Ma 34 lata. Na koncie 169 występów w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej, w tym 60 trafień. W Polsce bramki zdobywał dla dwóch drużyn. Najpierw swoimi golami radował kibiców Śląska Wrocław, a obecnie ma możliwość strzelania bramek dla Lechii Gdańsk, której jest kapitanem.
Było ich dwóch. Mowa oczywiście o bliźniakach Paixao. Jak na bliźniaków przystało, razem grali we Wrocławiu i razem przyszli do Lechii Gdańsk. Niestety drogi Marco i Flavio rozeszły się. Podczas przygotowań do sezonu Marco nie stawił się na sparingu kosztem wakacji w Wenecji. Tym samym został skreślony na dobre przez wówczas nowego szkoleniowca Lechii – Piotra Stokowca. Od tamtej pory bramki dla Lechii zdobywa tylko jeden z bliźniaków, wspomniany już wcześniej Flavio. Na początku sezonu ten drugi również „podpadł” szkoleniowcowi, o czym głośno pisał „Przegląd Sportowy”. Podczas meczu ze Śląskiem Wrocław, z którym niegdyś był związany, nie wykorzystał „jedenastki”, bo jak sam przyznał, przekombinował. Miał zamiar zaskoczyć Jakuba Słowika, golkipera Śląska, wykonaniem karnego a la Panenka, czyli podcinką. Niestety nie wyszło. Owa nonszalancja Portugalczyka rozzłościła Piotra Stokowca.
– W przerwie rozmawialiśmy o tym. Znowu pojawiły się stare nawyki z podcinkami czy „kanałami”. To nonszalancja i coś takiego nie będzie funkcjonowało w naszej drużynie. Zostaliśmy za to skarceni. Te nawyki musimy wyeliminować, bo nie tędy droga. Czasy efekciarstwa się skończyły. Mamy grać solidnie i w sposób prosty. Nie potrzebujemy „piętek” czy lekceważących zagrań, bo widzieliśmy, jak to się kończy. Mam nadzieję, że to będzie dla nas nauczka. Bolesna, ale dobrze, że na początku sezonu – złościł się po meczu ze Śląskiem trener Lechii Gdańsk.
Oczywiście nie równało się to niczym z zachowaniem Marco. Od tamtej pory Flavio Paixao wziął sobie słowa Piotra Stokowca do serca. Na ten moment w piętnastu spotkaniach dziesięć razy umieszczał piłkę w siatce rywali. Równa się tym samym z Marcinem Robakiem w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi.
Nie przepada za Marciniakiem
Mało kto pamięta, ale Flavio „podpadł” już dwa lata temu. Stało się to za sprawą mediów społecznościowych, a dokładniej Facebooka, za pośrednictwem którego skrytykował Szymona Marciniaka. Według Portugalczyka polski sędzia fatalnie sędziował mecz Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium i Benficą Lizbona.
Flavio miał do arbitra pretensje głównie o dwie sytuacje, a konkretnie o te z 29. minuty, kiedy to Marciniak nie podyktował dla gości rzutu karnego za zagranie ręką Philippa Lahma, i z 58. minuty, gdy ukarał Jonasa żółtą kartką i w konsekwencji najlepszy strzelec Benfiki nie mógł zagrać w rewanżu. Ponadto zarzucał sędziemu „nienawiść” do Portugalczyków.
– Wiedziałem, że ten sędzia wywoła awanturę w meczu Bayernu z Benficą. Ten pan, a raczej ten pajac, bo ten sędzia to po prostu pajac, nienawidzi Portugalczyków. Ten pan obraził już mnie i mojego brata w trakcie meczu i nie miał z tego powodu żadnych problemów. Lepiej, żebym nie mówił, jakich słów użył i to nie raz. Nienawidzi nas, Portugalczyków, bo jesteśmy dobrymi i uśmiechniętymi ludźmi. To go drażni – pisał na Facebooku Paixao, którego wypowiedź cytowały wówczas największe portugalskie media.
