Mistrz Europy do lat 21, podstawowy napastnik młodzieżowej reprezentacji i piłkarz, z którym na Estadio Santiago Bernabeu wiąże się spore nadzieje. Borja Mayoral zakończył dwuletnią przygodę na wypożyczeniu w Levante i dużo dojrzalszy piłkarsko wrócił do drużyny Zinedine'a Zidane'a. Już pierwsze spotkanie po powrocie do klubu dobitnie pokazało – "Królewscy" mogą wreszcie mieć sporo pociechy z 23-latka i pomysł jego sprzedaży niekoniecznie musi być właściwy.
A żeby pokazać futbolową przemianę i dojrzałość, wystarczyło Mayoralowi zaledwie 25 minut gry. Czyhanie na błędy rywali, umiejętne zbieranie uwagi piłkarzy Realu Betis i wywalczony rzut karny, który zapewnił Realowi Madryt trzy punkty. Panie Mayoral, chapeau bas, w taki sposób należy budować swoją renomę w oczach trenera.
Piłkarskie dojrzewanie w Levante
Borja Mayoral trafił na wypożyczenie do Levante przede wszystkim, aby piłkarsko dojrzeć. Mimo ogromnego talentu i nie mniejszego zaangażowania nie mógł specjalnie liczyć na regularną grę przy Estadio Santiago Bernabeu. A niczego bardziej piłkarzowi w wieku 21 lat nie potrzeba. I mimo że w barwach „Los Blancos” ma już nawet w swoim dorobku wygraną Ligę Mistrzów, to przy tak bogato obstawionej formacji ofensywnej nie było szans na rzeczywiste przyczynianie się do gry jednego z najlepszych klubów Europy.
Zatem plan na Mayorala był prosty – oddanie na jakiś czas na wypożyczenie, aby tam zbierał niezbędne minuty, ogrywał się i wrócił przygotowany do walki o granie istotniejszej roli w drużynie. Wybór padł na Levante – klub, który w sezonie poprzedzającym przyjście Mayorala zajął 15. miejsce w Primera Division i którego cele znacznie odbiegają od tych, które stawia się w białej części Madrytu.
I tam przed dwa następne sezony Hiszpan stawiał kolejne piłkarskie kroki. Co by nie mówić, działo się to, na co liczono w Madrycie. Mayoral grywał dużo, stał się ważną częścią zespołu i ogrywał się na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. Od czasu do czasu, jak przystało na napastnika, trafił też do siatki, ale jego skuteczność trudno nazywać ponadprzeciętną. Łącznie 11 goli w La Liga, z czego osiem w zeszłym sezonie. Jednym słowem nieźle, chociaż oczywiście nadzwyczajnym objawieniem ligi Mayoral się nie stał.
Powrót na stare śmieci
Po dwóch latach 23-latek wrócił do stolicy Hiszpanii, ale znów jego przyszłość stanęła pod dużym znakiem zapytania. W kwestii napastników co prawda nie jest w Madrycie nadzwyczajnie kolorowo, bo oprócz nie do ruszenia Benzemy Zidane ma do dyspozycji tylko transferowy niewypał Lukę Jovicia oraz Mariano. Jednakże i tak jeszcze niedawno wydawało się, że ponownie „Królewscy” oddadzą Hiszpana, tym razem może nawet na dobre.
Kolejka po młodzieżowego Mistrza Europy była (i pewnie nadal jest) długa, bo mówiło się między innymi o poważnym zainteresowaniu ze strony Valencii, Romy czy Fiorentiny, ale spotkanie z Realem Betis mogło w pewnym stopniu odmienić pogląd Zinedine’a Zidane’a na Borję Mayorala.
Mając na uwadze brak jakiejkolwiek regularności, czego trzeba spodziewać się po Joviciu lub Mariano Diazie, francuski trener musi mieć pewien plan B. A w przypadku niepoczynienia żadnego konkretnego ruchu transferowego danie szansy Mayoralowi nie wydaje się wcale nieodpowiedzialnym i nieprzemyślanym pomysłem.
Klasyczna „dziewiątka”
Powrót Mayorala do składu Realu Madryt przypadł na 72. minutę meczu z Realem Betis. Mało czasu, aby znacząco odmienić spotkanie, ale wystarczająco, żeby dużo o sobie powiedzieć. I tymi zaledwie dwudziestoma pięcioma minutami Hiszpan wystawił sobie naprawdę niezłą wizytówkę.
Podstawowa rzecz – Borja Mayoral to klasyczny przykład napastnika czyhającego na zagrania od pomocników. Nie ma co od niego wymagać nadzwyczajnej ingerencji w kreowanie akcji, od tego w Realu jest Karim Benzema. Cztery podania (z czego trzy celne), które przez cały czas gry wykonał Mayoral, też mówią swoje. Hiszpan pokazał za to, że może być bardzo użyteczny bezpośrednio pod bramką rywala. Gra przyklejony do ostatniego obrońcy, często ucieka do prostopadłych podań i co ważne, swoją aktywnością przyciąga bardzo dużą uwagę obrońców rywali.
Już przy stanie 3:2 dla „Królewskich” atakiem na krótki słupek Realu Betis zwabił ich defensorów, tym samym dając przestrzeń Isco, który dzięki temu był niekryty na dziesiątym metrze przed bramką. Wcześniej kilka razy uciekał lewą stroną na prostopadłe piłki, gdy tylko złapał kontakt wzrokowy z którymś z pomocników.
Akcja za trzy punkty
Dopełnieniem dobrej gry Mayorala i jego wpływu na końcowy fragment spotkania w wykonaniu „Królewskich” była akcja z 79. minuty meczu, po której sędzia, po ówczesnej pomocy ze strony VAR, podyktował rzut karny dla Realu zamieniony na gola na 3:2 przez Sergio Ramosa. Doskonale strzelona panenką „jedenastka” to jedno, co najmniej połowę zasług przypisać trzeba przede wszystkim Mayoralowi.
https://t.co/L8SRKkfnvK
Bartra ya lanzándose al suelo, desde el principio de la jugada, para obstaculizar y con el brazo extendido.— Yo 14. Tú? (@LadPedja2) September 26, 2020
Hiszpan doskonale wyczuł moment, żeby wyjść na prostopadłą piłkę, trącając piłkę głową, przełożył Marca Bartrę, który upadając, ręką uniemożliwił mu oddanie strzału z pola karnego. Arbiter podbiegł do monitora, wystarczyło, że przyjrzał się dwa razy, i przyznał rzut karny Realowi. Ramos zapewnił „Królewskim” trzy punkty, a Mayoral stał się cichym bohaterem spotkania.
Tym meczem Borja Mayoral nie ułatwił decyzji Zidane’owi. Jeszcze niedawno wydawało się, że z dwójki Jović – Mayoral bliżej wylotu z klubu był ten drugi, ale dobry występ Hiszpana z pewnością da do myślenia francuskiemu trenerowi. Już nieraz mówiło się, że dla Mayorala Real Madryt to pewnie za duże buty. Ale kto wie, być może progres poczyniony przez niego przez ostatnie sezony da mu szanse na wejście na poziom pozwalający walczyć o grę w zespole mistrza Hiszpanii?