Paweł Dawidowicz, czyli „Hiena” z sokolego gniazda


Obrońca Hellasu Werona z szansami na grę w marcowych meczach eliminacyjnych

23 marca 2021 Paweł Dawidowicz, czyli „Hiena” z sokolego gniazda

Kiedy wszyscy emocjonowali się kolejnymi postępami w grze Sebastiana Walukiewicza, na tym samym poziomie błyszczał inny środkowy obrońca. Paweł Dawidowicz, bo o nim mowa, wywalczył z Hellasem Werona awans do włoskiej Serie A, gdzie uchodzi za jednego z najlepszych zawodników w swoim zespole. Dla wychowanka Sokoła Ostróda marcowe zgrupowanie to okazja na kolejne występy w drużynie narodowej.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia Dawidowicza to swojego rodzaju piłkarski rollercoaster. Odważne wejście do ekstraklasy, transfer do Benfiki Lizbona i kontuzja, przez którą szansę dostał Renato Sanches. Wreszcie transfer do Włoch, zmiana pozycji i znalezienie swojego miejsca w Serie A. Dzisiaj „Hiena” to piłkarz, który jest znacznie bliżej nie tylko gry w meczach eliminacyjnych, ale także wyjazdu na mistrzostwa Europy.

Kość niezgody przy transferze

Tam, gdzie są pieniądze, jest wielu na nie chętnych. Transfer Dawidowicza do Benfiki Lizbona odbił się szerokim echem nie tylko ze względu na kwotę transferu, która wynosiła bagatela 2,5 miliona euro. Przez długi czas w mediach krążył temat konfliktu pomiędzy Lechią Gdańsk a Sokołem Ostróda o zapis w umowie transferowej. Kością niezgody była kwota 225 tysięcy euro.

Dla obecnego drugoligowca 15% z transferu popularnego „Hieny” stanowiło w tamtym czasie równoważność dwóch rocznych budżetów. Nie dziwi więc fakt, że sprawę musiał rozstrzygnąć PZPN. Finał był taki, że Sokół Ostróda otrzymał swoją należność, ale stosunki między klubami do dziś nie należą do najlepszych. Obecnie Lechia Gdańsk współpracuje z inną ostródzką akademią niepowiązaną z Sokołem.

W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Maria Cichowska-Barzęc, ówczesna dyrektor klubu, mówiła: – Od pewnego czasu mamy taką praktykę, że oddając zawodników do innych klubów, staramy się mieć zagwarantowany procent zysku z ich kolejnego transferu. Mamy kilku wychowanków na szczeblu centralnym. Na takiej zasadzie do Stomilu Olsztyn trafił Piotr Głowacki, a do Legii Warszawa Tomasz Nawotka.

Dawidowicz przeniósł się do Gdańska latem 2011 roku z wówczas czwartoligowego Sokoła. Z Lechią zdobył mistrzostwo Polski U-17, a szansę debiutu w ekstraklasie otrzymał od Bogusława Kaczmarka. Sezon 2013/2014 był najlepszym w wykonaniu „Hieny” w zespole z Pomorza. Dawidowicz był jednym z najlepszych defensywnych pomocników w naszej lidze. To właśnie po tej kampanii do Gdańska zgłosił się klub z Lizbony.

Dawidowicz lepszy niż Renato Sanches

Pierwszy sezon w stolicy Portugalii stał pod znakiem gry Dawidowicza w rezerwach Benfiki. Tam miał okazję grać z takimi zawodnikami jak Ederson, Victor Lindelof, Nelson Semedo, Luka Jović czy Renato Sanches. To właśnie z tym ostatnim Paweł rywalizował o miejsce w wyjściowej jedenastce. Mało kto wie, ale to właśnie Polak wychodził zwycięsko z tej rywalizacji. Sytuację o 180 stopni zmienił jeden z pierwszych treningów przed sezonem 2015/2016.

Dawidowicz był przewidziany do wyjazdu na obóz przygotowawczy z pierwszym zespołem Benfiki. Na jednym z ostatnich treningów w zespole B „Hiena” doznał jednak kontuzji. Uraz wykluczył go z gry na trzy miesiące i sprawił, że jego miejsce w kadrze pierwszego zespołu zajął właśnie Renato Sanches. W tamtym czasie zarówno Jorge Jesus, jak i Rui Vitoria prowadzący Benficę dużo bardziej cenili umiejętności Polaka.

Pech jednego zawodnika jest szansą dla drugiego. Renato Sanches rozegrał kapitalny sezon w lidze portugalskiej. Zaowocował on powołaniem do reprezentacji Portugalii na Euro 2016, bramką w meczu ćwierćfinałowym przeciwko reprezentacji Polski i transferem do Bayernu Monachium. Kto wie, jak potoczyłby się losy jednego z wybrańców Paulo Sousy, gdyby nie ten feralny trening.

