Patrycja Świątek w drużynie Sportis KKP Bydgoszcz występuje od 2021 roku, a teraz jej klub pożegnał się z kobiecą ekstraligą. Piłkarki z Kujawsko-Pomorskiego do samego końca walczyły o utrzymanie, jednak w końcowym rozrachunku musiały uznać wyższość ligowych konkurentek. Jaki był największy mankament drużyny? Czy zespół chce jak najszybciej ponownie awansować?
Patrycja Świątek w Sportis KKP nie rozegrała zbyt wielu spotkań od pierwszej minuty. Częściej mogliśmy oglądać ją na przykład w rezerwach lub wchodzącą z ławki, jednak ta młoda i wszechstronna zawodniczka jest jedną z tych, na które w Bydgoszczy liczą w przyszłości. Jak ocenia swój dotychczasowy pobyt w klubie? Zapraszamy na rozmowę.
Patrycja, czuć chyba ogromny niedosyt i rozczarowanie po tym minionym sezonie?
Niedosyt to słowo, które nie odwzorowuje nawet w niedużym stopniu tego, co mogłyśmy czuć po wybrzmieniu ostatniego gwizdka w Radomiu. Nie obyło się bez łez. Trudno nie być rozczarowanym, gdy zespół spada do ligi niżej. Chociaż Orlen 1. Liga to nadal poziom ogólnopolski, to jednak każdy oczekiwał od nas i my same od siebie również, że pozostaniemy w elicie. Niestety tak się nie stało.
Co według Ciebie było Waszą największą słabością w lidze?
Myślę, że brakowało nam dobrego wykończenia naszych akcji, być może lepszej organizacji w obronie, gdy sytuacja tego wymagała, i najzwyczajniej w świecie szczęścia, które niegdyś nam dopisywało.
Czyli suma błędów była zbyt duża?
Każdy popełnia błędy, jednak nie każdy był z nich tak surowo rozliczany podczas trwania sezonu jak my.
Kluczowy moment sezonu, który zadecydował o Waszym spadku to…?
Nie odczuwam, aby był jeden kluczowy moment. To było, tak jak mówiłam wcześniej, sumą różnych zdarzeń i problemów. Jednak do samego końca to od nas zależało, czy zapewnimy sobie utrzymanie.
I właśnie mogłyście pozostać w lidze, gdyby udało się wygrać w tym ostatnim meczu…
Ostatni mecz był meczem o wszystko – doskonale zdawałyśmy sobie z tego sprawę i ja również.
Jednak i takie mecze należy rozegrać. Z takich też należy wyciągnąć wnioski, a co najważniejsze, nie załamywać się. Taki jest sport. Nie zawsze jest pięknie i nie zawsze układa się po naszej myśli. Czasem zostawia się serce i zdrowie na boisku, a rezultat meczu nie jest tym wymarzonym – „piłka jest okrągła, a bramki są dwie”.
Tu trzeba wrócić do tego, o czym mówiłaś. Zabrakło skuteczności…
Mimo wielu ataków nie udało się skutecznie sfinalizować akcji i niestety pod koniec meczu to przeciwnik strzelił jedyną bramkę, jak się później okazało – na wagę trzech punktów.
Chcesz zostać w klubie i pomóc mu wrócić do ekstraligi?
Zostaję w Bydgoszczy. Jestem związana z klubem trzyletnim kontraktem, który zgodnie z umową kończy się w przyszłym roku. Spadek to nic przyjemnego, jednak uważam, że czasami trzeba zrobić krok w tył, by wykonać dwa do przodu. Myślę, że celem każdego zespołu, który spadł z ekstraligi, jest ponowny awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy.
Uważasz, że jesteście w stanie awansować już za rok? Czy szczebel niżej będzie wymagający?
Z doświadczenia wiem, że w pierwszej lidze nie ma słabych zespołów. Często wykazują się może mniej piękną grą, a większą walecznością. Z pewnością nikt punktów nie odda za darmo, a każdy skrawek boiska trzeba będzie sobie wywalczyć. W każdej rywalizacji, bez względu na poziom rozgrywkowy, trzeba się wysilić, by rezultat był pomyślny.
Jakie są plany na zespół w nowym sezonie?
Sądzę, iż filar dotychczasowego zespołu się zmieni i na nowo trzeba będzie się zgrywać. To może być początkowo wymagające, ale od tego jest okres przygotowawczy, dopiero po nim można snuć wnioski, czy Sportis będzie w stanie ponownie awansować.
A tak ogólnie jak oceniasz swój dotychczasowy pobyt w Bydgoszczy?
Przyznam, że liczyłam na większą zdobycz minutową na poziomie ekstraligowym. Mimo to pocieszam się faktem, że ostatnie minuty minionego sezonu mogłam spędzić na boisku ekstraligowym, a nie spoglądać na nie z ławki. Cieszę się, że mogłam walczyć do ostatniej sekundy o utrzymanie ekstraligi w Bydgoszczy. Nie ukrywam, że na tym poziomie chciałabym wkrótce zagrać ponownie.
Ponadto podczas dotychczasowego pobytu tutaj zmieniłam swoją pozycję na boisku i z defensorki stałam się zawodniczką ofensywną. Po dwóch latach w Bydgoszczy mogę śmiało stwierdzić, że to w atakowaniu najlepiej się czuję.
Masz jakieś inne cele indywidualne?
Moim celem jest osiągniecie jak najlepszej formy. Dalej będę kontynuować to, co dotychczas robię na siłowni, jak i na boisku, by efekty były widoczne w liczbach i minutach na murawie.
Odchodząc od tematu Twojego klubu, co sądzisz na temat rozwoju kobiecej piłki w Polsce na przestrzeni ostatnich lat?
Ten rozwój jest widoczny gołym okiem. W ostatnim sezonie ekstraligi tak naprawdę każdy z każdym mógł wygrać, jak i każdy z każdym mógł przegrać.
Myślisz, że poziom ekstraligi zaczyna się zbliżać do poziomu tych zachodnich lig?
Trudno mi powiedzieć. Nie jestem ekspertką, by porównywać ligę polską do poziomu lig zachodnich, ale zapewne jeszcze wiele nam brakuje, by im dorównać.
I wydaje się też, że piłkarki mają na co dzień ciut gorzej niż mężczyźni w tym fachu. Z czym jako kobieta musisz się zmagać?
Piłkarki na co dzień nie mają łatwo. Wiem to po sobie. Bardzo często oprócz pracy na boisku muszą pracować poza nim, przez co bardzo często nie mogą w 100% skupić się na tym, co najbardziej kochają – na piłce. Ja mam to szczęście, że mam taką pracę, którą bezproblemowo mogę łączyć z piłką nożną. Mam nadzieję, że piłka kobieca w Polsce będzie kiedyś na tyle popularna, dofinansowana, rozwinięta, by piłkarki mogły jedynie przejmować się problemami boiskowymi.
Powodzenia 🖤