Lubi za to Jagiellonię
Klub z Podlasia stał się jednym z ulubionych klubów, przeciwko którym grał Portugalczyk. Flavio swego premierowego gola w barwach Śląska Wrocław strzelił przeciwko Jagiellonii Białystok. Było to dokładnie 22 maja 2014 roku. Ostatnio na pytanie „Super Expressu”, czy pamięta swoje debiutanckie trafienie, odpowiedział tak:
– No pewnie! To było na stadionie Jagiellonii. Potem w Gdańsku ustrzeliłem z nimi hat-tricka, wygraliśmy bodaj 5:1. Dobrze mi się gra z Jagiellonią, ale… mój pierwszy gol u nich padł wtedy, gdy budowali stadion.
Jak sam dodaje, dzisiaj Jagiellonia to nie ta sama drużyna.
– W mojej opinii z roku na rok są coraz lepsi, dlatego niedzielny mecz jest dla nas najważniejszy w sezonie, a porównywanie ich z poprzednimi naszymi meczami nie ma większego sensu, bo i oni, i my mamy nowy skład – dodaje Portugalczyk, jednocześnie uważa, że Lechia jest dzisiaj mocniejsza. – Szanuję ich, ale uważam, że Lechia jest mocniejsza. Musimy to jednak pokazać na boisku i zgarnąć trzy punkty. Ostatni nasz występ z Cracovią pokazał, że nie zawsze będzie łatwo, ale zawsze trzeba być zdeterminowanym i do końca wierzyć – dodaje Flavio.
Premierowe gole to tylko Jagiellonia!
Nie inaczej było w tym sezonie. Już w pierwszej kolejce Flavio Paixao zdobył swojego pierwszego gola… przeciwko Jagiellonii Białystok. To był jego 27. gol w polskiej lidze w barwach Lechii Gdańsk. Piłkarze z Gdańska potrafili utrzymać prowadzenie z 11. minuty i tym samym doszło do niespodzianki już na starcie rozgrywek.
Mimo zdecydowanego zwycięstwa nad faworyzowaną „Jagą” zdobycie trzech punktów zeszło na drugi plan z powodu skandalicznego zachowania Sławomira Peszki. Reprezentant Polski z premedytacją kopnął w nogę Arvydasa Novikovasa. Na pytanie, czy trener Stokowiec jest wkurzony na Peszkę po tym faulu, ten odrzekł, że to zbyt łagodne sformułowanie.
Sławomir Peszko za to zachowanie ukarany został tak, jak na taki czyn przystało, czyli bardzo ostro. Dostał zakaz występowania w najwyższej klasie rozgrywkowej na trzy miesiące. Ponadto wobec piłkarza konsekwencje wyciągnął obecny klub, w którym został zdegradowany do rezerw.
Hitowe starcie na koniec listopada
Niewątpliwym jest fakt, że dzisiejsze starcie Lechii z Jagiellonią elektryzuje wszystkich sympatyków Lotto Ekstraklasy. Przed dzisiejszym spotkaniem trener gospodarzy postanowił dać swoim piłkarzom chwilę wytchnienia i podarował czas wolny.
– Odpoczęliśmy, było kilka dni przerwy i popracowaliśmy solidnie na innych natężeniach niż wcześniej. Nie ma potrzeby w tym okresie budować formę, trzeba ją podtrzymać. Po raz pierwszy nie mieliśmy też gry kontrolnej. Chcieliśmy się optymalnie przygotować do końcówki, w tym do meczu z Jagiellonią, bo wiemy, jaką ma wagę – powiedział Stokowiec.
Jednocześnie szkoleniowiec gdańszczan przyznaje, że nadchodzący mecz jest jednym z najważniejszych w najbliższej przyszłości.
– Teraz najważniejsza jest Jagiellonia. Zdajemy sobie sprawę, jak może wyglądać tabela, ale od samego patrzenia na nią punktów nie przybędzie. Skupiamy się, by rozegrać dobry mecz i wypełnić założenia z tym trudnym przeciwnikiem. Czas na spoglądanie w tabelę jeszcze przyjdzie. Teraz skupiamy się na solidnej pracy i grze w bieżącym meczu – podkreśla Stokowiec.