Niemieckie warzenie: Christian Streich – człowiek Freiburg


Christian Streich jako budowniczy SC Freiburg

2 grudnia 2019 Niemieckie warzenie: Christian Streich – człowiek Freiburg

Wyobraźcie sobie, że w miejscu Waszego zamieszkania znajdujecie wymarzoną pracę. Tworzycie przez lata dany projekt, a po sukcesie inni wyciągają Wam kluczowe elementy. Potem musicie wszystko stworzyć na nowo, ale za to macie pewne miejsce pracy. Nikt nie pomyśli o zwolnieniu Was, nawet jakby zdarzały się jakieś potknięcia. Właśnie tak w Freiburgu żyje Christian Streich. Człowiek, który staje się legendą klubu z Fryburga Bryzgowijskiego.


Udostępnij na Udostępnij na

SC Freiburg to nie jest drużyna z najwyższej półki. To nawet nie jest ekipa ze średniej półki. Mimo to co parę lat potrafi mocno zaskoczyć w rozgrywkach Bundesligi. Jednym z głównych filarów tych niespodzianek jest Christian Streich, który jest związany emocjonalnie i zawodowo z tym niemieckim klubem. Głównie w roli szkoleniowca.

Los połączył go z Fryburgiem

Gy spojrzymy na zdjęcie, mogłoby się wydawać, że Christian Streich jest znacznie starszy, niż może się wydawać. A w rzeczywistości urodził się 54 lata temu w Weil nad Renem. Jest to miasteczko na granicy niemiecko-szwajcarskiej. Stamtąd nie tak daleko do Bazylei, ale akurat on powędrował w inną stronę. Swoją przygodę z piłkę nożną zaczynał od jej kopania. I tak chyba będzie najlepiej określić jego poziom piłkarski, bo nie zaistniał na dłuższą metę w lidze centralnej. Zaczynał od FV Lörrach, po czym jeszcze jako młody piłkarz trafił do Freiburger FC.  Po paru latach udało mu się przejść do SC Freiburg, ale został tam tylko na rok. Później jego kariera zaczęła hamować, a on po czasie wrócił do Freiburgera, w którym powiedział pas. Zawieszając korki na kołku, automatycznie rozpoczął swoją kolejną przygodę w piłce nożnej. Tym razem już w roli trenera.

W 1995 roku objął zespół juniorów SC Freiburg. Po zaledwie roku pracy otrzymał awans i został pierwszym trenerem drużny U-19. Tę pozycję piastował przez 15 lat. Ostatnie cztery lata łączył z posadą asystenta szkoleniowca głównej drużyny. Najpierw był w sztabie Robina Dutta, a następnie u Marcusa Sorga. Ci dwaj trenerzy nie dali rady wejść w buty Volkera Finkego i pod koniec 2011 roku władze ekipy z Fryburga ogłosiły nazwisko nowego trenera. Został nim Christian Streich.

Christian Streich budowniczym

Władze SC Freiburg w pełni zaufały „człowiekowi stąd”. Ktoś, kto znał dobrze klub od wewnątrz, miał go wyprowadzić na prostą. Udało się to dość szybko zrobić, nawet z nawiązką. Sezon 2011/2012 zakończono na bezpiecznym 12. miejscu. Za to już rok później Christian Streich zlepił z tego, co miał, drużynę, która sensacyjnie zajęła 5. miejsce w Bundeslidze. W ekipie z Fryburga było wtedy kilku do dzisiaj świetnie nam znanych piłkarzy. Młodziutki Matthias Ginter, Oliver Baumann, świetnie zapowiadający się Johannes Flum, Daniel Caligiuri czy Max Kruse. Z tych wymienionych po tym wywalczonym sukcesie zostało tylko dwóch pierwszych, choć nie na długo.

SC Freiburg wrócił po 12 latach przerwy. Zagrał od razu w fazie grupowej Ligi Europy, ale nie dał rady awansować dalej. Christian Streich musiał szukać kolejnych materiałów na odbudowanie drużyny. Niemiecki trener stawiał przede wszystkim na zawodników posługujących się językiem niemieckim. Oczywiście nie zamykał się tylko na nich, bo decydował się także na pozyskiwanie obcokrajowców nieposługujących się tamtejszą mową. Pod ręką Streicha przeszło kilka naprawdę ciekawych nazwisk. Od początku jego pracy – pomijając wcześniej wymienionych – w Fryburgu w czerwono-czarnych koszulkach grali tacy piłkarze, jak: Gelson Fernandes, Vladimir Darida, Admir Mehmedi, Maximilian Philipp, Roman Bürki, Florian Niederlechner czy Caglar Soyuncu. Mają tam oko do wypatrywania dobrych zawodników.

W obecnych rozgrywkach Freiburg ma kontakt z czołówką. Wczoraj przegrał swoje spotkanie z Borussią Mönchengladbach, ale reszta ekip nie powiększyła znacznie swojej przewagi nad nim. Christian Streich zlepił kolejną ciekawą ekipę. Na tyle mocną, że nawet niedawno w reprezentacji Niemiec zadebiutował środkowy obrońca Robin Koch. Poza nim bardzo dobry sezon rozgrywa lewowahadłowy Christian Günter, który ma na swoim koncie już pięć asyst. 30-letni Nils Petersen jest najlepszym strzelcem drużny z sześcioma golami na koncie, a warto jeszcze pochwalić choćby Lukasa Hölera ustawianego w linii ataku. Jeżeli piłkarze z Fryburga zdołają utrzymać swoją dyspozycję na cały sezon, to Streich musi się liczyć z kolejną wyprzedażą. Ale za to nie musi się martwić o posadę, bo bez względu na wynik jest on nie do ruszenia.

Prześcignąć legendę

W ostatnich latach rola Christiana Streicha mocno wzrosła. Obecnie nikt z fanów nie wyobraża sobie zwolnienia 54-latka. Jest on w stanie pobić rekord należący do Volkera Finkego. Ten legendarny trener Freiburga prowadził go przez 16 lat od 1991 roku. Jako jedyny trener w historii awansował i spadał z jedną drużyną po trzy razy bez straty posady. Dopiero w 2007 roku, na zapleczu niemieckiej ekstraklasy, pomysły trenera zaczęły rozmijać się z planami władz, które postanowiły zwolnić szkoleniowca. To odpaliło zapalnik w postaci wściekłych kibiców. Nawet chcieli oni odwołać zarząd, ale nie udało się im zebrać odpowiedniego gremium do prawnej wymiany rządzących. Bomba więc nie wybuchła, a następcą Finkego został Robin Dutt, ale po awansie do Bundesligi z czasem Dutt zamarzył o trenowaniu innej drużyny. Od końca 2011 roku za drużynę odpowiada Streich.

Ostatnim życzeniem Volkera Finkego było to, aby Freiburg nie został kopią innych zespołów. Żeby szedł dalej tą drogą, jaką wypracowali legendarny trener oraz zarząd. Christian Streich kontynuuje to dzieło. Ekipa z Fryburga wciąż nie kupuje drogo i stara się szukać odpowiednich zawodników w słabszych klubach oraz niższych ligach. Granie w czerwono-czarnej koszulce jest także dobre dla piłkarzy, który wpadli z formą do dołka. Można to nazwać takim przebywaniem w sanatorium, w którym przywracano ich do dawnej dyspozycji. Nie były w nim te najwybitniejsze jednostki, ale przyzwoici gracze, znani fanom w Bundeslidze. Choć nie każdy ma gwarancję na to, że uda się go postawić do odpowiedniego pionu. Wie coś o tym Bartosz Kapustka.

***

Żaden inny trener w Bundeslidze nie pracuje tak długo ze swoim klubem. Christian Streich z pewnością zasługuje na uwagę nie tylko ze wzgląd na długość stażu. Freiburg pokazuje, jak powinno budować się drużynę. Zarząd nie zwolnił szkoleniowca nawet w momencie spadku. Dzięki temu dokonano szybkiego powrotu i dalszego odbudowywania odpowiedniego poziomu piłkarskiego klubu z Fryburga. Obecnie ten zespół nie jest przypadkowo tak wysoko w tabeli. Można tutaj dyskutować nad obecną formą wszystkich klubów w Bundeslidze, ale podopieczni 54-latka grają naprawdę solidnie. Nie jest też tak, że to Freiburg oddaje piłkę rywalowi i czeka. Stara się on grać na równych warunkach. Próbuje jak najdłużej utrzymywać się przy piłce i tworzyć atak pozycyjny. Na razie efektem tego jest 6. miejsce w tabeli.

Trudno przewidzieć, jak wyglądałaby kariera szkoleniowa 54-latka, gdyby zdecydował się spróbować pracować gdzie indziej. Może w żadnym innym miejscu nie otrzymałby takiego zaufania. A tak trwa na stanowisku trenera w mieście, które od wielu lat jest jego domem. Pod tym względem nie można było wyobrazić sobie innego scenariusza. Nam pozostaje życzyć, aby w końcu udało się zawiesić Freiburg w górze tabeli Bundesligi na dłużej niż sezon. Bo inaczej po latach będą zapominane te pojedyncze niespodzianki tej ekipy. Oczywiście w Fryburgu będzie się o tym pamiętać, ale im dalej od niego, tym ta pamięć będzie krótsza. Pewnie sam Christian Streich marzy o tym, żeby zostać zapisanym w historii Bundesligi złotymi zgłoskami. Przed nim jeszcze sporo pracy, bo cały świat do tej pory nie mówił o jego pracy trenera. Jak na razie to tylko o „zderzeniu” z Davidem Abrahamem.

Pozostałe artykuły z cyklu „Niemieckie warzenie” znajdziecie w poniższym linku. Zapraszamy do przeczytania innych tekstów związanych z niemiecką piłką!

Niemieckie Warzenie

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze