Kraj Basków. Region w północnej Hiszpanii, wyjątkowy pod wieloma względami. Jednym z miast Kraju Basków jest Bilbao. Miasto znane między innymi z wybudowanego w nowoczesnym stylu muzeum Guggenheima. Inną wizytówką zarówno miasta, jak i całego regionu jest wyjątkowy klub piłkarski – Athletic Bilbao.
Athletic Club de Bilbao został założony w 1898 roku. W tym czasie w Bilbao często przebywali brytyjscy marynarze, którzy dla zabicia czasu grali w piłkę nożną. Oprócz tego ze studiów w Anglii wróciła do miasta grupa studentów, która podczas pobytu na Wyspach pokochała futbol. Miejscowi pokochali ten sport, co zaowocowało utworzeniem w 1898 roku Athletic Club. Swój klub założyli także Anglicy. W 1902 roku oba klubu połączyły się, tworząc Club Vizcaya, jednak już rok później nazwa klubu została zmieniona na Athletic Club de Bilbao. Brytyjskie korzenie klubu tłumaczą, skąd wzięła się ta obco brzmiąca nazwa. Warto w tym miejscu przytoczyć historię o powstaniu Atletico Madryt. Drużyna z Madrytu została założona przez studentów z Bilbao i początkowo była filią klubu z Kraju Basków. Atletcio nosiło nawet tę samą nazwę – Athletic Club de Madrid. W 1942 roku generał Francisco Franco wydał dekret, który zakazał klubom sportowym używania nazw pochodzących z języków obcych. Wtedy też narodziło się Atletico.
Tym, co charakteryzuje Athletic spośród klubów z całego świata, jest zasada cantera. Zasada, której klub jest wierny ponad sto lat, została wprowadzona w 1912 roku. Zgodnie z nią klub nie zatrudnia graczy, którzy nie mają baskijskiego pochodzenia. 100 lat temu zapewne nie robiło to na nikim wrażenia. Futbol dopiero raczkował, a drużyny i tak składały się z graczy mieszkających w okolicach. Jednak dziś, w czasie gdy futbolem rządzą miliony euro, stanowczość Athleticu w stosowaniu tej zasady zasługuje na podziw.
Pierwszym słowem, które przychodzi mi do głowy, gdy myślę o „Los Leones”, jest honor. Honor, którego tak brakuje w dzisiejszym futbolu. Jeśli masz do dyspozycji miliony, możesz mieć wszystko. No prawie wszystko. Jedyne, czego nie można kupić, to szacunek kibiców. Wszyscy wiemy, jak fani piłki nożnej patrzą na kluby typu Paris Saint Germain czy Manchester City. Athletic Bilbao tych milionów nie ma. Wybór piłkarzy do klubu także jest dramatycznie ograniczony. Jednak mimo to klub z Kraju Basków to jedna z najbardziej utytułowanych drużyn w Hiszpanii.
„Los Leones” osiem razy zdobyli tytuł mistrza Hiszpanii. Pod względem licznych tytułów ustępują tylko Realowi, Barcelonie i Atletico. W Pucharze Króla więcej tytułów ma tylko Barcelona. 26 przy 23 Athleticu. 30 maja Baskowie staną przed szansą na zniwelowanie tej różnicy. W finale Copa del Rey zmierzą się na Camp Nou właśnie z FC Barcelona. Athletic Bilbao to jedyny klub, obok Realu Madryt, który nigdy nie opuścił najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii. I chociaż ostatnie sukcesy „Los Leones” osiągnęli w 1984 roku, kiedy zdobyli podwójną koronę, wygrywając mistrzostwo i Puchar Króla, to klub z Bilbao wciąż utrzymuje się w czołówce La Liga. Ubiegły sezon Athletic ukończył na czwartym miejscu, dającym prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów.
