Paweł Brożek z cienia wyszedł (już dawno?)


O Pawle Brożku każdy interesujący się futbolem słyszał od wielu sezonów, jednak dopiero od dwóch lat napastnik krakowskiej Wisły gra tak, jak powinien już chyba dużo wcześniej – czyli najlepiej w lidze na swojej pozycji.


Udostępnij na Udostępnij na

Ciężko powiedzieć, by Brożek miał z górki przez całą swoją karierę. Trafił do Wisły w najgorszym dla niego czasie, kiedy niezaprzeczalnie lśniły gwiazdy Żurawskiego, Frankowskiego czy później – Kuźby. Wychowanek Polonii Białogon Kielce w Wiśle zaczynał u Franciszka Smudy. A „Franz” jak to on, początkowo naśmiewał się z „chuchrawego” napastnika i często w wywiadach mówił, że ten zawodnik nie potrafi nawet dokopać piłki do bramki. Ale były już szkoleniowiec Lecha Poznań nigdy nie twierdził, że Brożkowi brakowało talentu, mówił jedynie, że nie mógł on jednak rozwinąć się na taką skalę, by nawiązać równorzędną walkę z królami strzelców polskiej Ekstraklasy.

W cieniu

Brożek więc był na wypożyczeniach, najpierw w Łódzkim KS, potem w GKS Katowice. Nie zrobił furory ani w jednym, ani w drugim klubie. Wyróżniał się tylko tym, że zawsze pokornie wracał na Reymonta i czekał na swoją szansę. Trenerzy lubili więc takiego zawodnika, z którego coś jeszcze może być, a nie trzeba go wystawiać od razu w pierwszym składzie. Tak głównie robił Franciszek Smuda, a Werner Liczka, który miał swój epizod w Krakowie, wykorzystywał obecnego reprezentanta Polski jako zapchajdziurę rzucając go momentami nawet na prawą pomoc.

Tak więc czekał, a z Krakowa zaczęli mu w końcu ubywać konkurenci. Najpierw Kuźba, potem Żurawski, a na końcu spóźniony Frankowski. Właśnie „Żuraw” zawsze był największym konkurentem „Brozia” w ataku i blokował jego miejsce w drużynie. Ten czekał na swoją szansę, choć coraz mniej cierpliwie. Zaczął przebąkiwać, że jeżeli nadal nie będzie miał miejsca w składzie Wisły, to w końcu odejdzie. Dodatkowo coraz częściej w barwach „Białej Gwiazdy” zaczął pokazywać się jego brat – Piotr. Paweł, jako że należy do ludzi ambitnych, z pewnością miał trudności z zaakceptowaniem całej sytuacji.

Powoli wychodzi…

Ale w końcu nadeszła zmiana na lepsze. Do Celticu zawędrował Żurawski, drużynę objął „cudotwórca” Engel, a w spotkaniu z Panathinaikosem Ateny Brożek pokazał, że bierze na swoje barki atak „Białej Gwiazdy”. Gdy odszedł „Franek”, stał się głównym i praktycznie jedynym groźnym napastnikiem Wisły. W meczu z Lechem Poznań zanotował swój pierwszy hat-trick i ogólnie w sezonie 2005/2006 naskrobał 13 bramek.
Następny sezon miał być jeszcze lepszy, ale zdobywca Mistrzostwa Europy U-18 z 2001 roku doznał kontuzji, która nakreśliła cały jego sezon. Brożek dał się nam wszystkim zapamiętać jako piłkarz nieprawdopodobnie nieskuteczny, marnujący nawet najprostsze okazje, z których wykończeniem nie mieliby problemów podwórkowi gracze. Wtedy każdy grę Brożka zaczął przyjmować z litościwym uśmiechem ma twarzy, wiedząc, że w meczu Wisły zmarnuje co najmniej dwie świetne sytuacje. I na nic zdały się kapitalne występy w Pucharze UEFA, gdzie zdobył cztery gole w trzech meczach. Oprócz zainteresowania ze strony francuskiego Nantes, nic dobrego z tego nie wynikło, a każdy z przymrużeniem oka traktował porównania Kielczanina do Macieja Żurawskiego.

Korony dwie

Ale właśnie wydarzenia związane z francuskim klubem Waldemara Kity to już historia najnowsza. Paweł Brożek dostał konkretną propozycję, jednak do Nantes się nie przeniósł. Mówiono, że dlatego, że się bał. Prawda jest taka, że zostając wtedy na Reymonta podjął najlepszą możliwą decyzję. Zamiast przechodzić do przeciętnego, czy wręcz słabego klubiku francuskiego, Brożek stał się dla Wisły piłkarzem kluczowym, niezastąpionym, bez którego nikt nie wyobrażał sobie siły ofensywnej „Białej Gwiazdy”.

W sezonie 07/08 zdobył upragnioną koronę króla strzelców. W tym sezonie ją obronił, co nie udało się nikomu już dawno, a w barwach Wisły tej sztuki dokonał tylko Kazimierz Kmiecik – dwukrotnie. Brożek przez te dwa sezony dojrzał jak nikt inny, nawet Jakub Błaszczykowski. Przestał marnować okazje, gra ze stoickim spokojem i wielkim zdecydowaniem. Wie, że musi strzelać i to robi, nawet powracając po kontuzji, niezależnie od pozycji, niezależnie od nogi. Stał się piłkarzem może nie kompletnym, ale na pewno ukształtowanym. Ma dobre warunki fizyczne, niesamowitą inteligencję, która objawia się nie tylko podczas meczów, ale także w wywiadach prasowych.

Wyszedł zdecydowanie

Tak, na Pawła Brożka trzeba wylewać tony komplementów, chuchać na niego i dmuchać, bowiem jeżeli odpowiednio pokieruje on swoją karierą, możemy mieć za granicą drugiego Ireneusza Jelenia, który będzie wiedział, czego chce od samego siebie. I to pytanie, czy „Brozio” w ogóle zostanie na Wawelu, jest najważniejszym, szczególnie dla Macieja Skorży. Trener Wisły chce, by napastnik grał jeszcze pół roku. Wiadomo, wszyscy chcą spróbować awansu do Ligi Mistrzów, bo teraz jest „tak łatwo jak nigdy”. Brożek z pewnością do tych elitarnych rozgrywek by się nadawał. Co innego z obecnym składem Wisły Kraków. Można jednak odczytać z ostatnich doniesień prasowych, że ofert na niego po prostu nie ma. Ale wszystko wskazuje na to, że jest to tendencja tylko chwilowa.

I oczywiście można mówić, że Paweł Brożek z cienia wyszedł już dawno. Ja bym jednak przyznał, że dopiero dzisiaj można go nazwać godnym następcą któregokolwiek z trzech wymienionych przeze mnie napastników. On ma jednak nad nimi przewagę, bowiem po trochę „odziedziczył” cech od każdego z nich. Gra świetnie tyłem do bramki, niczym Kuźba, często tylko dokłada nogę, a piłka wpada sama do siatki, jak robił to przed nim Frankowski, wreszcie potrafi przejąć piłkę i przebiec z nią kilkadziesiąt metrów, a potem dokładnie dograć, w stylu Macieja Żurawskiego.

Tak więc w wielkich mękach w Krakowie wychował się napastnik, który ma szansę przebić ich wszystkich. I oby mu się udało, bowiem oglądając karierę Brożka nauczyłem się zmieniać zdanie. Byłem mu przeciwny, teraz kibicuję mu zdecydowanie. Jak powiedział Leo Beenhakker, teraz jest jego czas.

Komentarze
~sukur (gość) - 16 lat temu

Kita jest właścicielem i prezesem Nantes a nie Nancy!
To są dwa różne kluby w dwóch różnych częściach
Francji.

~kibic z wildy (gość) - 16 lat temu

i wtedy zachwyty zgasną. Jest w wieku średnim (26), a
mówi że do Anglii nie bo nieprzygotowany
fizycznie.Chce do Hiszpanii, a tam środkowy napastnik
biega jak wściekły od pola do pola. Chce do Francji,
a tam liczy się szybkość i technika (z całym
szacunkiem, ale technicznie Brożek nieco surowy).
Niemcy- no szybko porachowaliby mu kości i skończyłby
na lawce rezerwowych, a techniką się nie obroni bo to
nie Błaszczykowski, a doświadczenia Wichniarka nie ma
bo ... wiadomo...Wisła Kraków i systematyczne
odpadanie. Z tego co mówi widać że chciałby być
"gzdzieś tam w dobrej drużynie gwiazdą".
Przypominam los Adriana Sikory, który w 2 ligowej
Murcii siedzi na ławce. Brożkowi brak, niestety
charyzmy i charakteru (to cytowane w artykule jego
czekanie na okazję w Wiśle) by wybić się w dobrej,
wymarzonej lidze. A wiadomo, każdy, szczególnie Polak
po przyjściu musi być kilka razy lepszy by wypchnąć
ze składu grającego Niemca, Brazylijczyka, Szweda i
tak dalej. Po mojemu Brożek zostanie w Wiśle, bo...
jak napisałem wyżej... no i brak ofert .

Najnowsze