Już za kilka dni rozpocznie się sierpień, a karuzela transferowa, której głównym bohaterem jest Nicolas Otamendi, kręci się coraz szybciej. Zawodnik jest zdeterminowany do odejścia, jednak klub będzie starał się go u siebie zatrzymać. Mimo to wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerują, że Argentyńczyk już w najbliższych dniach zmieni swojego pracodawcę, a na konto Valencii wpłynie spory zastrzyk gotówki.
Gdybym miał za zadanie opisać lidera drużyny, gościa, którego szanuje każdy kolega z zespołu i zdecydowana większość kibiców, bez wątpienia mógłbym posłużyć się postacią Nicolasa Otamendiego. Wielki, brodaty chłop budzi postrach wśród napastników rywali i walczy o każdą piłkę. Interwencje takie jak wyciągnięcie piłki spod nóg Bale’a na szóstym metrze pola karnego zapadają w pamięć. Fani Valencii będą jednak musieli szukać nowego idola, ponieważ 27-letni Argentyńczyk za wszelką cenę chce zmienić otoczenie. Jak na razie karuzela transferowa z nim w centralnym punkcie robi się coraz ciekawsza.
Otamendi w Europie zaczął zwracać na siebie uwagę skautów podczas występów w FC Porto. Tam rządził i dzielił na murawie, a jak dobrze wiadomo, na starym kontynencie nie ma prawdopodobnie lepszego miejsca na wybicie się niż klub z Estadio do Dragao. Rok temu przeniósł się do Valencii, gdzie lokalni fani pokochali go niemal od pierwszego kopnięcia futbolówki. Dzięki jego postawie zespół Nuno nabrał charyzmy i zyskał lidera z krwi i kości.
Wzajemne uczucie posypało się po zakończeniu sezonu, kiedy to Otamendi przebywający na Copa America powiedział, że stanowisko jego agenta jest jego stanowiskiem. Tym jednoznacznym stwierdzeniem 27-latek zakomunikował wszystkim, że swojej kariery nie chce łączyć z dalszym przebywaniem w zespole „Los Che”. Medialna ofensywa ruszyła z kopyta, łącząc gracza z coraz to nowymi zespołami.
⚽️Si crees en ti,ni el cielo será tu límite ⚽️ pic.twitter.com/avuES0qCUI
— Nicolas Otamendi (@Notamendi30) March 21, 2015
Początkowo to właśnie on miał być następcą Sergio Ramosa w Realu Madryt. Otamendi ma w sobie dość charyzmy, żeby wypełnić lukę, którą zostawiłby po sobie wychowanek Sevilli. Wszystko wskazuje jednak na to, że Ramos nie odejdzie do Manchesteru United, a w tym kierunku powędruje właśnie stoper „Nietoperzy”. Największym pytaniem wydaje się to, w której części miasta wyląduje Nico, którym zainteresowanie przejawia także bogaty sąsiad z Eastlands. Zawodnik w sobotę wraca z przedłużonego po Copa America urlopu, aby rozpatrzyć wszystkie oferty i przedyskutować sprawę z włodarzami Valencii.
Jorge Mendes rozmawiał z wysłannikami klubów z Manchesteru. Po opuszczeniu Valencii Otamendi mógłby liczyć na zarobki rzędu 3,5–4 miliona euro. Serwis transfermarkt.de wycenia Argentyńczyka na 25 milionów w europejskiej walucie, jednak „Nietoperze” mogą zainkasować dwa razy więcej, bo tyle wynosi klauzula odstępnego wpisana w kontrakt Otamendiego. To duża kwota jak za środkowego obrońcę, jednak kiedy do gry wkracza City, to dobrze wiemy, że pieniądze schodzą na drugi plan.
Nuno będzie chciał przekonać Otamendiego do pozostania w klubie, ale doskonale wie, że to bardzo trudne zadanie. Na Mestalla stoper nie może liczyć na tak wysokie zarobki jak w Anglii, a także z głowy wybić może sobie walkę o najważniejsze trofea. Superdeporte.es twierdzi, że w przypadku braku porozumienia z City bądź United, Otamendi jest gotowy na spędzenie jeszcze jednego sezonu w Valencii. To profesjonalista, który wolałby jednak uniknąć takiego rozwoju wypadków. Sprawa powinna rozstrzygnąć się na przestrzeni nadchodzącego tygodnia.