Villarreal zremisował 2:2 z Athletikiem Bilbao w meczu 25. kolejki Primera Division. Prowadzenie gospodarzom dał Senna po pięknym uderzeniu z rzutu wolnego, jednak po przerwie najpierw strzałem głową wyrównał Llorente, a chwilę później złą interwencję bramkarza wykorzystał Susaeta. Remis „Żółtej Łodzi Podwodnej”, także po złej interwencji golkipera, uratował Nilmar.
Starcie na El Madrigal było bardzo ważne dla obydwu ekip. Dla „Żółtej Łodzi Podwodnej” było szansą na pokazanie rywalom, że ubiegłotygodniowa wpadka i porażka 0:4 na Majorce była wypadkiem w drodze do utrzymania się oraz zdobycia bezcennych trzech punktów, ponieważ jej przewaga nad strefą spadkową przed tą kolejką wynosiła zaledwie trzy punkty. Rywal trafił się jednak arcytrudny, gdyż zespół Marcelo Bielsy to jeden z głównych kandydatów do walki o czwartą lokatę, dającą prawo gry w Lidze Mistrzów. Dodatkowo Baskowie w czwartek wywalczyli awans do 1/8 finału Ligi Europy – mimo iż grali w osłabieniu, zdołali pokonać Lokomotiw Moskwa. Faworytem była zatem drużyna gości, jednak nie warto było pozbawiać Villarrealu szans, wszakże rywal przyjechał na pewno zmęczony i nie miał tyle czasu na przygotowanie do tego spotkania. Przybył też bez swoich czołowych graczy, Ikera Muniaina i Oscara de Marcosa.

Już pierwsza groźna sytuacja przyniosła w tym spotkaniu gola, który – jak się miało później okazać – zwiastował, co będzie charakterystyczne dla pierwszej części tego meczu. Po faulu Andera Herrery na Bruno do piłki podszedł Marcos Senna i fantastycznym uderzeniem zza pola karnego nie dał szans Iraizozowi. Spotkanie na El Madrigal było popisem, jak należy wykonywać rzuty wolne, ponieważ kilkukrotnie bramkarze musieli dawać pokaz swoich umiejętności. Strzały Senny po stronie gospodarzy i Davida Lopeza po stronie gości były ozdobą tego spotkania. Marcos Senna mógł w niemal identyczny sposób podwyższyć prowadzenie, ale w 26. minucie tym razem Gorka Iraizoz zdołał obronić jego strzał zmierzający ponownie w samo okienko. Największe zagrożenie w drużynie gości w pierwszej połowie stwarzał Toquero, który w zastępstwie za Llorente starał się szarpać defensywę gospodarzy, ale z mizernym skutkiem.
Najlepszą sytuację w pierwszej połowie goście mieli w 37. minucie, kiedy to po rzucie wolnym z 25 metrów kapitalną interwencją popisał się tym razem Diego Lopez, a strzelec, David Lopez, mógł tylko kręcić głową z niedowierzaniem. Jeszcze przed przerwą na boisku zameldował się Nilmar, który zmienił kontuzjowanego Marco Rubena – jeśli kontuzja okaże się poważna, to sytuacja Villarrealu z napastnikami stanie się dramatyczna. Wielkich emocji w końcowych minutach nie było, zupełnie jakby obie drużyny czekały na przerwę i instrukcje od swoich trenerów. Do przerwy gospodarze prowadzili jak najbardziej zasłużenie, prezentowali lepszą piłkę od Basków, w grze których było widać brak wspomnianych de Marcosa, Muniaina oraz Llorente. Ten ostatni pojawił się na boisku po przerwie w miejsce skrzydłowego Davida Lopeza – Marcelo Bielsa całkowicie przemeblował zespół.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Nikt nie wie, dlaczego w 53. minucie Llorente nie doprowadził do wyrównania, kiedy po dośrodkowaniu z prawego skrzydła uderzył z kilku metrów głową, jednak obok słupka – Bask zwykł takie piłki zamieniać na gole z zamkniętymi oczami. Po drugiej boiska także wiele się działo, a akcja Martinucchio w 58. minucie była doprawdy niesamowita. Przejął on piłkę przed polem karnym, minął pierwszego obrońcę, przerzucił piłkę najpierw nad drugim, a potem na kolejnym defensorem i oddał strzał, jednak… chybił z pięciu metrów! Była to niesamowita akcja Argentyńczyka, która zemściła się już trzy minuty później. Z prawej strony dośrodkował Toquero, piłka spadła na głowę Llorente i napastnik musiał zdobyć wyrównującego gola. Był to chyba najlepszy możliwy prezent urodzinowy, jaki Fernando mógł sobie sprawić, w niedzielę obchodził on bowiem 27. urodziny.
Spotkanie to stało na wysokim poziomie, a na ponowne prowadzenie mógł gospodarzy wyprowadzić Nilmar w 64. minucie. Brazylijczyk chciał chyba przypomnieć kibicom o swoich umiejętnościach, ponieważ jego akcja była przebojowa – założył siatkę pierwszemu obrońcy, drugiego minął efektownym zwodem, jednak jego strzał przeleciał tuż obok dalszego słupka bramki Iraizoza. Po raz kolejny niewykorzystana sytuacja zemściła się na Villarrealu, gdyż w 67. minucie Athletic wyszedł już na prowadzenie. Piłkę w środku boiska przejął Ander Herrera i natychmiastowym, kilkudziesięciometrowym podaniem uruchomił grającego w drugiej połowie na prawym skrzydle Susaetę, a ten po imponującym sprincie wbiegł w pole karne i mocnym strzałem pokonał Diego Lopeza, który mógł zachować się dużo lepiej. Mimo iż w pierwszej odsłonie to bramkarze ratowali swoje zespoły, w drugiej połowie zawalili solidarnie po golu. Villarreal wyrównał już minutę później. Dość mocny strzał z kilkunastu metrów oddał Borja Valero, Gorka wypluł piłkę przed siebie, a tam już czekał Nilmar, który spokojnie dobił uderzenie.
Dwie minuty po wyrównaniu powinien zostać podyktowany rzut karny dla Athleticu po tym, jak w polu karnym popychany Llorente nie zdołał dosięgnąć piłki i upadł, jednak sędzia nic sobie nie robił z protestów piłkarza. Llorente miał szansę na rozstrzygniecie losów spotkania w 88. minucie, kiedy piłka przeleciała obok dwójki obrońców i trafiła prosto pod nogi napastnika, ale jego strzał zablokował Diego Lopez. W ostatnich minutach Athletic podkręcił jeszcze tempo spotkania, jednak ani strzały Susaety, ani Ibaia nie znalazły drogi do bramki i ostatecznie po świetnym widowisku obie drużyny podzieliły się punktami.