Porażka z AS Romą 1:2 była dla Juventusu Turyn już trzecią z rzędu, a ósmą w sezonie. Jeśli działacze „Starej Damy” lada moment nie wstrząsną zespołem, „Bianconerich” może zabraknąć nawet w Lidze Europejskiej. A to w dalszej perspektywie może skończyć się jeszcze większym exodusem piłkarzy, aniżeli po aferze Calciopoli.
Od soboty na Półwyspie Apenińskim nie ma bardziej gorącego miejsca, aniżeli siedziba klubu przy Corso Galileo Ferraris 32. Porażka Juve z „Giallorossich” sprawiła, że dni Ciro Ferrary w Turynie są już policzone. A jeszcze w czwartek, Ferrara uśmiechnięty od ucha do ucha wychodził z gabinetu prezydenta Jean-Claude Blanca. — Uśmiech Ferrary to żaden blef, szkoleniowiec ma naprawdę pełne poparcie zarządu. Uważamy bowiem, że to nie osoba trenera jest powodem słabych ostatnio wyników Juventusu — przyznał zaraz po spotkaniu Ciro z zarządem, wiceprezydent generalny „Bianconerich”, Roberto Bettega.
Po kolejnej, trzeciej już przegranej, tym razem w prestiżowym meczu z Romą, nastroje na Stadio Olympico były już znacznie gorsze. — Wiele lat grałem w Juve i też mam czarno-białe serce, więc zapewniam, że zależy mi tak samo jak wszystkim, aby nasza drużyna znów wróciła na ścieżkę zwycięstw. Przeżywam ciężkie chwilę, oglądając w tabeli ligi włoskiej plecy rywali, ale uwierzcie mi, że wciąż szukamy przyczyn kryzysu i wyjścia z tej patowej sytuacji — tłumaczył się przed dziennikarzami Ferrara.
W tym samym czasie za drzwiami gabinetu Blanca rozpoczęła się długa i ożywiona dyskusja, kontynuowana jeszcze w niedzielę, pod tytułem „Co z tym Juve?”. Udział w niej wzięli Blanc, Bettega i dyrektor sportowy – Alessio Secco, poza tym do Turynu pofatygował się też John Elkann, prezes firmy IFL, która posiada 60% udziałów w turyńskim klubie. I właśnie Elkannowi za ostatnie wydarzenia oberwało się najbardziej. Gdyby już w listopadzie odprawił z kwitkiem Ferrarę, mógłby z miejsca zaproponować posadę tak uznanym trenerom, jak Lucciano Spaletti, Delio Rossi, Walter Mazzarri czy Marco Giampaolo. A tak, obudził się zdecydowanie za późno i już z ręką w nocniku, bo każdy z tych szkoleniowców miał już wówczas nową pracę, co gorsza, w zespołach znacznie słabszych niż Juventus.
Ustalono więc, że klub dołoży wszelkich starań aby ściągnąć do Turynu Guusa Hiddinka. Nie ma bowiem większych szans aby na Stadio Olympico wrócił Marcello Lippi. Z początku bowiem włodarze „Starej Damy” zakładały następujący scenariusz: dziękują za pracę Ferarrze i do końca sezonu angażują szkoleniowca nie mającego wielkich oczekiwań finansowych i którego zadowoli nawet półroczny kontrakt. Pierwszym na liście działaczy był Gianluca Vialli, który przed laty odnosił sukcesy z Chelsea Londyn, ale już od dawna nie pracuje w zawodzie trenera, zaś następni w kolejce byli Claudio Gentile i Dino Zoff. Lippi jednak w wywiadzie dla telewizji „Sky Sport 24” powiedział: — Po mistrzostwach świata na pewno nie wrócę do Turynu. Nie jestem marionetką zespołu, po prostu w pewnym momencie postanowiłem pomóc Juve i dałem Ferarrze kilka rad odnośnie do prowadzenia drużyny, ale to wszystko. Wierzę bowiem głęboko w Ciro jako trenera. Popełnił co prawda kilka błędów, ale można je zrzucić na karb młodego wieku. Poza tym jest szkoleniowcem obdarzonym odpowiednią charyzmą i doświadczeniem. W przyszłości naprawdę może wiele osiągnąć.
Władze Juventusu raczej nie zamierzają jednak czekać, czy przepowiednie Lippiego się sprawdzą i zdecydowały się na Hiddinka, tyle że tu i nie obyło się bez zgrzytów i nieporozumień. Gdy działacze 27-krotnych mistrzów Włoch usiedli do rozmów z Holendrem, zaproponowali mu na wstępie 5 mln euro rocznie. Gdy negocjacje weszły w decydującą fazę, „Stara Dama” nagle znacznie opuściła cenę i mogła selekcjonerowi reprezentacji Rosji zagwarantować tylko 3,5 mln rocznie, co rozwścieczyło Hiddinka do tego stopnia, że kazał swojemu agentowi zerwać rozmowy z turyńczykami. Sprawa jednak znów wróciła na wokandę, gdyż Hiddink negocjując nowy kontrakt z Rosyjską Federacją Piłkarską usłyszał, że ta postara się znaleźć tańszego w utrzymaniu szkoleniowca co oznacza, że Guus Hiddinka lada chwila zostanie bez pracy. A że chrapkę ma na niego Liverpool FC wiadomo nie od dziś, co jeszcze bardziej powinno zmobilizować do działania włodarzy Juve. Możliwe więc, że rozmowy zostaną wznowione, ale włoski klub nie może się tym razem wygłupić i jeśli poważnie myśli o zatrudnieniu Holendra musi mu zaproponować tylko i wyłącznie poważną ofertę. Hiddink to marzenie nie tylko działaczy, ale i kibiców Juve. W sondzie przeprowadzonej przez portal VecchiaSignora.com aż 1700 tifosi (czyli ponad 90%) opowiedziało się za tym, by Ferrarę na ławce trenerskiej zastąpił selekcjoner reprezentacji Rosji i były menedżer Chelsea Londyn.
Kibice zresztą nie tylko nie są zadowoleni z wyników i pracy Ferrary, ale też coraz głośniej wyrażają swoje niezadowolenie z postawy i decyzji zarządu. Tuż po przegranym meczu z Romą, kibice starali się dostać do sektora VIP, a gdy to im się nie udało, starli się z policją zarówno na stadionie, jak i poza nim. Próbowali również zaatakować autokar z piłkarzami. W niedzielę zaś pod siedzibą klubu odbyła się wielka pikieta, w której udział wzięło ok. tysiąca osób. Kiedy nad trudną sytuacją „Bianconerich” debatowały władze Juve, wściekli tifosi wołali: — Oddajcie nam nasz Juventus! Christian, lider grupy VIKING JUVE zmasowany atak na zarząd tłumaczy krótko: — Brakuje nam zarządu, który zna się na piłce. Zarządowi z kolei brakuje dyscypliny, która przecież zarówno w świecie biznesu jak i sportu, jest kluczowym elementem by osiągnąć sukces. Nie mamy ludzi, którzy są blisko drużyny i trenera, którzy wiedzą, jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Najlepiej w tej sytuacji odnajduje się Lucciano Moggi, który jednak paradoksalnie najlepiej skomentował obecną sytuację, jaka ma miejsce w Turynie. Tylko czy władze „Bianconerich” będą miały na tyle odwagi, by posypać głowę popiołem i razem z Ferrarą, odejść w pokorze? — Juventus płaci za niekompetencje obecnego zarządu. Widać to po piłkarzach, którzy na boisko wychodzą spięci i zdenerwowani, gdyż stracili całą chęć i radość z gry, brakuje im bowiem „na górze” autorytetów. Władze klubu zniszczyły „Starą Damę”. Można zmieniać system gry, piłkarzy, trenera, ale żeby wyjść na prostą trzeba przede wszystkim zmienić zarząd — stwierdził Moggi.
...jak mu materii staje. Faktycznie Ferrara nie
wpisał się w panujący ostatnio trend osiągania
sukcesów przez młodych trenerów, którzy byli
wcześniej świetnymi piłkarzami. W sumie jego
zatrudnienie to taki "efekt Guardioli" bo czy
miałby szansę na pracę w Juve w tak młodym wieku,
gdyby nie świetna postawa Katalończyka albo na
przykład Laurenta Blanca? Pewnie nie.
Inna sprawa, że uzasadnione są również zarzuty
stawiane przez fanów wobec zarządu, a zwłaszcza
Secco. Bianconeri obecnie nie mogą rywalizować
kadrowo z Interem czy Milanem, nie mówiąc już o
europejskich potęgach. Letnie transfery są zupełnie
nie trafione i o ile słabej formy Diego się nie
spodziewałem, to sprowadzenia Felipe Melo nie
rozumiałem od samego początku. Podobnie kiepsko
wygląda w mojej opinii gra Fabio Grosso, który jest
cieniem siebie samego sprzed kilku sezonów. Wobec
kontuzji Iaquinty nie ma napastników w formie. Gra
Amauriego to żenada. Tylko Del Piero od czasu do
czasu pokazuje jakieś ciekawe zagrania (o ile nie
jest kontuzjowany). Tymczasem w zimowym okienku
transferowym do Juve trafili na razie Antonio
Candreva i Michele Paolucci. Tak się nie buduje
wielkiej drużyny. to częściowe rozgrzeszenie nie
znaczy, że bronię Ferrary i chciałbym, by został na
stanowisku. Uważa, że nie sprawdził się jako trener i
chyba nie potrafi wyciągać wniosków z porażek, w
przeciwieństwie do Leonardo.
Nie wiem czy komuś chciało się czytać tak długi
komentarz, jeśli tak to pozdrawiam :)