Onyszko: Za 50 lat dogonimy Duńczyków


Arkadiusz Onyszko przez 12 lat występował w lidze duńskiej. Po tym czasie postanowił wrócić do ojczyzny, by kontynuować swoją sportową karierę. 37-letni bramkarz wywiadzie dla Polskiego Związku Piłkarzy wypowiedział się na temat naszej sytuacji w kraju oraz Danii.


Udostępnij na Udostępnij na

Po przyjeździe do Polski golkiper związał się umową z Odrą Wodzisław Śląski, a po kilku miesiącach sięgnęła po niego Polonia Warszawa, podpisując z nim dwuletni kontrakt. Wszystko szło po myśli zawodnika aż do 18 lipca 2010 roku, kiedy to życie Onyszki diametralnie się zmieniło. Lekarze tego dnia wykryli u niego niewydolność nerki i jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Działacze „Czarnych Koszul”, dowiedziawszy się o problemach zdrowotnych ich podopiecznego, postanowili za wszelką cenę rozwiązać z nim umowę.

– Polska jest w Unii Europejskiej, pracownik powinien mieć takie same prawa jak wszędzie indziej. W Danii, zanim podpiszesz kontrakt, to jest on wysyłany do związku zawodowego. Tam dokonują sprawdzenia, czy wszystko jest ok, czy wszystko zgodne jest z prawem. Tak że nie ma możliwości, aby podpisać umowę bez ich wiedzy. U nas kluby nie są do tego zobowiązane, ale zawodnicy powinni korzystać z tego, że PZP również zapewnia takie usługi. To nie jest komunizm – stwierdził Onyszko zapytany o kwestię podpisywania kontraktów.

Kolejne pytanie dotyczyło problemu, jaki istnieje w Polsce.

– Nie może być tak, że klub ma 80% racji, a zawodnik 20. U nas to wygląda tak przyjechałem do Odry Wodzisław, ci nie płacą miesiąc, dwa, a chłopaki mówią, że to tylko dwa miesiące. Grając w Danii przez dwanaście lat, nie było ani razu opóźnienia. Jeżeli duński klub nie zapłaciłby w terminie, to od razu są kary. W takiej sytuacji pracodawca musiałby liczyć się z sankcjami za to, iż ja nie mogłem opłacić miesięcznych opłat. U nas wszyscy krzyczą, chcą mieć pieniądze na czas, ale gdy przychodzi do działania, to już nie potrafią się postawić – powiedział golkiper.

Nie zabrakło także pytania o byciu polskich klubów ponad prawem.

– Dowiedziałem się, że polskie przepisy zakładają, iż po sześciomiesięcznym okresie choroby zawodnika klub może rozwiązać kontrakt. W Danii tego nie ma, bo gdy wiążesz się z zespołem, to pracodawca musi płacić. Niezależnie, czy ty grasz czy nie. Jak podpisywałem kontrakt z Odrą, to miałem wrażenie, że oni z miejsca zakładają, iż nie będą mi płacić. Przecież nie dostałem nawet pierwszej pensji. Pod względem organizacyjnym, bazy treningowej, to minie jeszcze z następne 50 lat, nim to podgonimy i zrozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi – wyjawił polski gracz.

Komentarze
~abik (gość) - 14 lat temu

Ma racje dość że nie grają to te dmuchawki ze
sterydów przeginają...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze