Olympique Marsylia – projekt mistrzostwo


Czego możemy spodziewać się po chimerycznie grającej w ostatnich latach drużynie z Marsylii? Czy jest już w stanie powalczyć o tytuł?

25 lipca 2017 Olympique Marsylia – projekt mistrzostwo

Mówisz „Marsylia”, myślisz „Olympique”. Klub piłkarski z tego starego francuskiego miasta portowego jest tak charakterystyczny i rozpoznawalny w Europie, jak Pamela Anderson pod koniec lat 90. wśród polskich nastolatków raczących się wieczorami kolejnymi odcinkami „Słonecznego patrolu”. Niestety swoim kibicom w ostatnich latach marsylczycy nie imponowali boiskową formą. Trzynaste miejsce w rozgrywkach 2015/2016 i piąte w zeszłym nie są czymś wprawiającym w ekstazę fanatyków z Lazurowego Wybrzeża, przyzwyczajonych przecież do osiągania sukcesów. Nadchodzący wielkimi krokami, nowy sezon Ligue 1 Conforamy może okazać się dla „Les Phoceens” przełomowy. Wszystko za sprawą ruchów wykonywanych w klubowych gabinetach, w których od nie tak dawna rządzi Frank McCourt, były właściciel Los Angeles Dogers.


Udostępnij na Udostępnij na

Wraz z przejęciem Olympique przez McCourta i posadzeniu przez niego na prezydenckim stołku Jacques’a-Henri Eyrauda w Marsylii zaczęto głośno wspominać o nowym projekcie – Projekt OM Mistrzostwo – który miałby sprowadzić ten utytułowany klub na właściwe tory. Realizacja tego ambitnego przedsięwzięcia rozpoczęła się jeszcze w poprzednim sezonie, w którym pozyskano chociażby Dmitriego Payeta – wielka gwiazdę i bożyszcza sympatyków ze Stade Velodrome. Ostatecznie OM sezon 2016/2017 zakończył na piątym miejscu, będącym przepustką do europejskich pucharów, a co więcej – dobrą prognozą na przyszłość.

Era McCourta – drugie okienko transferowe

Po raz pierwszy od 1997 roku Olympique Marsylia rozpoczyna nowy sezon bez żadnych związków z rodziną Louis-Dreyfus, za to w rękach nowego, mającego ogromne ambicje amerykańskiego miliardera, który na swój nowy klub nie zamierza żałować. Po zimowym spożytkowaniu około 43 milionów euro na zakup Payeta, Sertica, Sansona i Evry w klubie znad Morza Śródziemnego zapowiadano wydanie w lecie 100 milionów, które miały uczynić OM jeszcze mocniejszym i bardziej konkurencyjnym względem Monaco i PSG. Jak na razie wydano prawie połowę z tej anonsowanej wcześniej sumy – 45 milionów – na zakup Luiza Gustavo, Valere Germaina, Adila Ramiego, Steve’a Mandandy, a także wykup Floriana Thauvina oraz Clintona N’Jie, którzy w poprzednim sezonie byli tylko wypożyczeni.

Na papierze nie wygląda to źle, a każdy z tych zawodników jest dużym wzmocnieniem – takie wzmocnienia na pewno przydadzą się w batalii o tytuł mistrza Francji. Dodajmy, że to jeszcze nie koniec zbrojeń. Rudi Garcia, trener drużyny ze Stade Velodrome, poszukuje napastnika idealnego, takiego, który zagwarantowałby jakość w ofensywie. Z klubu do Galatasaray odszedł wypożyczony ze Swansea Batafembi Gomis – na jego miejsce próbowano pozyskać m.in. Oliviera Giroud z Arsenalu Londyn, jednak weto w sprawie odejścia reprezentanta Francji ogłosił sam Arsene Wenger.

Do końca okienka transferowego zostało jeszcze sporo czasu i nawet pewne jest, że do drużyny mającej tak mocarstwowe plany, jak team McCourta muszą dołączyć kolejni gracze – taką wolę wyraża też dowodzący marsylczykami z trenerskiej ławki Garcia. Przyglądając się wszystkim działaniom zarządu, można zauważyć, że ci ludzie traktują swoje obowiązki i plany poważnie, a z tym w ostatnich czasach w OM bywało różnie.

Rudi Garcia – prawdziwy boss

Rozpoczynający się wkrótce nowy sezon Ligue 1 będzie wyjątkowy z jednego względu – trenerzy. Nie chodzi o obecność we Francji Bielsy czy Ranieriego, ale o to, że… w rozgrywkach o mistrzostwo 2017/2018 uczestniczyć będzie zaledwie dwóch szkoleniowców mogących pochwalić się triumfem w tych spotkaniach – Leonardo Jardim, ostatni mistrz z AS Monaco, i Rudi Garcia właśnie.

W Marsylii, w klubie, hierarchia jest jasna. Rudi Garcia określa swoje priorytety, zgłasza, jakich zawodników potrzebuje, a Zubizarreta i Albert Valentin robią, co mogą, by zaspokoić oczekiwania swojego trenera. Współpraca na linii szkoleniowiec – zarząd układa się dobrze, tak że Garcia może skupić się na tym, czego się od niego oczekuje, a zadanie to wcale do tych najłatwiejszych nie należy.

Garcia wydaje się odpowiednią osobą na właściwym miejscu, człowiekiem mogącym całą tę karawanę doprowadzić do upragnionego celu, przy okazji pokaże się z dobrej strony w Europie – już w końcówce poprzedniego sezonu gra OM pod wodzą najlepszego trenera Francji z 2011 roku mogła się podobać. Teraz, kiedy obserwuje się przedsezonowe sparingi, wydaje się, że Francuz ma świetną wizję funkcjonowania tej drużyny i jeśli jego zespół podobnie spisywał się będzie w lidze, to jest w stanie rozpocząć równą walkę z tymi uważanymi za mocniejszych.

Lider

Każda drużyna musi mieć takiego zawodnika, za którym nawet w ogień wskoczą pozostali. Który jednym gestem będzie potrafił wzbudzić szacunek czy poderwać swoich kolegów do walki. Kogoś jak Ibrahimović w PSG czy Falcao w Monaco.

W Marsylii liczą na Payeta. Ze względu nie tylko na jego umiejętności i charakter, lecz także – w głównej mierze – na politykę klubu, która na nowo opierać ma się na marsylskiej tożsamości. Wierność i duma z noszenia charakterystycznej białej koszulki, dzięki której możliwe jest osiąganie coraz to wyższych pułapów. Pokazują to przykłady Riberiego, Nasriego, Mandandy czy Drogby, a teraz kimś takim – dumnym, charakternym, za którym pójdą inni – ma być właśnie Dimitri Payet, znający Marsylię i OM w każdym calu, ulubieniec kibiców.

Rolę mentalnego lidera mogliby również odgrywać Thauvin bądź Lopez – młodzi, przywiązani i sentymentalnie związani z klubem – ale Garcia stawia na piłkarza wywodzącego się z Reunion.

W młodości siła – Maxime Lopez i generacja Gambardella

Jedną z jaśniejszych postaci w zespole Olympique jest urodzony w 1997 roku Maxime Lopez. Młody zawodnik wrzucony na głęboką wodę przez trenera Garcię udowodnił, że można na niego liczyć. Zdążył tez zapisać się w historii jako trzeci najmłodszy strzelec (za Andre Ayewem i Samirem Nasrim), zdobywając swoją pierwszą bramkę 10 grudnia 2016 w meczu przeciwko Dijon.

Nie bez powodu zwrócił na siebie uwagę klubu takiego jak FC Barcelona, jednak jak na razie chce osiągnąć coś więcej z Olympique i nie zamierza nigdzie odchodzić – jest zbyt cenny, by szybko się go pozbywać. Dotychczas w Ligue 1 rozegrał dopiero 30 meczów i zdobył w nich trzy bramki, a w tym sezonie, ponieważ ma już pełne zaufanie i trenera, i kolegów z drużyny, może jeszcze bardziej się rozwinąć, dzięki czemu da jeszcze większą wartość drużynie.

Lopez jest już w pierwszym zespole jakiś czas, natomiast do jego drzwi zaczynają pukać kolejni, równie utalentowani juniorzy. Nie wszyscy zapewne wiedzą, ale wraz z pojawieniem się McCourta i dyrektora sportowego – Zubizarreta – w klubie z Lazurowego Wybrzeża większą wagę zaczęto przykładać do rozwoju własnych wychowanków.

W poprzednim sezonie młoda drużyna Olympique zaszła aż do finału pucharu Gambardella, w którym pechowo przegrała w rzutach karnych z Montpellier HSC.

W poprzednim sezonie młoda drużyna Olympique zaszła aż do finału pucharu Gambardella, w którym pechowo przegrała w rzutach karnych z Montpellier HSC. Był to nie lada wyczyn, bo ostatni raz coś podobnego przydarzyło się w zamierzchłych czasach – juniorzy OM wygrali trofeum Gambardella w 1979 roku, pokonując w finale RC Lens, a w tamtym teamie występował chociażby młody Jose Anigo.

Szczególną uwagę należy zwrócić na graczy takich jak:

  • Boubacar Kamara (17 lat) – on już jest w kadrze pierwszej drużyny,
  • Raouf Mroivili (18 lat),
  • Gent Dinaj (19 lat),
  • Christopher Rocchia (19 lat),
  • Florian Chabrolle (19 lat).

O którymś z wyżej wymienionych może wkrótce zrobić się głośno. Trener Garcia pokazał już, że nie boi się stawiać na młokosów, dając im prawdziwą szansę.

Jaki będzie sezon 2017/2018?

Wygląda na to, że w klubie z Marsylii wszystko zmierza w dobrym kierunku. Włodarze i kibice liczą – co najmniej – na TOP 3 i równą walkę z paryżanami i Monakijczykami. Drużyna została solidnie i przemyślanie przebudowana, a szkoleniowiec może cieszyć się komfortem pracy. Jeżeli gra OM będzie ewoluowała i stanie się jeszcze lepsza niż w przedsezonowych sparingach, to zawodników będzie stać na sprawienie niespodzianki i nawiązanie do 2010 roku, w którym to ostatni raz mogli cieszyć się z mistrzostwa Francji. Wtedy polityka transferowa prowadzona przez Didiera Deschampsa wyglądała podobnie – ściągano do klubu doświadczonych zawodników, a to przyniosło bardzo dobry efekt.

W sensie czysto piłkarskim niektóre transfery mogą dziwić, jak choćby powrót do klubu podstarzałego Mandandy, ale gdyby tak się zastanowić, to mogłoby mieć to sens. Doświadczeni zawodnicy mogą pociągnąć za sobą tych młodych, których w kadrze OM obecnie nie brakuje. Projekt mistrzostwo? „Droit au but!”.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze