Nudy nie było. Węgrzy zakończyli rozgrywki


Ferencvaros Budapeszt po raz drugi z rzędu zdobył mistrzostwo Węgier

2 lipca 2020 Nudy nie było. Węgrzy zakończyli rozgrywki
ulloi129.hu

Z pewnością kibice na Węgrzech nie mogli się w tym sezonie nudzić. Chociaż Ferencvaros zapewnił sobie obronę mistrzowskiego tytułu już na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, to emocje do samego końca zapewniła walka o utrzymanie. Niepokojący wydaje się z kolei fakt, że OTP Bank Liga zaczęła znikać z dużych węgierskich miast.


Udostępnij na Udostępnij na

O węgierskiej ekstraklasie było po raz pierwszy w tym roku głośno w pierwszej połowie maja. Była ona bowiem jedną z pierwszych europejskich lig wracających do gry po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Po raz drugi zyskała ona rozgłos w zeszły weekend, gdy do drugiej ligi spadła drużyna Debreceni VSC. Nie o taką „sławę” chodziło jednak wszystkim zainteresowanym OTP Bank Ligą. Zdjęcia ze stadionu z Debreczyna obiegły światowe media, bo po przegranym meczu z Paksi FC na murawę wbiegli kibice i poszarpali kilku zawodników. Do samej kwestii spadku „Lokich” jeszcze jednak wrócimy.

Nowy dominator? 

Debreceni VSC przez blisko dekadę dominowało w węgierskim futbolu. Pomiędzy 2005 a 2014 rokiem zdobyło siedem tytułów mistrzowskich i czterokrotnie sięgało po krajowy puchar. Od sześciu lat nie ma już jednak jednej drużyny, która w pozytywnym tego słowa znaczeniu odstawałaby od reszty. O tytuł zazwyczaj walczą wspomniany już Ferencvaros oraz MOL Fehervar FC Szekesfehervar. Zdarzają się jednak niespodzianki, bo za taką można uznać zdobycie mistrzostwa przez Honved Budapeszt przed trzema laty. Wydaje się jednak, że to stołeczna drużyna jest na najlepszej drodze, aby powtarzać sukcesy klubu z Debreczyna.

Świadczy o tym nie tylko fakt skutecznej obrony zdobytego przed rokiem tytułu. Popularnym „Fradim” udało się także zagrać w tym sezonie w fazie grupowej Ligi Europy. Na dodatek do ostatniej jej kolejki walczyli o awans do 1/16 finału. Wyraźna w tym zasługa Serhija Rebrowa, trenera mistrzów Węgier i legendy ukraińskiego futbolu. Szkoleniowcowi zatrudnionemu przed prawie dwoma laty udało się to osiągnąć po roku pracy, podczas gdy jego poprzednik był krytykowany głównie za występy drużyny w europejskich pucharach. Thomas Doll pracując we „Fradich” przez pięć lat, odpadał w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy między innymi w starciach z albańskim Partizani Tirana, bośniackim Zeljeznicarem Sarajewo czy izraelskim Maccabi Tel Awiw.

Rebrow w porównaniu do Dolla dokonuje też bardziej przemyślanych transferów, zwłaszcza jeśli chodzi o własnych rodaków. Niemcy sprowadzani za Dolla w praktyce nie wnieśli niczego do węgierskiej ligi, stąd żegnano się z nimi bez żalu. Tymczasem ukraiński pomocnik Ołeksander Zubkow stał się w parę miesięcy jedną z największych gwiazd OTP Bank Ligi, a w kontekście jego rodaka Ihora Charatina zaczęto nawet mówić o powołaniu do węgierskiej reprezentacji. Nieco gorzej radzi sobie białoruski napastnik Mikałaj Sihniewicz, ale jest to głównie spowodowane bogactwem „Fradich” w ataku. Warto jednocześnie zaznaczyć, że Rebrow dysponuje większym budżetem niż Doll.

To nie tak miało być

Zupełnie inne nastroje po zakończonym sezonie panują w Szekesfehervarze. Popularni „Vidi” dysponują największymi możliwościami finansowymi w całej lidze, lecz w tym sezonie nie zdobyli niczego poza wicemistrzostwem Węgier. Nie powtórzyli też sukcesu z jesieni 2018 roku, gdy do ostatniej rundy walczyli o awans do fazy grupowej LM, a następnie zaprezentowali się poprawnie w LE. Tym razem odpadli już w drugiej rundzie kwalifikacji do LE, uznając wyższość szwajcarskiego drugoligowca z Liechtensteinu, czyli FC Vaduz. W trakcie rozgrywek nastąpiła dodatkowo zmiana szkoleniowca. Serba Marko Nikolicia, trenującego obecnie Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa w Łokomotiwie Moskwa, zastąpił Hiszpan Joan Carillo. Były trener Wisły Kraków już wcześniej, bo w latach 2011–2015, był zresztą wpierw asystentem, a następnie pierwszym trenerem MOL Fehervaru.

Carillo nie zdołał jednak odmienić znacząco drużyny zbudowanej w dużej mierze przez swojego poprzednika. Jego bilans w zakończonych rozgrywkach to 20 spotkań, spośród których 10 wygrał, 7 zremisował i 3 przegrał. To właśnie remisy były największym problemem „Vidich”, który nie dawał im szansy na nawiązanie walki z „Fradimi”. Hiszpański szkoleniowiec ma jednak poniekąd argumenty na swoją obronę. Są nimi kontuzje w linii obrony. Prawie cały poprzedni rok stracił Paulo Vinicius, a na początku sezonu na kilka tygodni wypadł jego kolega z węgierskiej reprezentacji, Attila Fiola. Na dodatek w niektórych meczach z tego samego powodu nie grał też Roland Juhasz. Dublerów było tymczasem po pierwsze za mało, a po drugie mieli wyraźnie mniejsze umiejętności od swoich kolegów.

Problemem nie był jednak tylko powyższy zbieg okoliczności, ale także sposób budowania drużyny. O ile na niektórych pozycjach widoczny jest nadmiar zawodników wysokiej klasy jak na węgierską ligę, to na części wyraźnie brakuje zmienników dla piłkarzy podstawowego składu. Carillo przed startem nowych rozgrywek nie powinien więc martwić się o ofensywę, a zwłaszcza o pozycję środkowego napastnika. Wszak ma do dyspozycji Nemanję Nikolicia, Marko Futacsa i najdroższego w historii ligi Armina Hodzicia. Tymczasem jeśli chodzi o defensywę, z klubu odszedł Vinicius, a karierę zakończył Juhasz. Tym samym „Vidi” muszą poszukać zwłaszcza klasowych stoperów.

Niespodzianki

Przed sezonem piłkarze Mezokovesd-Zsóry wzięliby w ciemno czwarte miejsce w lidze. Tymczasem zakończyli rozgrywki z dużym niedosytem. Wszak jako największa sensacja rozgrywek doszli do finału Pucharu Węgier, a przez większość sezonu zajmowali trzecie miejsce w lidze. Po pandemii koronawirusa wyraźnie jednak obniżyli loty. Szkoda, bo podopieczni Attili Kuttora byli skazywani na walkę o utrzymanie, gdy tymczasem prezentowali naprawdę solidny futbol. Podobać mogła się zwłaszcza gra białoruskiego pomocnika Aleksandra Karnickiego i skrzydłowego Tamasa Cseriego. Ten pierwszy został wybrany do jedenastki sezonu, natomiast drugi po latach tułaczki w drugiej lidze zagrał swój sezon życia.

Nie tylko Mezokovesd-Zsóry odniosło największe sukcesy w swojej historii. Brązowy medal przypadł bowiem Puskas Akademii Felcsut, czyli kontrowersyjnemu projektowi premiera Viktora Orbana. Polityk mieszkając obok stadionu w swojej rodzinnej wsi, mógł wreszcie obserwować drużynę na miarę pompowanych w nią środków finansowych. Od czasu pierwszego awansu w 2013 roku Puskas Akademia zmieniała trenerów jak rękawiczki, a nawet przeżyła gorycz spadku.

Największym wygranym wznowienia rozgrywek po pandemii koronawirusa z pewnością jest Zalaegerszegi TE. Drużyna beniaminka zajęła ostatecznie siódmą lokatę w lidze, chociaż przez połowę sezonu była przedostatnia w tabeli. Od zwycięstwa z Debreczynem w 25. kolejce Zalaegerszeg zaczęło piąć się w górę, stąd niespodziewanie na trzy kolejki przed końcem rozgrywek zapewniło sobie utrzymanie. Duża w tym zasługa Andrasa Rado, który z 13 bramkami został królem strzelców OTP Bank Ligi.

Za mocno naciąganą niespodziankę można uznać postawę Diosgiori VTK Miszkolc. Po raz pierwszy od trzech sezonów kibice DVTK nie musieli drżeć do końca o pozostanie swojej drużyny w lidze. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że DVTK za każdym razem utrzymywało się w kontrowersyjnych okolicznościach. Tym razem także nie obyło się bez skandalu. Zdaniem niektórych podopieczni Tamasa Feczko nie tylko przegrali ostatnich pięć ligowych spotkań, ale w trzech kolejkach kończących rozgrywki dostarczyli punkty drużynom walczącym ze sobą o utrzymanie.

Dwie katastrofy

Nic nie zmienia jednak faktu, że to spadek Debreczyna jest największym wydarzeniem i zarazem katastrofą zakończonego sezonu. Tym bardziej że „Loki’ w ubiegłym roku zajęli trzecie miejsce i występowali w kwalifikacjach do LE. Można było jednak odnieść wrażenie, że był to tak naprawdę wynik ponad stan. Sytuacji nie poprawiały kolejne zmiany trenerów (w tym sezonie było ich trzech), a przede wszystkim problemy finansowe. Biznesmen Gabor Szima już od dłuższego czasu narzekał na brak funduszy, stąd kadrę Debreczyna tworzyli w dużej mierze zawodnicy z przypadku. Pod koniec sezonu dał o sobie znać zwłaszcza bałagan w obronie.

O ile Debreceni VSC o utrzymanie walczyło do ostatniej kolejki, o tyle Kapovari Rakoczi FC spadło na sześć spotkań przed końcem sezonu. Beniaminkowi jeszcze przed startem rozgrywek wróżono zresztą spadek. Ostatecznie Kaposvari przegrało aż 26 z 33 ligowych spotkań, a najgorzej spisywali się zawodnicy pamiętający jeszcze trzecią ligę. Nad casusem najgorszej drużyny OTP Bank Ligi powinny poważnie zastanowić się władze węgierskiej federacji. Nie po raz pierwszy jeden z beniaminków totalnie nie radzi sobie na najwyższym szczeblu rozgrywek. Licząca 20 zespołów druga liga wydaje się więc wyraźnie zbyt duża.

Wielkie sprzątanie

Wiele klubów występujących w OTP Bank Lidze czekają spore przetasowania. Tak naprawdę rozpoczęły się one jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędziego kończącym sezon 2019/2020. Z profesjonalnym futbolem pożegnało się bowiem kilku doświadczonych i utytułowanych zawodników. Jak już wspomniano, najbardziej rozpoznawalnym z nich jest Juhasz, który w Anderlechcie Bruksela występował u boku Marcina Wasilewskiego. Jeszcze przed rozpoczęciem meczu Debreczyna z Paks zakończenie kariery ogłosił kapitan „Lokich”, Daniel Tozser. Już tylko w trzecioligowych rezerwach Ferencvarosu będzie grał były reprezentant kraju, Leonardo. Brazylijczyk z węgierskim paszportem osiągał sukcesy z „Fradimi” i „Lokimi”, poza pięcioletnią przerwą występując na Węgrzech od 1999 roku.

Pozostałe kluby starają się zarówno wzmacniać, jak i wietrzyć swoje szatnie. Na razie najważniejszą transferową informacją jest wykupienie Zubkowa przez Ferencvaros. Ukraiński gwiazdor był bowiem wypożyczony z Szachtara Donieck, a zainteresowanie nim miały zgłaszać między innymi włoskie kluby. Po raz drugi w ciągu zaledwie dwóch lat kadrowa rewolucja czeka stołeczny Ujpest. Przed zakończeniem rozgrywek po prawie siedmiu latach pracy z drużyną pożegnał się serbski trener Nebojsa Vignjević, a jego rodak i następca Predag Rogan już pożegnał pięciu podstawowych piłkarzy. O wyższe cele chce także walczyć Honved Budapeszt, który co prawda wygrał Puchar Węgier, ale w lidze radził sobie słabo. Ma o to zadbać trener Tamas Boldog będący dotychczas szkoleniowcem Kisvardy FC.

***

Kolejny sezon OTP Bank Ligi pokazał, że poziom w niej cały czas rośnie, nawet jeśli zdarzają się w niej przypadkowe drużyny pokroju Kaposvari Rakoczi. Węgierskich kibiców mogą cieszyć zwłaszcza coraz lepsze występy ich drużyn w europejskich pucharach. Jednocześnie niepokoić może trend znany z polskiej ekstraklasy początku XXI wieku. Spadek drużyn z Debreczyna i Kaposvaru powoduje, że w przyszłym roku w pierwszej lidze zagrają zespoły z jedynie czterech z dwudziestu największych miast w kraju, w tym pięć ze stolicy. Osłabia to potencjał marketingowy skądinąd coraz ciekawszych rozgrywek.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze