzy punkty.
Spotkanie znakomicie rozpoczęło Getafe, które już w 2. min. wyszło na prowadzenie. Lewą stroną boiska przedarł się Gavillan, a jego dośrodkowanie, strzałem głową, na bramkę zamienił Albin. Trzy minuty później Pedro Saviola omal nie doprowadził do remisu, jednak strzał Argentyńczyka z około 20 metrów na rzut różny sparował Abbondanzieri. W 14. min. Raul znalazł się w znakomitej sytuacji, ale jego uderzenie z 11 metrów trafiło wprost w golkipera miejscowych. Dodatkowym ciosem dla „Królewskich” była kontuzja Snejidera, którego po kwadransie gry musiał zmienić Rafael van der Vaart. Real zyskiwał coraz większą przewagę, której nie potrafił jednak udokumentować golem. W 29. min. minimalnie pomylił się Marcelo, który znakomicie wypracował sobie pozycję do strzału. Kilka minut później kapitalnie z powietrza uderzył Gago, jednak piłka przeszła tuż nad poprzeczką. Minutę później w polu karnym Casillasa doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Soldado został powalony na ziemię przez Ramosa, jednak główny arbiter nie użył w tym przypadku gwizdka. Do końca pierwszej połowy wynik już się nie zmienił – gospodarze prowadzili1:0, a mecz prowadzony w szybkim tempie mógł się podobać.
W drugiej odsłonie kibice zgromadzeni na Coliseum Alfonso Perez przeżyli prawdziwe Deja Vu. Po 120 sekundach rajd lewą stroną przeprowadził Albin i strzałem z ostrego kąta pokonał Casillasa. Jednak tym razem Real szybko odpowiedział. W 55. min. Guti kapitalnie obsłużył podaniem Saviolę, a ten precyzyjnym uderzeniem zdobył bramkę kontaktową. Gdy wydawało się, że „Królewscy” zyskają przewagę, nieoczekiwanie to gospodarze ponownie doszli do głosu. Kwadrans po wznowieniu ostatnich trzech kwadransów Casillasa, po strzale Polanskiego, uratował słupek. Następne minuty to gra tocząca się wyłącznie na połowie Realu. Dopiero 15 min. przed końcem goście zaatakowali, jednak pozytywnych efektów wciąż próżno było szukać. Natomiast Getafe z ataku pozycyjnego przerzuciło się na grę z kontry i w 81. min. wykonało jedną z nich tak perfekcyjne, że podanie Albina na bramkę zamienił Uche. Ostatnie minuty były bardzo emocjonujące, jednak żadnej ze stron nie udało się już zmienić końcowego rezultatu. Po ciekawym widowisko Getafe niespodziewanie pokonało Real Madryt 3:1.
Pewne zwycięstwo Barcy
W drugim dzisiejszym spotkaniu, na Ramon Sanchez Pizjuan, Sevilla podejmowała FC Barcelonę. Obie drużyny dzieliła w tabeli różnica 5 punktów. Spotkanie w Andaluzji było dla Barcy pierwszym spośród maratonu ciężkich meczów, jakie czekają ją w ciągu najbliższego miesiąca.
Pierwsze minuty to uważna gra z obu stron. W 9. min. pierwszy groźny strzał na bramkę oddał zawodnik gospodarzy – Luis Fabiano, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. 3 minuty później ponownie uderzał Brazylijczyk, jednak mimo że tym razem strzał był już celny, to problemów z jego obroną nie miał Valdes. Kilka minut później próbkę swoich możliwości pokazał Messi, który uwolnił się spod opieki obrońcy, tyle że trafił tylko w boczną siatkę. Była to jednak dobra wróżba dla gości. W 19. min. piłka dość przypadkowo znalazła się pod nogami Eto’o, a ten strzelił swoją 14. bramkę w tym sezonie. Taki obrót sytuacji sprawił, że to Sevilla musiała gonić wynik, co przy prowadzeniu Barcy jest w tym sezonie niezwykle trudne. W 27. min. ponownie sytuację stworzył sobie Kameruńczyk, ale dobrą interwencją popisał się Palop. W 32. min. Kanoute został odepchnięty przez Pique w polu karnym Valdesa, jednak sędzia uznał, że przewinienia nie było. Na kilka minut przed końcem reprezentant Mali miał dwie dobre okazje do wyrównania. Najpierw jego strzał minął o niecały metr bramkę Barcelony. Druga sytuacja była jeszcze lepsza – piłka po jego kopnięciu trafiła w poprzeczkę. Nic się więc nie zmieniło i do szatni Barca schodziła z jednobramkową przewagą.
Początek drugiej połowy przypominał swoim przebiegiem pierwszą – gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. W 52. minucie z ostrego kąta, lewą nogą, uderzał Henry. Piłkę zdołał jednak odbić bramkarz miejscowych. Z minuty na minutę przewaga przyjezdnych systematycznie rosła. Po godzinie gry groźnie z rzutu wolnego uderzył Alves i piłkę na rzut rożny musiał sparować Palop. W 67. min. dał o sobie przypomnieć Messi, który w pełnym biegu minął dwóch rywali, strzelił, jednak ponownie dobrze interweniował golkiper Sevilli. Barca rozkręcała się co raz bardziej i w 72. min. ofensywne wejście Daniego Alvesa omal nie zakończyło się podwyższeniem rezultatu. Pięć minut później stało się to faktem – kapitalnie obrońcom Sevilli uciekł Messi i strzałem z woleja zdobył gola. Kilkanaście sekund później Argentyńczyk znów okazał się za szybki dla defensorów gospodarzy, tyle tylko, że tym razem podał do lepiej ustawionego Samuela Eto’o, który fatalnie spudłował. Szansę klubu z Andaluzji na zdobycie choćby honorowej bramki spadły do zera, kiedy w 86. min. Luis Fabiano otrzymał czerwoną kartkę za uderzenie w twarz Busquetsa. Za to „Duma Katalonii” w końcowych minutach podwyższyła na 3:0, a autorem bramki był Messi. Takim też wynikiem zakończyło się spotkanie na Roman Sanchez Pizjuan.
Barça najlepsza!