Po powrocie do zdrowia Dawidowicz szansy na grę w pierwszym zespole już nie dostał. Zmiana otoczenia i transfer do VfL Bochum miał pomóc w odzyskaniu formy sprzed kontuzji. W 2. Bundeslidze dalej jednak trapiły go problemy zdrowotne. Zaledwie 17 rozegranych spotkań sprawiło, że Bochum nie zdecydowało się na wykupienie Dawidowicza. Swojego szczęścia wychowanek Sokoła postanowił poszukać w Italii.

Znalazł swoje miejsce we Włoszech

Pierwszym przystankiem na drodze do ekspansji Włoch była dla Dawidowicza Sycylia. W zespole US Palermo na zapleczu włoskiej ekstraklasy mieliśmy do czynienia z szeroką grupą naszych rodaków. Szatnię z Dawidowiczem dzielili Thiago Cionek, Radosław Murawski i Przemysław Szymiński. Wypożyczony z Benfiki pomocnik rozegrał tam 27 meczów w regularnym sezonie Serie B oraz dwa w przegranych barażach o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Dla Palermo brak awansu w tamtym sezonie oznaczał poważne problemy finansowe, z którymi klub mierzy się do dziś. Szansę na transfer definitywny były zerowe. Dawidowicza czekał najpierw powrót do Portugalii, a następnie poważna decyzja odnośnie do swojej przyszłości. Południe Włoch Dawidowicz zamienił na północ. Pozostał na tym samym poziomie rozgrywkowym, a jego nowym zespołem został Hellas Werona.

To, czego nie udało się osiągnąć na Sycylii, ziściło się w Weronie. Paweł Dawidowicz został już na stałe przesunięty z pozycji defensywnego pomocnika na środek obrony. „Hiena” był jednym z podstawowych zawodników drużyny Hellasu zdobywającej awans do Serie A. To właśnie wtedy Dawidowicza wpasowano w system gry z trzema środkowymi obrońcami. Dobry sezon Polaka zakończył się definitywnym rozstaniem z Benficą. Hellas wyłożył 3,5 miliona euro, a Paweł podpisał kontrakt obowiązujący do końca czerwca 2022.

W obecnym sezonie Dawidowicz nadal jest podstawowym piłkarzem Hellasu. Za swoje występy zbiera wysokie noty, a klub z Werony zajmuje dziewiąte miejsce w ligowej tabeli. Gra Pawła nie wywoływała takiego rozgłosu jak występy Sebastiana Walukiewicza. W ostatnich kolejkach piłkarz Cagliari jednak ogląda występy kolegów z ławki rezerwowych, podczas gdy Dawidowicz cały czas regularnie występuje w Hellasie Werona. Zapewne dlatego uwagę na byłego piłkarza Lechii zwrócił selekcjoner Paulo Sousa.

Paweł Dawidowicz w reprezentacji

Zgrupowanie drużyny narodowej to dla Pawła Dawidowicza nie pierwszyzna. Wcześniej do grona powołanych zaliczał go Adam Nawałka. To właśnie u tego selekcjonera „Hiena” zaliczył swój debiut w seniorskiej reprezentacji Polski. W wygranym 3:1 meczu z Czechami na stadionie we Wrocławiu Dawidowicz zastąpił na ostatnie cztery minuty Michała Pazdana. Na razie jest to jedyny występ wychowanka Sokoła Ostróda w biało-czerwonych barwach.

Regularnie „Hiena” występował jednak w kadrach młodzieżowych. Występy zaliczał we wszystkich drużynach od U-18 do U-21. Zwieńczeniem reprezentacyjnej przygody z piłką młodzieżową były mistrzostwa Europy w 2017 roku rozgrywane w Polsce. Zagrał w dwóch pierwszych meczach przeciwko Słowakom i Szwedom. Żadnego z tych spotkań Polacy nie wygrali, a na Dawidowicza spadła największa krytyka spośród będących w tym czasie na boisku piłkarzy.

Grający jeszcze jako defensywny pomocnik Dawidowicz był całkowicie bez formy. Poruszał się po boisku bardzo wolno, notował proste straty i nic nie wnosił do gry ofensywnej. W tamtym turnieju Polakom nie udało się nawet awansować z fazy grupowej. Marcowe powołanie do seniorskiej reprezentacji może być dla „Hieny” nowym otwarciem kariery reprezentacyjnej.

Paulo Sousa zapewne zmieni ustawienie taktyczne reprezentacji Polski. Drużyna będzie grała trójką środkowych obrońców, a przy małej liczbie jednostek treningowych Sousie są potrzebni piłkarze zaznajomieni z tym systemem. Dawidowicz jest z pewnością jednym z nich. Obrońca Hellasu pod nieobecność Sebastiana Walukiewicza może być największym wygranym marcowego zgrupowania. Dobre występy w meczach eliminacyjnych mogą dać Pawłowi wyjazd na mistrzostwa Europy. Wyjazd, którego był już blisko pięć lat temu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze