Martin Odegaard. Wielki, niespełniony talent czy wciąż dojrzewający piłkarz?


W wieku 16 lat trafił na Santiago Bernabeu. Przyglądamy się dalszym losom talentu stulecia

24 stycznia 2019 Martin Odegaard. Wielki, niespełniony talent czy wciąż dojrzewający piłkarz?

Kiedy masz 16 lat i trafiasz na Santiago Bernabeu za niespełna 3 miliony euro, to może się wydawać, że świat stoi przed  tobą otworem. Zostajesz okrzyknięty talentem stulecia, największą nadzieją podupadającej piłki w swoim kraju. Tak było w doskonale wszystkim znanym przypadku Martina Odegaarda – Norwega, który dokładnie cztery lata temu trafił do Madrytu. Czy jednak wszystko poszło zgodnie z planem?


Udostępnij na Udostępnij na

15 lat i debiut w seniorskim zespole norweskiego pierwszoligowca, Stromsgodset, którego jest wychowankiem. To nie mogło przejść niezauważone przez skautów najsilniejszych klubów w Europie. Wieść o fenomenalnym nastolatku urodzonym w Drammen rozeszła się tak szybko, że Real musiał działać błyskawicznie. Odegaard trafił więc do Madrytu, otrzymując kontrakt na poziomie 80 tys. funtów tygodniowo. 3 miliony euro, czyli kwota, jaką otrzymał za niego jego macierzysty klub, to do dziś rekordowy transfer w jego historii.

Złote dziecko

Umówmy się, że poziomu norweskiej Eliteserien nie można zakwalifikować nawet jako przeciętnego. Wedle rankingu UEFA plasuje się ona na 23. miejscu, chociażby za Cyprem czy Białorusią, wciąż jednak dwie lokaty wyżej od Polski. Podczas gdy w bieżącym sezonie Norwedzy mieli swojego reprezentanta przynajmniej w Lidze Europy, to my nie mogliśmy się poszczycić ani jednym.

Mimo wszystko gdy mamy do czynienia z debiutem w seniorskim zespole nawet w takiej lidze w wieku zaledwie 15 lat, to jest to coś wyjątkowego. Odegaard swój pierwszy mecz w norweskiej I lidze rozegrał 13 kwietnia 2014 roku. 18 minut w meczu z Aalesund wystarczyło mu, by zapisać się w annałach futbolu jako najmłodszy debiutant w tamtejszej lidze. Dodatkowo był to debiut niezwykle udany, gdyż zaliczył asystę, a filmiki z jego popisami w tym spotkaniu okrążyły cały internet.

To, na co można było zwrócić uwagę, to charakterystyczny sposób poruszania się młodziutkiego piłkarza. Styl prowadzenia piłki łudząco podobny do najlepszych piłkarzy na świecie, świetny balans ciałem, a przy tym wszystkim utrzymywanie równowagi. To wszystko pozwalało już po jego pierwszym występie stwierdzić, że Odegaard ma w sobie to magiczne „coś”.

Pod obserwacją

Nic więc dziwnego, że po kilku następnych spotkaniach pomocnik stał się obiektem obserwacji nie tylko ze strony mediów, lecz także ze strony czołowych europejskich klubów. Liverpool, Barcelona, Bayern – od zainteresowania ze strony takich klubów każdemu mogłoby przewrócić się w głowie. Sam Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu Monachium, w takich słowach wypowiadał się Odegaardzie.

Jest absolutnie wyjątkowym talentem, określiłbym go talentem stulecia. Ponadto to bardzo dojrzały jak na swój wiek facet. Karl-Heinz Rummenigge, grudzień 2014

Koniec końców,  mimo iż bawarski klub był bardzo blisko przekonania pomocnika do podpisania kontraktu, to ten trafił do Madrytu. Konkretnie do wielkiego Realu, klubu z gatunku tych, o których zwykło się mówić, że im się nie odmawia. Nie bez znaczenia musiały pozostać też warunki finansowe, jakie „Królewscy” zagwarantowali Odegaardowi.

Pomimo że jego rodzice starali się dbać, by pieniądze nie zawróciły w głowie ich dziecku, odmawiając m.in wykorzystania jego wizerunku w popularnym Football Managerze, to wobec takiej oferty nie mogli przejść obojętnie. Prawie 3,5 miliona funtów rocznie pensji, co na złotówki daje… ponad 17 milionów złotych. Za sezon gry. Troska troską, jednak takich propozycji po prostu się nie odrzuca. Poza tym wydawało się, że Real miał plan na rozwój Norwega, mimo iż – nie oszukujmy się – ten transfer miał być pokazem sił klubu rządzonego przez Florentino Pereza.

„Bezczelny gówniarz”

Debiut Odegaarda w barwach hiszpańskiego zespołu cieszył się oczywiście niesamowitym zainteresowaniem. Warto podkreślić, iż nastąpił on bardzo szybko, bo po niecałym pół roku, w ligowym meczu z Getafe. Zmienił samego Cristiano Ronaldo, który jeszcze przed tym wydarzeniem nazwał go… bezczelnym gówniarzem.

