ONBG: Adam Ratajczyk – nadzieja ŁKS-u, która chce iść w ślady Neymara


Ratajczyk był jednym z nielicznych piłkarzy ŁKS-u, dla których ekstraklasa stała się trampoliną do wielkiej piłki

12 sierpnia 2020 ONBG: Adam Ratajczyk – nadzieja ŁKS-u, która chce iść w ślady Neymara
Artur Kraszewski/ŁKS Łódź

Równo dwa miesiące temu stał się pełnoletni, a już w swoim piłkarskim CV ma znacznie więcej uzupełnionych rubryk niż starsi koledzy. W rundzie wiosennej PKO Ekstraklasy poczynił ogromny postęp, stał się podstawowym wyborem zarówno trenera Moskala, jak i Wojciecha Stawowego i ze świetnej strony przedstawił się polskim kibicom. Adam Ratajczyk sportowo i mentalnie jest już gotowy na wielką piłkę.


Udostępnij na Udostępnij na

A przecież jeszcze niedawno perspektywa gry na takim poziomie wydawała się bardzo odległa. Druga część zeszłego sezonu odmieniła Adama Ratajczyka. Wówczas jeszcze 17-latek, rzucony na głęboką wodę, nie spalił się, przeciwko doświadczonym ekstraklasowiczom pokazywał najlepszą wersję siebie na boisku i udowodnił, że dorosła piłka to dla niego nie są już za duże buty.

Cierpliwość

Do Łódzkiego Klubu Sportowego Adam Ratajczyk trafił ze Znicza Pruszków, w barwach którego między innymi został w 2017 roku wybrany najlepszym zawodnikiem mistrzostw Polski kadr wojewódzkich. Już wtedy było wiadomo, że mamy do czynienia z ogromnym talentem na polską skalę. Mimo przeciętnych warunków fizycznych „Rataj” inteligencją i prezencją boiskową znacznie przerastał swoich rówieśników.

Nie umknęło to uwadze dyrektora sportowego ŁKS-u – Krzysztofa Przytuły – który w czerwcu 2018 roku zaklepał transfer Ratajczyka do łódzkiego klubu. – Adam był obserwowany od kilku miesięcy (…) Decydujemy się na taki krok, widząc w tym zawodniku olbrzymi potencjał – mówił zaraz po zakontraktowaniu wówczas jeszcze 16-letniego piłkarza dyrektor Przytuła.

Artur Kraszewski/ŁKS Łódź

Jednak nie z miejsca Ratajczyk miał zostać włączony do pierwszej drużyny ŁKS-u. W klubie zadbano, aby młodego zawodnika wdrażać w spokojnym tempie, bez zbędnego pośpiechu. – Etap początkowy to wdrożenie Adama w struktury klubu i czas na zapoznanie się z klubowym środowiskiem. Przez kilka pierwszych miesięcy zawodnik znajdzie się pod obserwacją trenerów Drechslera, Pogorzały i Wróblewskigo. Dołączy również do Szkoły Gortata –opowiadał w rozmowie na stronie klubowej Krzysztof Przytuła.

A z łączeniem nauki ze sportem problemów Adam nie ma. Pracowitość udało mu się wypracować zarówno na boisku, jak i poza nim. – Ze względu na to, że treningi często pokrywają się z zajęciami, dopytuje się nauczycieli o zaliczenia i wychodzą mu one bardzo dobrze – mówił nam jeden z trenerów drugiego zespołu ŁKS-u, gdzie Ratajczyk dojrzewał do występów w pierwszej drużynie.

Krok po kroku „Rataj” piął się w hierarchii u poszczególnych trenerów, aż w końcu u trenera Moskala dostał szansę debiutu w pierwszej drużynie w spotkaniu 1. ligi przeciwko Warcie Poznań. Łącznie w sezonie 2018/2019 zebrał ledwie 22 minuty na boisku, ale miało to być jedynie przetarcie przed prawdziwą weryfikacją umiejętności na poziomie ekstraklasy. Tam nastolatek miał dopiero pokazać, na co go stać.

Elegancki luz

I szansę w ekstraklasie dostał, ale dosyć późno. Jako że rolę młodzieżowca numer jeden w klubie odgrywał od początku sezonu Jan Sobociński, a w klubie był jeszcze grający na tej samej pozycji co Ratajczyk Piotr Pyrdoł, wychowanek Znicza Pruszków pierwsze minuty złapał dopiero przeciwko Rakowowi w Łodzi. I mimo że z piłkarzy ŁKS-u młodego pokolenia cały czas był wyróżniającą się postacią, to jesienią spędził łącznie boisku jedynie sześć minut.

W takim wypadku kluczowa znów okazała się cierpliwość. A brakło jej choćby Pyrdołowi, który zimą zamienił ŁKS na warszawską Legię, tym samym udostępniając Ratajczykowi w hierarchii jedno miejsce bliżej wyjściowej jedenastki. Zmieniła się w międzyczasie także polityka trenera Moskala w kwestii młodzieżowców w klubie. Po bardzo słabej jesieni od pierwszego składu odsunięty został Sobociński, co dało początek rywalizacji o jedenastkę meczową między Przemkiem Sajdakiem a właśnie Adamem Ratajczykiem.

