Przewijało się wielu, ale od początku liczył się chyba tak naprawdę tylko on. Guus Hiddink został oficjalnie tymczasowym trenerem Chelsea i pewnie wielu z was doznało swoistego deja vu. "Zaraz, zaraz. Przecież to już grali" – pomyślała pewnie większość kibiców "The Blues". I w tym wypadku powinni być raczej z tego wyboru zadowoleni. Mimo że holenderski trener nie ma ostatnio najlepszej passy, trudno nie uznać go za specjalistę od "misji niemożliwych".
Po czwartkowej dymisji Jose Mourinho w brytyjskich mediach przewijało się wiele nazwisk znajdujących się na trenerskiej giełdzie. Wystarczy wspomnieć, że w kontekście zatrudnienia na Stamford Bridge byli wymieniani chociażby Juande Ramos, Carlo Ancelotti, a nawet Brendan Rodgers. Najczęściej przewijała się jednak osoba Guusa Hiddinka i to właśnie on od początku był głównym kandydatem do objęcia posady po odchodzącym Portugalczyku.
Kiedy w lutym 2009 roku przejmował zespół Chelsea po Luisie Felipe Scolarim, drużyna była w całkowitej rozsypce, praktycznie niezdolna do walki o jakiekolwiek trofeum. Tymczasem w ciągu zaledwie czterech miesięcy uczynił z niej prawdziwą maszynę do wygrywania i chociaż nie udało im się zdobyć mistrzostwa Anglii, zdobyli puchar, a z Ligi Mistrzów wyrzuciło ich skandaliczne sędziowanie norweskiego arbitra Toma Henninga Ovrebo.
Na potwierdzenie wystarczy przytoczyć statystyki, które ukazują, że Guus Hiddink miał, aż 74% wygranych spotkań w roli trenera „The Blues”. Robi wrażenie, prawda? Wydaje się, że w obliczu szalejącego kryzysu na Stamford Bridge pojawił się właśnie właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Guus gonna take you home… https://t.co/Fpbc3BzsXH
— Michał Zachodny (@mzachodny) December 19, 2015
Oczywiście jest też druga strona medalu. Krytycy mogą zarzucić Hiddinkowi, że od momentu prowadzenia Chelsea nic w poważnej piłce nie zdobył. Nie awansował z reprezentacją Rosji na mistrzostwa świata w RPA w 2010 roku, ani na mistrzostwa Europy z Turcją w 2012. W Anży Machaczkała również kariery nie zrobił, chociaż trzeba przyznać, że na stanowisku trenera wytrzymał tam aż 14 miesięcy. W lipcu 2014 roku zastąpił Louisa van Gaala w roli selekcjonera reprezentacji Holandii i… zawalił kompletnie eliminacje do mistrzostw Europy we Francji, przegrywając kolejno z Czechami i Islandczykami, co spowodowało, że stał się kozłem ofiarnym słaby wyników „Oranje”. Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę na to, że materiał ludzki, jakim dysponował, nie należał do najwybitniejszych, ale Holendrom mimo wszystko nie przystoi nie awansować na turniej powiększony do 24 zespołów.
Jaka może być Chelsea Hiddinka? Priorytetem będzie poprawienie relacji na linii trener-piłkarze, a holenderski szkoleniowiec wydaje się w tym przypadku idealnym remedium. W końcu nie od dzisiaj znany jest z tego, że potrafi wycisnąć ze swoich piłkarzy maksimum i mimo że jest raczej piłkarskim pragmatykiem, umie zachować odpowiedni dystans i utrzymać w ryzach szatnię zespołu. Zresztą w podobnej sytuacji przejmował zespół w 2009 roku. Jaki był efekt, wszyscy doskonale wiemy.
Możemy się również spodziewać zmiany w taktyce i przejścia z 4-5-1, na 4-3-3, które jest zdecydowanie ulubioną formacją Hiddinka.
Czy Holender jest w stanie wyciągnąć Chelsea z kryzysu? Zdecydowanej odpowiedzi nie ma i nie może być. Ale trudno się nie zgodzić, że zespół potrzebował „strażaka”, a na rynku nie ma drugiego trenera, który tak bardzo by do tej roli pasował. Tym bardziej że tak naprawdę będzie on szykował grunt dla kogoś innego…
Guus Hiddink już oficjalnie w Chelsea. Potem Danny Blind;)
— Paweł Wilkowicz (@wilkowicz) December 19, 2015