Jak widać na powyższym filmiku, debiut nie był zbyt udany. Oczywiście wciąż należało brać poprawkę na wiek pomocnika, jednak z Madrytu, wraz z wypowiedzią Ronaldo, zaczęło docierać coraz więcej informacji na temat sodówki, jaka uderzyła do głowy wychowankowi Stromsgodset. Wówczas okazało się dodatkowo, że w kontrakcie Norwega zawarta została klauzula, która miała gwarantować uczestnictwo w pięciu treningach z seniorskim zespołem tygodniowo.

Zaczęło się od braku chęci ze strony Odegaarda do gry w rezerwach „Królewskich”. Norweg uważał, że jest zbyt dobry na grę w III-ligowcu. Może i byłoby to uzasadnione z jego strony, gdyby chociaż wyróżniał się w tamtym zespole. Co prawda  jego ówczesny szkoleniowiec zachwalał 16-latka, doceniając niesamowite umiejętności techniczne, jednak jego współpraca z drużyną pozostawiała sporo do życzenia.

Holandia na ratunek

Ostatecznie pierwsze pół roku na Santiago Bernabeu Odegaard ukończył z 11 występami w Castilli, a także wspomnianym wyżej jednym meczem w seniorskim zespole. Pojawiały się pierwsze doniesienia, jakoby jego transfer był wielką pomyłką, szczególnie w kontekście olbrzymich pieniędzy, jakie „Królewscy” postanowili wyłożyć na jego pensję. Być może to również nałożyło zbyt wielką presję na 16-latka i doprowadziło do przerostu jego ego.

Niemniej następny sezon, 2015/2016, Norweg mógł zaliczyć do przyzwoitych. Nie wychylał się co prawda poza drużynę rezerw, jednak tam w końcu stał się podstawowym graczem, łącznie rozegrał 31 spotkań, zdobył jedną bramkę i zaliczył siedem asyst. Można było więc dostrzec niewielki progres w jego karierze.

Wraz ze zbliżaniem się granicy pełnoletności pomocnika zaczęły pojawiać się jednak głosy o konieczności wypożyczenia go do słabszego klubu. Chodziło oczywiście o umożliwienie mu regularnej gry na wyższym poziomie niż III liga hiszpańska. Rozegrał więc jeszcze pół rundy w rezerwach, a następnie trafił na 18-miesięczne wypożyczenie do holenderskiego średniaka z aspiracjami – SC Heerenveen.

Po raz kolejny zawarta w umowie klauzula dawała komfort młodemu pomocnikowi, Real zastrzegł bowiem, iż za każdy mecz, w którym ten nie pojawi się na boisku, holenderski klub ma płacić 40 tys. euro kary. Odegaard grał w barwach „Dumy Fryzji” co najwyżej przeciętnie, kończąc swój pobyt bilansem 38 występów, w których zdobył dwie bramki i zaliczył tylko cztery asysty.

Vitesse – ostatnia nadzieja

Pod koniec pobytu w Heerenveen norweski pomocnik zaczął jednak grać coraz lepiej, co zaowocowało kolejnym wypożyczeniem. Tym razem do nieco lepszego holenderskiego klubu, który od lat słynie z ogrywania młodych talentów ściąganych z najsilniejszych klubów.

Wygląda więc na to, że w końcu Odegaard odnalazł swoje miejsce, w którym będzie mógł rozwinąć skrzydła. Vitesse to klub preferujący atak pozycyjny, grający zawsze ofensywnie. Wydaje się więc, że jest to zespół wręcz skrojony pod jego charakterystykę.

https://www.youtube.com/watch?v=fmyag6bDi-I

Czy Norweg będzie jednak w stanie podołać oczekiwaniom, jakie zostały mu narzucone wraz z transferem do jednego z najpotężniejszych klubów na świecie?  Na to pytanie próbuje odpowiedzi udzielić Mariusz Moński, ekspert od holenderskiej Eredivise, w której Odegaard występuje już trzeci sezon:

Na wiosnę 2017 grał mało, ale sezon 2017/2018 już rozegrał jako kluczowy gracz Heerenven. Niestety koledzy nie potrafili wykorzystywać sytuacji które stwarzał. Widać było jednak, że to piłkarz z wyższej półki niż reszta drużyny. W wywiadach był skromny i mówił o tym, że chce ciężką pracą i swoimi występami przekonać władze Realu do przedłużenia z nim kontraktu.

Wygląda więc na to, że Odegaard zmienił swoje podejście do wykonywanych obowiązków, a to zdawało się być największym problemem u 20-latka. Jego statystyki i gra w rundzie jesiennej dają powody do optymizmu. Trzy bramki, cztery asysty i wysoka, czwarta pozycja jego Vitesse w tabeli Eredivise zwiastują, że wciąż młody Norweg nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze