„Okazejszyn” Pawłowskiego? Bytovia Bytów czeka!


19 stycznia 2015 „Okazejszyn” Pawłowskiego? Bytovia Bytów czeka!

Wojciech Pawłowski uznawany był za jednego z najbardziej utalentowanych polskich bramkarzy młodego pokolenia. Zachwycał na boisku, prowokował poza nim. Miał jednak to „coś”, tym większa szkoda patrzeć, jak potoczyła się jego kariera.


Udostępnij na Udostępnij na

Jako 19-latek zadebiutował w ekstraklasie w zespole Lechii Gdańsk. Szansę debiutu miał dzięki nieszczęściu jego rywali z drużyny. Zachwycał niezwykłą pewnością siebie, bronił w sytuacjach niemożliwych, ratował punkty Lechii. Pawłowski został najdłużej niepokonanym bramkarzem-debiutantem w ekstraklasie (poprawił wynik Łukasza Fabiańskiego, który nie stracił bramki jako debiutant przez 298 minut).

Bezczelna pewność siebie imponowała do pewnego stopnia. Porównywany nawet z Arturem Borucem nie tylko pod względem umiejętności, ale też mocnej psychiki – Pawłowski był na ustach całej piłkarskiej Polski. Stwierdzenie, że słyniemy z genialnych bramkarzy w Europie, jest mocno przesadzone, ale jednak jest coś na rzeczy. O Pawłowskim usłyszano w silniejszych ligach na Starym Kontynencie. Olympique Marsylia, FC Porto, Udinese Calcio – to tylko nieliczne z zespołów, które były zainteresowane uzdolnionym 19-latkiem. Agenci zagranicznych klubów pomijali jeden fakt. Albo po prostu o tym nie wiedzieli. Młody bramkarz dawał pierwsze znaki, że w jego głowie siedzi pierwiastek odpowiedzialny za wyłączenie procesów myślowych. Pierwsza niefortunna wypowiedź była po zremisowanym meczu z Koroną Kielce. Kilka występów w ekstraklasie wystarczyło, by ocenić grę „Złocisto-krwistych” jako poziom IV ligi.

Na początku lutego 2012 roku Lechia doszła do porozumienia z Udinese Calcio w sprawie transferu uzdolnionego bramkarza. Miał on zostać przeprowadzony latem, a na sprzedaży zawodnika „Biało-zieloni” zarobili ok. pół miliona euro. Młodzieżowy reprezentant kraju, opuszczając Gdańsk, poskarżył się, że został uderzony w twarz przez trenera bramkarza Lechii Dariusza Gładysia. Wyjechał do Włoch, ale mimo grzania ławy słuch o nim nie zaginął. Dziennikarka pyta go, czego oczekuje od gry we włoskim klubie. On odpowiada: „We will say what time will tell”. Chwilę potem mówi o innym bramkarzu, że jest bardzo, bardzo długi, używa wyrazu „okazejszyn”, myśli, że taki istnieje. Cały Wojciech Pawłowski. Wcześniej bawił, teraz szokuje. Próbował wyjść z tej sytuacji z twarzą, ale na swoje nieszczęście obrał taktykę ofensywy. Przysłał do PZPN-u pismo, w którym prosił, aby nie powoływać go do reprezentacji U-21. Tłumaczył w nim, że przyjechać może jedynie na zgrupowanie pierwszej reprezentacji, gdyż na U-21 nie ma czasu, ponieważ zajmuje się walką o miejsce w składzie Udinese.

Pawłowski zdał sobie sprawę, że w Udinese nie pogra, nie przebije się do pierwszej drużyny. Polak wysłał oficjalne pismo do PZPN-u, w którym prosił o drugą szansę. Pawłowski szczęścia szukał jeszcze na wypożyczeniu w występującej w Serie B Latinie Calcio. Okazało się jednak, że zmienił jedną ławkę na drugą. Na początku stycznia 2014 roku zostaje wypożyczony do Śląska Wrocław. Dzieje się to zaledwie niecałe dwa lata po tym, jak zapewniał, że „wolałby zakończyć karierę”, niż ponownie grać w kraju.

Początek we Wrocławiu miał niezły. Nie minęło jednak sporo czasu, a Pawłowski zaczął spisywać się coraz gorzej. Zastąpił go Mariusz Pawełek. Jakby tego było mało, Pawłowski szybko podpadł działaczom oraz sztabowi szkoleniowemu. 21-latek miał zagrać w spotkaniu III-ligowych rezerw przeciwko UKP Zielona Góra, ale na meczu się nie stawił. Za karę został przesunięty do drugiej drużyny i stało się jasne, że we Wrocławiu nie ma już czego szukać.

Wraz z końcem 2014 roku Pawłowskiemu skończyło się wypożyczenie z Udinese, a działacze Śląska nie zamierzali starać się o jego przedłużenie. Teraz wyląduje w I lidze. O jego wypożyczenie stara się outsider zaplecza TME – Bytovia Bytów. I tylko dlatego, że jej podstawowy bramkarz doznał poważnej kontuzji…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze