Mecz Polska - Portugalia tuż-tuż, już za rogiem. Od starcia, które może urosnąć do miana legendy dzieli nas, w chwili pisania tego tekstu, więcej niż doba, pojawia się gęsia skórka, delikatne ciarki, uczucie przyjemnego, aczkolwiek wciąż chłodu. Gdzieś w zakamarkach umysłu pojawia się także niepewność i zwątpienie, podyktowane między innymi tym, co zauważyliśmy już dawno – krótką kołdrą, a więc, z polskiego na nasz, mizerną jakością reprezentacyjnej ławki rezerwowych. I mamy przeświadczenie graniczące z pewnością, że selekcjoner Nawałka zna to uczucie.
Siedemdziesiąta, osiemdziesiąta, dziewięćdziesiąta minuta meczu ze Szwajcarią. Czterdzieści milionów ekspertów od motoryzacji i piłki nożnej krzyczy „Nawałka zmieniaj, motyla noga!”. I może rzeczywiście, zmiany były potrzebne, może powiew świeżości na murawie przydałby się w drugiej połowie. Może wtedy nie zostalibyśmy przez Szwajcarów stłamszeni. Ale zróbmy to, co zrobiła większość narodu oglądająca sobotnie spotkanie – postawmy się w roli Adama Nawałki. Jednak zróbmy to z chłodną głową, rozumnie, bez paniki i pośpiechu.
Obraz nędzy i rozpaczy
– Faken, faken, faken, co by zmienić. W środku kaplica, grają z nami, jak chcą. Szkoda, że nie mamy długich rękawów, chłopcy mogliby pooddychać trochę dłużej. Dobra, myśl, Adam, myśl.
Nawałka odwraca się w kierunku swojej ławki rezerwowych i widzi. Obraz nędzy i rozpaczy. Obraz, którego wolałby uniknąć. Widzi zgraję, której, wbrew medialnym zapowiedziom, nie do końca ufa.
– Trzeba spokoju, rozwagi, doświadczenia i cwaniactwa. Peszko!… Nie, Peszko widzi tylko czubki swoich butów, jeździec bez głowy.
Dobra, spokój, rozwaga… Starzyński!… Nie, Starzyński nieograny, utopi się chłop w tej głębokiej wodzie.
Nie pozwolą, faken, nam na nic ci Szwajcarzy. Dobra, trzeba podostrzyć. Jodła!… Ale jest dopiero siedemdziesiąta, wpuszczę go teraz, to złapie dwie i do bazy. Spokojnie, Adaś, spokojnie, czekaj.
Nie mamy pewności, czy do takiego wewnętrznego monologu faktycznie w głowie Adama Nawałki doszło, ale prawdopodobieństwo nie jest wcale takie małe. Selekcjoner widzi tę grupę codziennie, a przygląda jej się już od ponad dwóch lat. Jakiś czas temu wykrystalizowała mu się żelazna jedenastka, która po małych korektach spowodowanych kontuzjami z powodzeniem walczy na Euro. I Nawałka za nic w świecie nie chce tego układu zmieniać.
Panowie, trochę wam brakuje, jak pogracie, to ochłapy
Obserwując to, w jaki sposób swoją ławką zarządza selekcjoner, można odnieść wrażenie, że Nawałka niespecjalnie lubi się spieszyć. Woli na spokojnie wszystko przeanalizować, nie daje się porwać emocjom. Ufa tym, których upchnął do wyjściowej jedenastki. Z kolei tym, których posadził na ławce każdym meczem na Euro, daje, w naszym mniemaniu, jasny i wyraźny znak: – Panowie, trochę wam brakuje, jak pogracie, to ochłapy.
Co więcej grupa „stałych zmienników” jest dość wąska. Pewniakiem do wejścia jest Jodłowiec, na końcówki najczęściej wchodzi Peszko, w meczu z Portugalią dostępny będzie również Kapustka. Gdybyśmy mieli typować, którzy z zawodników zameldują się we czwartek na murawie w Marsylii z ławki rezerwowych, to wykluczając wszelkie zmienne w postaci kontuzji, udaru słonecznego czy grypy żołądkowej, to ta trójka jest w gronie absolutnych pewniaków. Najpewniejszych z pewnych.
Dalej nie ma nic. Pustka, otchłań, nicość.
***
Rzecz jasna te nasze wypociny nie są krytyką w stronę Nawałki. Bo po pierwsze, niejednokrotnie pokazał, że to on wie lepiej i możemy się jedynie cieszyć, że to on dzierży selekcjonerską buławę, a po drugie ćwierćfinał mistrzostw Europy to nie czas na eksperymenty. Skoro trener upodobał sobie grupę piłkarzy, do których ma zaufanie, to nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, by cokolwiek w tej materii zmieniać.
Ławka rezerwowych owszem, jest krótka. Niespecjalnie mamy czym straszyć, próżno szukać tam zmienników w stylu Solskjeara. Ale skoro z takimi zasobami ludzkimi Nawałka dowiózł nas do ćwierćfinału, to dlaczego mamy nie wierzyć w to, że zawiezie nas do półfinału.
Słyszymy w głowie głos, co może być z deka niepokojące, ale olać to, że Portugalia wcale nie musi być dla nas mostem w Arnhem. Portugalia wcale nie musi być dla nas „o jednym meczem za daleko”.
To nic, że spod tej krótkiej kołdry symbolizującej niewielką jakość ławki rezerwowych wystają nam stopy.
Ważne, że na tych stopach mamy siedmiomilowe buty.