W tym sezonie „Lwy” mają się nieco gorzej. Sezon rozpoczęły od dwumeczu kwalifikacyjnego z SSC Napoli. Po remisie 1:1 i wygranej 3:1 Athletic awansował do Champions Leauge. Na krajowych podwórkach nie było już jednak tak różowo. Inauguracja sezonu to porażka z Malagą. W drugiej kolejce przyszła kolej na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Przeciwnikiem była drużyna Levante. Mecz zakończył się wynikiem 3:0, jednak kolejne tygodnie były dla kibiców „Los Leones” bardzo trudne. Sześć meczów bez wygranej, z czego aż cztery przegrane. Athleticowi zajrzało w oczy widmo pierwszego historycznego spadku. Jak się okazało, 18. miejsce w tabeli zmobilizowało walecznych Basków, bo w kolejnych sześciu spotkaniach ani razu nie zeszli z boiska pokonani. Historia jednak kołem się toczy. Athletic wydostał się ze strefy spadkowej i po raz kolejny zaliczył serię sześciu spotkań bez zwycięstwa. Na półmetku sezonu „Los Rojiblancos” zajmowali 13. miejsce w tabeli. Druga część sezonu jest dla Basków zdecydowanie lepsza. Tylko trzy porażki i awans na siódme miejsce w tabeli. Do zajmującego szóste miejsce Villarrealu Athletic traci w tym momencie sześć punktów. (Swoją drogą, przedziwne, jak ta liczba prześladuje w tym sezonie graczy z San Mames). Jeśli weźmiemy pod uwagę aktualną dyspozycję obu drużyn, „Lwy” mają jeszcze szansę dogonić „Żółtą Łódź Podwodną”. Dlaczego to takie ważne? Szóste miejsce jest ostatnim gwarantującym grę w europejskich pucharach. Jeśli Athleticowi uda się odrobić kilka punktów, to kluczowa może się okazać ostatnia kolejka, w której „Los Leones” zmierzą się z Villarrealem. Oczywiście zdobycie Pucharu Króla również otworzy podopiecznym Ernetso Valverde drogę do Europy. Jednak patrząc na Barcelonę, mało prawdopodobne wydaje się, by ktoś był w stanie ją zatrzymać.
W Lidze Mistrzów Baskowie trafili do grupy H, w której musieli się zmierzyć z Szachtarem Donieck, BATE Borysów i FC Porto. Trzy porażki, dwie wygrane i jeden remis dały „Los Rojblancos” siedem punktów i trzecie miejsce w tabeli swojej grupy. Oznaczało to, że na wiosnę przyjdzie im grać w Lidze Europy. W 1/16 finału los skrzyżował piłkarzy Ernesto Valverde z FC Torino. Niestety po emocjonującym dwumeczu europejska przygoda Athleticu w sezonie 2014/2015 zakończyła się.
Najlepszym strzelcem Athleticu w tym sezonie jest Artiz Aduriz. Ten doświadczony napastnik strzelił w tym sezonie 23 gole w 44 meczach. W każdej lidze byłby on uważany za jednego z najlepszych napastników. Hiszpania jednak rządzi się swoimi prawami, a raczej rządzą nią Messi i Cristiano. Nie zmienia to jednak faktu, że Aduriz jest „Lwom” niezbędny. Blisko połowa goli, które zdobył klub z Bilbao w lidze, została strzelona przez tego napastnika. 15 goli Aduriza na 34 całej drużyny. Zachowując proporcję, śmiało można powiedzieć, że w Bilbao zależy od niego równie dużo co od Ronaldo i Messiego w Madrycie i Barcelonie. Kolejnym ważnym ogniwem drużyny Ernesto Valverde jest bramkarz – Gorka Iraizoz. Aż 12 razy w tym sezonie Hiszpan zachował czyste konto. Takim samym wynikiem może się w tej chwili pochwalić chociażby Iker Casillas. Athletic Bilbao to nie tylko doświadczeni gracze. Spośród młodych zawodników trzeba wyróżnić Aymerica Laporte. Francuz baskijskiego pochodzenia mimo młodego wieku (22 lata) w barwach „Lwów” rozegrał już 108 spotkań. Laporte jest drugim najczęściej wykorzystywanym przez Valverde graczem. Francuz spędził w tym sezonie na boisku już blisko 4000 minut.
Miasteczko sportowe z obiektami treningowymi Athleticu powstało w Lezamie w 1971 roku. Lezama to także nazwa szkółki piłkarskiej, w której „Los Rojiblancos” szlifują swoje talenty. Jest to jedna z najlepszych szkółek piłkarskich w Hiszpanii. Każda drużyna Athleticu, nawet ta najmłodsza, ma do dyspozycji cały sztab szkoleniowy. Trenera, asystenta, lekarza, masażystów czy trenera od przygotowania fizycznego. W Lezamie kładą nacisk nie tylko na kwestie sportowe. Znajduje się tam również szkoła, w której uczą się młodzi piłkarze „Lwów”. Bardzo ważne jest również budowanie tożsamości narodowej młodych Basków.
Athletic Blibao przeczy wszystkiemu, co ciśnie się na usta, gdy patrzymy na dzisiejszy futbol. Piłkarze „Los Leones” na każde spotkanie mogą wchodzić z podniesionymi głowami. Zawodnicy tej drużyny są częścią czegoś wyjątkowego i niepowtarzalnego. I mimo wszystkich przeciwności i nierównych szans wciąż dzielnie walczą. Walczą, bo wierzą w ideę, która czyni ten klub tak wyjątkowym.