Artur Kraszewski/ŁKS Łódź

Dwa pierwsze mecze na wiosnę od pierwszej minuty rozpoczął Sajdak, ale później ani trener Moskal, ani trener Stawowy nie mieli już wątpliwości – Ratajczyk musi grać. Z 17-latka na boisku emanowała ogromna pewność siebie, świadomość swoich możliwości i ciąg na bramkę. Z meczu na mecz było coraz lepiej, „Rataj” nie czuł respektu przed rywalami i stał się stałym elementem ofensywnej siły Łódzkiego Klubu Sportowego.

Przede wszystkim imponujący był fakt, że Ratajczyk w żadnym stopniu nie pękał, grając ze znacznie bardziej doświadczonymi rywalami. Nie miało znaczenia, czy musiał grać na jednego z lepszych prawych obrońców ligi – Alana Czerwińskiego, czy na 31-letniego Damiana Zbozienia – za każdym razem pokazywał tę samą wersję siebie. W tym też jeden z trenerów drugiej drużyny ŁKS-u upatrywał jednej z największych zalet Ratajczyka oraz Sajdaka. – Styl gry Przemka oraz Adama nie zmienia się, niezależnie czy jest to 4. liga czy ekstraklasa – mówił dla nas.

Lekkość w grze to także niewątpliwie jeden z głównych atutów 18-latka. Bardzo zgrabny drybling, przewidywanie ruchów rywala i duża zwinność nie raz wnosiły bardzo dużo świeżości do gry ŁKS-u. Potwierdzał to także jeden z jego trenerów w ŁKS II. – Ma ogromną swobodę z piłką i taki elegancki luz, wszystko robi z gracją – chwalił Ratajczyka.

„Kiedyś się śmiał, że taki Neymar z niego”

Mimo rozegrania 18 spotkań na poziomie ekstraklasy wielkich liczb Ratajczyk nie wykręcił. Oczywiście niejeden bardzo dobry występ, ale brak jakichkolwiek asyst i tylko jeden strzelony gol. Ale za to jakiej urody! Przeciwko Zagłębiu Lubin Ratajczyk przedstawił się w wyjątkowy sposób ekstraklasowej widowni i po raz ostatni zerwał łodzian do walki o utrzymanie, przy okazji drwiąc z obrońców „Miedziowych”.

Po akcji Ratajczyka zakończonej golem na 3:1 większość kibiców trzymała się za głowy, a piłkarze obu drużyn nie mogli wyjść z zachwytu. Pokaz inteligencji i zdolności profetycznych przy zachowaniu lodowatej krwi. Podziwu nie ukrywał także w pomeczowej rozmowie z nami zimowy nabytek ŁKS-u – Antonio Dominguez. – Takiego gola nie byłby w stanie strzelić każdy piłkarz. Zachował niesamowicie zimną krew. Powiedziałem mu, że strzelił  fantastyczną bramkę i żeby cieszył się chwilą – mówił Hiszpan.

Natura ponadprzeciętnego dryblera nie mogła jednak dziwić nikogo, kto z Adamem Ratajczykiem przebywał na co dzień. – Dla niektórych pod względem stylu gry bliżej mu do Brazylii aniżeli do Polski. Dla mnie to taki Brazylijczyk mentalnie i piłkarsko. Nawet on kiedyś się śmiał, że taki Neymar z niego, więc jakby skończył tak jak on, to nie miałbym nic przeciwko – opisywał Ratajczyka jeden z jego trenerów.

W tej całej usłanej różami opowieści jednak należy pamiętać, że swoje do poprawy Ratajczyk też ma. Warunki fizyczne na tę chwilę nie pozwalają mu myśleć jeszcze o równej walce ze znacznie lepiej zbudowanymi przeciwnikami, a samą zwinnością i sprytem nie zawsze będzie można sobie poradzić. Mankamentem do poprawy jest także bezpośredni wpływ na drużynę, bo mimo, że dryblingami Ratajczyka zachwycało się wielu, to niekoniecznie wynikało z nich coś konkretnego dla zespołu. Ważna w jego przypadku będzie praca nad tym, aby nie wpaść w sidła prezentowania sztuki dla sztuki.

Ostatni sezon ekstraklasy pokazał, że Ratajczyk w futbolu może mierzyć wysoko. Nie na co dzień zdarza się przecież, żeby niepełnoletni zawodnik wdzierał się do podstawowej jedenastki ekstraklasowego klubu i stawał się jego bardzo ważnym ogniwem. „Rataj” ma jednak w sobie pewien gen, który pozwala myśleć, że jeśli tylko zdrowie pozwoli, to może go czekać bardzo bogata piłkarska przyszłość.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze