Po raz kolejny Premier League nas nie zawiodła. Znów poczuliśmy klimat angielskich rozgrywek. Jednakże całą naszą radość, jak i również niezadowolenie przyćmił jeden wielki fakt. "The Special One" powrócił do swojego zawodu. 13. kolejka najlepszych angielskich rozgrywek okazała się bardziej szczęśliwa dla Portugalczyka niż dla jego byłej drużyny.
Cóż, Premier League znów nam pokazała, jak bardzo jej potrzebujemy, gdy jej nie ma. Dlatego też 13. kolejka angielskiej ligi była wielkim powrotem naszej kochanki. Pierwsze wyjazdowe zwycięstwo Tottenhamu od 307 dni, ważna wygrana „The Citizens” nad Chelsea, męczarnie Liverpoolu na Selhurst Park czy też zwycięstwo Burnley w nieskomplikowanym stylu znów zaszczepiły w nas chęć spędzenia weekendów przed telewizorem. W dodatku „Kanarki” przebudziły się na Goodison Park, wygrywając pierwsze spotkanie od dwóch miesięcy.
Za to po raz kolejny Unai Emery zawiódł kibiców „The Gunners” w domowym starciu z Southampton. Ponadto „Czerwone Diabły” znów „uszczęśliwiły” swoich sympatyków, remisując 3:3 na wyjeździe z Sheffield. Z kolei „Wilki” pożarły na wyjeździe Bournemouth, notując tym samym ósmy mecz w Premier League bez porażki. Co więcej, Leicester nie zdjęło nogi z gazu i wygrało w delegacji z Brighton. A ostatni mecz angielskiej kolejki przypieczętowała wygrana Aston Villi, która odprawiła z kwitkiem Newcastle.
"They look like a Jose Mourinho team after one game."
"They are going to be a MASSIVE threat over the next few years!"
The new Spurs chief claps his fans and congratulates his players after a winning start 👏 pic.twitter.com/tvNssiXddD
— Football on TNT Sports (@footballontnt) November 23, 2019
Pakerzy
Niewątpliwie wybór pakerów tej kolejki był jednym z trudniejszych. Jednakże doszliśmy do wniosku, że wyróżnienie otrzyma Jamie Vardy. Anglik po raz kolejny dał uśmiech na twarzach sympatyków Leicester. Tym razem w starciu z Brighton. 12. zdobyty gol w lidze i asysta przy bramce Ayoze Pereza są kolejnym dowodem na to, że Anglik mimo wieku nadal potrafi pokazywać się ze świetnej strony.
Tym samym 32-letni napastnik Leicester powiększył swoją przewagę bramkową w walce o miano króla strzelców Premier League. Czy Anglik jest w stanie znów przekroczyć próg 24 goli, jak miało to miejsce w sezonie 2015/2016, kiedy Leicester sensacyjnie zdobyło tytuł mistrza Anglii? Przekonamy się w maju, gdy sezon będzie dobiegał już końca.
Zespołem, który zasłużył na otrzymanie medalu za występ, jest Burnley. „The Clarets” odnieśli pewne zwycięstwo na wyjeździe z Watfordem. Było to piąte spotkanie bez straty gola. Podopieczni Seana Dyche’a ponownie pokazują, że gra w sposób prosty oraz zwyczajny może być skuteczna w starciach z przeciwnikami. Co ciekawe, Burnley zdobyło więcej bramek (20) w lidze niż Manchester United (19), co pokazuje, że mimo lat „The Clarets” nadal potrafią nas zaskakiwać.
13. kolejka była również powrotem Jose Mourinho na ławkę trenerską. W związku z tym uznaliśmy, że wygrana „Spurs” na wyjeździe z West Hamem była zasługą Portugalczyka. Co prawda Jose nie do końca może być zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Głównie ze względu na stracone dwa gole. Jednakże były trener Chelsea wlał nową nadzieję w serca kibiców „Spurs”. W końcu można było dostrzec, że gwiazdy zespołu znów wzięły na siebie ciężar gry. Możliwe, że przez to nadejdą lepsze dni dla Tottenhamu.
Number 31 – Jamie Vardy vs Brighton (a) 23.11.19#lcfc #BlueArmypic.twitter.com/b9OqpOISPm
— Blue Army TV 📺🦊 (@bluearmy) November 24, 2019
Frajerzy
Niestety przechodzimy do tej gorszej strony 13. kolejki Premier League. Znalazło się w niej kilka osób, które odebrały status frajera kolejki. Takie miano otrzymał od nas Kepa Arrizabalaga. Pomimo że zespół Franka Lamparda pokazuje atrakcyjny i przyjemny dla oka futbol, to występują w nim pewne mankamenty. Jednym z nich jest hiszpański bramkarz, który nie pokazuje się z dobrej strony. W ten weekend miał udział przy pierwszej straconej bramce przez Chelsea. Niestety Kepa znów zawiódł i nie uratował londyńczyków przed stratą punktów. Obecnie Hiszpan nie może być zachwycony swoją postawą, ponieważ puścił już aż 19 goli w tym sezonie Premier League.
W miniony weekend Watford przegrał u siebie 0:3 z „The Clarets”. Faktycznie, „Szerszenie” nadal nie potrafią się wydostać z dołka. Ostatnie miejsce w lidze i pięć zdobytych punktów od początku października nie są dobrym prognostykiem. Nic nie wskazuje na to, by postawa ekipy Quique Floresa miała się zmienić. Watford jest w kryzysie i pomimo że we wcześniejszej kolejce odniósł zwycięstwo z Norwich, to nadal nie widać stałego progresu w ich grze.
Ostatnim frajerem jest Unai Emery. Nie ma się co dziwić, że właśnie ten szkoleniowiec otrzymał taki status. Jego Arsenal znów zawodzi. Walka u siebie o remis do ostatnich minut z beznadziejnym w tym sezonie Southampton jest kolejnym pstryczkiem w nos hiszpańskiego szkoleniowca. Dokładnie 6 października Arsenal zaliczył swoje ostatnie zwycięstwo w lidze w meczu z Bournemouth. Co ciekawe, od ich ostatniego starcia „The Cherries” zdobyły o trzy punkty więcej od Arsenalu. Możliwe, że to ostatnie dni hiszpańskiego trenera na Emirates Stadium.
Angielski rodzynek
W miniony weekend popis swoich umiejętności dał Mason Greenwood. Młodziutki Anglik wszedł na ostatnie 15 minut meczu i pomógł „Czerwonym Diabłom” uniknąć porażki. Wejście Anglika dało powiew świeżości w grę zespołu. 18-latek strzelił bramkę, która przyczyniła się do remisu Manchesteru United z Sheffield. A tym samym zwiększyło to szanse Greenwooda na wyjście w pierwszym składzie w następnych spotkaniach.
Podsumowanie
Pakerzy:
- Jamie Vardy
- Jose Mourinho
- Burnley
Frajerzy:
- Unai Emery
- Kepa Arrizabalaga
- Watford
Angielski rodzynek:
- Mason Greenwood