Koniec Euro to czas podsumowań i wniosków, które z niego płyną. Jednym z głównych tematów był przez ostatni miesiąc nowy format turnieju. Po raz pierwszy 24 zespoły walczyły o prymat na Starym Kontynencie, a my sprawdzamy wady i zalety tego systemu.
Zalety
Łatwiej o kwalifikację i zdobycie doświadczenia na Euro
Reforma turnieju, a co za tym idzie także kwalifikacji, pozwoliła większej liczbie drużyn poczuć jego smak. Szansę wykorzystali m.in. Walijczycy, Irlandczycy z Północy, Islandczycy, Albańczycy (wszyscy debiutowali) czy Węgrzy (wrócili po wielu latach). Żółtodzioby zostały czarnymi końmi. Zwolennicy teorii o wyrównaniu poziomu futbolu w Europie mają więc kolejny argument. Jeżeli jeszcze dodamy do tego, że we Francji zabrakło kilku mocnych zespołów, jak Dania, Serbia czy Holandia, widzimy, że futbol reprezentacyjny przez ostatnie kilkanaście lat rozwinął się niesamowicie.
Większe zyski dla UEFA
Sport, a zwłaszcza piłka nożna, to dziś w dużej mierze biznes. Powiększenie liczby uczestników przyniosło nie tylko zwiększenie natężenia spotkań, ale też wpływów do UEFA. Wyższe kontrakty reklamowe, a także z tytułu praw telewizyjnych, pozwoliły europejskiej federacji zarobić ok. 830 milionów euro i w porównaniu z poprzednim czempionatem jest to wzrost aż o 34 procent.
Większe możliwości promocji kraju
Poprzednie Euro gościło w ośmiu miastach, we Francji w dziesięciu. Zmiana formatu powoduje, że więcej miast gości spotkania, a także więcej ma możliwość ugoszczenia poszczególnych reprezentacji. Przekłada się to bez wątpienia na popularność i promocję, a w wielu przypadkach także na późniejsze zainteresowanie turystów i zyski z tego tytułu.
Gramy o jeden tydzień dłużej
To może być dla maniaków piłkarskich jeden z głównych profitów. Poprzednie edycje trwały ok. trzy tygodnie, tegoroczna była o tydzień dłuższa. Ci, którzy lubią oglądać piłkę w wydaniu reprezentacyjnym i z wypiekami na twarzy czekają na kolejne wielkie imprezy, mogą się cieszyć. Przyjemność trwa teraz o kilka dni dłużej.
Wady
Minimalizm w cenie
Jeszcze niedawno kwalifikacja do fazy pucharowej była możliwa tylko dla dwóch najlepszych zespołów w grupie, teraz furtkę mają także zespoły z trzecich miejsc (kapitalnie skorzystała z niej Portugalia). Powoduje to jednak duży minimalizm ekip, które zamiast atakować, grać do przodu i zawzięcie walczyć o trzy punkty, nastawiają się przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów i na tym, aby gola nie stracić, bo nawet z trzema remisami można grać dalej, co udowodnił tegoroczny mistrz.
73 – Portugal have been ahead for only 73 minutes of their 720 minutes played this #Euro2016. Clutch.
— OptaJohan (@OptaJohan) July 10, 2016
Brak wielkich hitów i łatwa faza grupowa dla faworytów
Faza grupowa kojarzyła nam się z wielkimi spotkaniami. Wystarczy, że przypomnimy polsko-ukraińskie mistrzostwa, kiedy obserwowaliśmy w niej takie starcia jak Francja – Anglia, Niemcy – Portugalia czy Niemcy – Holandia. Teraz spotkań, które rozpalały wyobraźnię nawet w późniejszych etapach, było jak na lekarstwo, a o większości z nich, również przez sam poziom, bardzo szybko zapomnimy. Faworyci mieli również dużo łatwiejszą drogę do awansu z grupy i Euro tak naprawdę rozpoczęło się na dobre w fazie pucharowej.
Niektórzy odstawali, zwłaszcza w fazie pucharowej
Jako jedną z zalet uznaliśmy możliwość wypromowania się mniej znanych do tej pory zespołów. Ale miało to też swoje wady, które pokazała zwłaszcza faza pucharowa Niektórzy z uczestników odstawali od reszty stawki. Mowa o Węgrach (notabene grający nadspodziewanie dobrze w grupie), którzy dostali solidny łomot od Belgów aż 0:4, Słowakach, którzy przegrali 0:3 z Niemcami, czy Irlandczykach z Północny, którzy z Walijczykami nastawili się niemal tylko i wyłącznie na przeszkadzaniu.
Więcej meczów = większe zmęczenie
W porównaniu z poprzednimi edycjami najlepsze drużyny rozgrywały co najwyżej jedno spotkanie więcej. Ale na takim turnieju i przy tak potężnym zmęczeniu sezonem często okazuje się ono nieocenione i decydujące o wszystkim. Idealnym przykładem mogą być Francuzi, którzy niemal do końca wyglądali przyzwoicie, ale w finałowym meczu zmęczenie materiału dało o sobie znać i również to jest na pewno jedno z wytłumaczeń francuskiej klęski.