Ogromny pech Harry’ego Kane’a. Anglik przegapi końcówkę sezonu oraz finał Ligi Narodów


Czy drużyna Pochettino poradzi sobie bez swojego lidera?

17 kwietnia 2019 Ogromny pech Harry’ego Kane’a. Anglik przegapi końcówkę sezonu oraz finał Ligi Narodów

Dwa słowa, które najlepiej oddają odczucia fanów Tottenhamu po wygranej z Manchesterem City? Pyrrusowe zwycięstwo. Drużyna Pochettino co prawda wypracowała skromną zaliczkę przed rewanżem, ale plamą na tym sukcesie okazała się kolejna kontuzja Harry'ego Kane'a. Gwiazdor "Kogutów" musiał opuścić boisko w 58. minucie meczu, a wyniki badań okazały się druzgocące. 25-latek uszkodził więzadła w lewej kostce i prawdopodobnie nie wróci do gry przez trzy miesiące.


Udostępnij na Udostępnij na

Oznacza to, iż Kane nie tylko nie zagra już dla Tottenhamu w tym sezonie, ale także nie będzie mógł wystąpić w półfinale Ligi Narodów przeciwko Holandii, który odbędzie się 5 czerwca. Anglik dopiero co wykurował się po poprzednim urazie, który wykluczył go z gry na osiem klubowych spotkań. Teraz zarówno Mauricio Pochettino, jak i Gareth Southgate staną przed nie lada wyzwaniem – jak zastąpić swojego snajpera w tak kluczowym okresie sezonu?

To znowu kostka

To nie pierwszy raz w jego karierze, gdy Kane musi pauzować z powodu podobnej kontuzji. Wszystko zaczęło się w 2016 roku przy okazji ligowego pojedynku z Sunderlandem. Wtedy co prawda strzelił zwycięską i jedyną bramkę, ale pomeczowe badania wykryły uraz więzadeł wspomnianej kostki. Anglik musiał pauzować przez dziesięć spotkań, z których „Koguty” wygrały zaledwie cztery, zremisowały cztery i przegrały dwa. W wyniku tej słabej serii Tottenham odpadł najpierw z Pucharu Ligi, a później z fazy grupowej LM. Historia powtórzyła się kilka miesięcy później w marcu 2017 roku. Ostatecznie jednak skończyło się na trzech opuszczonych spotkaniach, a Anglik wrócił do gry na początku kwietnia.

Minął rok i znów to samo – w marcu 2018 roku Kane pokuśtykał na ławkę w meczu przeciwko Bournemouth, a Anglicy obawiali się o udział swojego lidera w mundialu. Ostatecznie Kane zdołał wykurować się na ten turniej, ale przypłacił to wysoką ceną. Widać było już na początku tego sezonu, jak bardzo organizm Kane’a jest wyeksploatowany. Anglik nie miał w sobie tego błysku, poruszał się wolniej i gorzej strzelał. Połączenie tak napiętego grafiku oraz krótkiego czasu na odpoczynek musiało zebrać swoje żniwa. Kane w styczniu wypadł na 40 dni, a teraz traci niezwykle ważną końcówkę sezonu. Można się zastanawiać, czy klub podjął dobrą decyzję, tak szybko wstawiając go z powrotem do składu.

Kiepski moment na kontuzję

Spójrzmy zatem, z kim Tottenham zagra do końca sezonu: Manchester City (A), Manchester City (A), Brighton (H), West Ham (H), Bournemouth (A), Everton (H).

W oczy od razu rzucają się pozostałe dwa spotkania z drużyną Pepa Guardioli. Na nieszczęście dla „Kogutów” niezwykle istotne spotkania. Drużyna Pochettino stoi na progu historycznego osiągnięcia, bowiem Tottenham nie dotarł do półfinału europejskich rozgrywek od sezonu 1983/1984. Korzystny wynik z pierwszego meczu (1:0) daje nadzieje na awans, ale bez Kane’a może być piekielnie trudno wywalczyć go na stadionie podrażnionego Manchesteru.

Równie istotne będzie to drugie, ligowe starcie, którego stawką będzie walka o utrzymanie w czołowej czwórce Premier League. Jeszcze do niedawna zastanawialiśmy się nad szansami „Kogutów” w rywalizacji o mistrzostwo, ale teraz sytuacja jest zgoła odmienna. Fatalna seria pięciu meczów bez zwycięstwa sprawiła, że obecnie Tottenham musi raczej oglądać się za siebie. Różnice punktowe między nim a Chelsea, Arsenalem oraz United są minimalne i nie można sobie już pozwolić na żadne wpadki. Dalej też może być różnie, bo na rozkładzie jest walczące o utrzymanie Brighton oraz nieprzewidywalny West Ham. Jeśli jednak Tottenham awansuje do półfinału LM, to kalendarz znów niebezpiecznie się rozszerzy.

O równie dużym bólu głowy może mówić Gareth Southgate. Selekcjoner reprezentacji Anglii będzie musiał przystąpić do prestiżowego półfinału Ligi Narodów bez swojego kapitana i lidera. Próba sforsowania żelaznej obrony Holandii z van Dijkiem i de Ligtem na czele może okazać się karkołomnym zadaniem. W odwodzie jest co prawda Marcus Rashford, ale napastnik Manchesteru United nie błyszczy ostatnio dobrą formą. Teraz Southgate zapewne jeszcze bardziej żałuje decyzji Jamiego Vardy’ego o odejściu na międzynarodową emeryturę.

Napastnik Leicester jest obecnie w znakomitej dyspozycji i z pewnością jego instynkt strzelecki przydałby się w tak istotnym pojedynku. Absencja Kane’a ma jeszcze jedno oblicze. Jest on dla Anglii kimś więcej niż tylko napastnikiem, bo pod względem znaczenia mentalnego dla zespołu można w pewien sposób porównać go do Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski.

Son i Llorente na ratunek

Jest jednak małe światełko w tunelu dla fanów Tottenhamu. W obliczu absencji swojej głównej strzelby odpowiedzialność za bramki spada na Heung-Min Sona. Trzeba przypomnieć, że Koreańczyk ma przecież w tym pewne doświadczenie. W całym sezonie ma już 18 goli i dziewięć asyst. Natomiast na przełomie stycznia i lutego, czyli w czasie kontuzji Kane’a, 26-latek zdobył cztery bramki w pięciu meczach.

Skrzydłowy stał się główną postacią w ataku i to nie tylko ze względu na gole, bowiem zaczął oddawać więcej strzałów i częściej wchodzić w dryblingi. Son udowadnia, że można na niego liczyć, co najlepiej pokazuje jego arcyważna bramka przeciwko Manchesterowi City. Koreańczyk do formy strzeleckiej dorzuca także żelazne płuca pozwalające mu biegać po całej szerokości boiska.

Jest jeszcze jeden człowiek, dla którego może to być świetny czas – mowa o Fernando Llorente. Hiszpan, który jeszcze do niedawna nie cieszył się najlepszą reputacją w drużynie, teraz ma idealną okazję do zmazania wszelkich win. Llorente strzelił już w tym sezonie m.in. bramkę na wagę wygranej z Chelsea. Jego umiejętności gry w powietrzu mogą się okazać niezwykle cenne. I choć zapewne nie zagra w pierwszym składzie z Manchesterem City, to już zdecydowanie przyda się na starcia z West Hamem czy Brighton. Tam spotkamy nieco bardziej toporny futbol, gdzie atuty Llorente będą bardziej użyteczne.

Czas na pokazanie ducha zespołu

Nie chodzi jednak wyłącznie o wskazywanie pojedynczych postaci. Paradoksalnie pod nieobecność Kane’a drużyna Mauricio Pochettino grała naprawdę nieźle. Wygrali pięć z siedmiu spotkań, w tym efektownie pokonując Borussię Dortmund aż 3:0 (co chyba można uznać za najlepszy występ londyńczyków w tym sezonie). Kiedy Kane wrócił pod koniec lutego, Tottenham nie odniósł zwycięstwa w żadnym z pięciu kolejnych ligowych meczów.

Anglik wcale nie prezentował się źle, bo często brał na siebie ciężar gry i posyłał znakomite piłki. Jednakże jako zespół Tottenham grał często nieuważnie, w obronie niezdarnie, w ataku nieskutecznie. Tu może potwierdzać się teoria, że absencja największej gwiazdy potrafi czasem wyzwolić dodatkowe pokłady energii w pozostałych piłkarzach. Nie mogą wtedy liczyć, że ich gwiazdor wszystkim się samodzielnie zajmie i sami biorą na siebie odpowiedzialność.

Niezależnie od tego, co mówią statystyki, rzeczywistości przekłamać się nie da. Nawet jeśli Tottenham odnosił lepsze wyniki bez swojego gwiazdora, to zdecydowanie kontuzja Anglika jest wielkim ciosem dla klubu. Tottenham ciągle ma szansę coś osiągnąć w tym sezonie, ale równie dobrze może jeszcze wszystko przegrać. Przed Pochettino oraz przed całą drużyną czeka ogromne wyzwanie i ostateczny test. Do tej pory jedną z największych zalet „Kogutów” było wieloletnie zgranie ich kluczowych graczy. Teraz nadszedł moment, by to zaprocentowało. Czy ci piłkarze udowodnią, że wreszcie dojrzeli do rozgrywania najważniejszych spotkań? Odpowiedź poznamy już bardzo niedługo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze