Nowe-stare odkrycie Euro? Ricardo Quaresma znowu na fali


Czy Portugalczyk w końcu potwierdzi swoje wielkie możliwości?

10 czerwca 2016 Nowe-stare odkrycie Euro? Ricardo Quaresma znowu na fali

Bellerin, Coman, Rashford, Corić. To właśnie te nazwiska pojawiają się najczęściej na ustach kibiców w kontekście największego odkrycia zbliżającego się Euro. Zawodnicy młodzi, piekielnie utalentowani i z łatką olbrzymich talentów, tylko czekający na to, aby wejść na boisko i oczarować swoją grą miliony fanów na całym świecie. Tuż przed turniejem światu objawiło się nazwisko kolejnego kandydata i choć piłkarz to już leciwy, a większość fachowców skreśliła go na dobre przed kilkoma laty, on zadaje kłam tym opiniom i zaskakuje znakomitą formą w ostatnich tygodniach. Ricardo Quaresma zdaje sobie sprawę, że nikt tak dobrze jak on nie pasuje w ostatnim czasie do sformułowania „teraz albo nigdy”.


Udostępnij na Udostępnij na

Zapytacie – dlaczego odkrycie? Mówimy przecież o gościu, który ma już 33 wiosny na karku, świetne CV, a jednocześnie łatkę jednego z najbardziej niespełnionych talentów w historii futbolu. Quaresma z niejednego pieca chleb już jadł i wszędzie kończyło się praktycznie tak samo – przepędzeniem bez żalu. Tak naprawdę w trakcie całej kariery dobrze czuł się tylko w Porto, gdzie nikt nie oczekiwał od niego kosmicznych liczb, a on sam, nie mając na sobie presji, mógł w pełni udowadniać swoją wartość.

Quaresma – „trivela king”

Mimo tej sinusoidy, jakiej doświadczał w trakcie kariery, Portugalczyk był uwielbiany przez publiczność, a swoją grą przysporzył sobie sporą rzeszę fanów na całym świecie. W końcu należał do nielicznej grupy piłkarzy, którzy estetyczne doznania przedkładali nad wynik sportowy i efektywność swoich podań. Quaresmę liczby zdawały się kompletnie nie interesować, a od liczby bramek bardziej zajmowało go to, ile razy założy rywalowi siatkę w trakcie meczu i czy dośrodkowanie lepiej wyjdzie „raboną”, czy też jego znakiem firmowym – trivelą (uderzeniem zewnętrzną częścią stopy). Jego grę idealnie definiuje stwierdzenie, które sformułował kiedyś Roy Keane:

Nie wierzę, że umiejętności są, albo kiedykolwiek będą, efektem pracy trenerów. To rezultat romansu, jaki miał miejsce pomiędzy dzieckiem a piłką.

Quaresma zdaje się piłkę pieścić, a nie prowadzić. Przy tej całej swojej technicznej maestrii jest jednocześnie piłkarzem niezwykle dynamicznym, który kolejne metry zdawał się nie przebiegać, a połykać. Jego kunszt techniczny dopełniały cudowne uderzenia z dystansu, które swoją urodą wypełniały niejedną internetową kompilkę.

Największy problem? Mentalność

Mimo to za umiejętnościami nie zawsze szła głowa, a dokładnie kwestia wytrzymywania presji. Po transferze do Interu Mediolan nie zdążył przepracować z zespołem okresu przygotowawczego i mimo że sezon rozpoczął od bramki w spotkaniu z Catanią, po bezbarwnym półroczu musiał pakować walizki. Pytany przez dziennikarzy o przyczyny słabej gry skrzydłowego Jose Mourinho odpowiadał wówczas:

Quaresma będzie grał częściej, ale będzie musiał się zmienić. Będzie musiał pracować nie dla siebie, ale dla drużyny.

Na wypożyczeniu w Chelsea Guusa Hiddinka wiodło mu się jeszcze gorzej i sezon ostatecznie zakończył żenującym dubletem i wybraniem do jedenastki najgorszych transferów Serie A i Premier League.

Bożyszcze tłumów

Lądując w Turcji, stał się gwiazdą miejscowego podwórka. Statystyki wykręcał niezłe (średnio 8-10 bramek na sezon), chociaż daleko mu było do absolutnej dominacji na tureckich boiskach. Jednocześnie został jednak najbardziej rozpoznawalną postacią Besiktasu, a jego sztuczki techniczne stale pojawiały się w mediach społecznościowych, często będąc popularnymi w sieci viralami. Quaresma w Stambule czuł się dobrze, chociaż niejeden kibic zarzuciłby mu minimalizm, a może nawet brak ambicji.

W reprezentacji daleko mu już było do roli, jaką odgrywał w Turcji. Na mistrzostwach świata nie zagrał ani razu. Z kolei na mistrzostwa Europy pojechał dwukrotnie, jednak swój wkład w wyniki „Seleção” wniósł jedynie na Euro 2008, strzelając bramkę Czechom. Pomijany konsekwentnie przez kolejnych selekcjonerów szansę otrzymał w końcu od Fernando Santosa. W tym przypadku trudno było jednak mówić o tym, że Quaresma na ten wyjazd zasłużył znakomitą grą w klubie. Powołanie wynikało raczej ze słabości Portugalii na skrzydłach, która może obecnie jedynie wspominać z rozrzewnieniem czasy, w których piłkarze klasy Simao Sabrosy czy też Luisa Figo rozrywali linie przeciwnika i naznaczali styl gry… przez lata. Skrzydłowy Besiktasu nie ma za sobą olśniewającego sezonu w Turcji i choć był ważną częścią mistrzowskiego zespołu, który przełamał duopol Fenerbahce i Galatasaray, to liczby w jego wypadku nie wypadały okazale. Wydawać by się mogło, że jego rola ograniczy się do tej, którą pełnił na poprzednim turnieju mistrzostw Europy – czyli głębokiej alternatywy.

Ostatni będą pierwszymi?

Quaresma, mówiąc kolokwialnie, odpalił i na przestrzeni zaledwie trzech meczów towarzyskich stał się dla Fernando Santosa realną opcją obok Cristiano Ronaldo. W pierwszym spotkaniu kontrolnym z Norwegią, w którym selekcjoner Portugalczyków wystawił głównie skład rezerwowy, skrzydłowy Besiktasu już na początku pojedynku popisał się kapitalnym uderzeniem otwierającym wynik meczu. W spotkaniu z Anglią zagrał jedynie końcówkę, ale jego drużyna była już wówczas osłabiona czerwoną kartką Bruno Alvesa i myślami była bardziej przy bronieniu bezbramkowego remisu niż pod polem karnym rywala.

https://www.youtube.com/watch?v=LCLbDxZdEPY

W ostatnim spotkaniu z Estonią Fernando Santos postawił na eksperymenty i obok Cristiano Ronaldo w pierwszej linii wybiegł pomocnik Besiktasu. Pomysł wypalił kapitalnie i chociaż nadal mówimy o przeciwniku pokroju Estonii, to dwie bramki i trzy asysty (w tym pierwsza trivelą) Quaresmy musiały dać do myślenia selekcjonerowi portugalskiej kadry. W dodatku świetnie wyglądała współpraca pomiędzy oboma napastnikami i już słychać głosy domagające się wyjścia zespołu właśnie z Quaresmą, jako partnerem napastnika Realu, w pierwszym składzie.

https://www.youtube.com/watch?v=6DFm6wl6dRU

Oprócz statystyk, które portugalski skrzydłowy ostatnio wykręcał, w oczy rzuca się jednak zaangażowanie, jakie piłkarz pokazuje na boisku. Widać, że po latach niepowodzeń i ciągłego niespełniania pokładanych w nim nadziei Quaresma stara się wsiąść do pociągu do wielkiej kariery na ostatnim przystanku i osiągnąć apogeum swoich możliwości w wieku 33 lat. Wydaje się, że jest to dla niego ostatni dzwonek, aby zaistnieć i chociaż częściowo potwierdzić to, co mówiło się o nim na początku kariery. A przypomnijmy, że pojawiały się wówczas głosy, że to Quaresma jest lepszym piłkarzem niż Ronaldo i to jemu wieszczono wówczas wielką karierę.

Po trzech spotkaniach trudno o jednoznaczną ocenę rzeczywistego potencjału Quaresmy. Patrząc na fakt, że Portugalczycy nie trafili do najsilniejszej grupy, a Węgrzy, Austriacy i Islandczycy demonami defensywy nie są, wydaje się, że pomysł z Quaresmą w ataku może wypalić. W dodatku Portugalczycy nie są wymieniani w gronie absolutnych faworytów tego turnieju, a wielu wątpi nawet w ich występ w ćwierćfinale. Piłkarze Santosa podchodzą więc do turnieju praktycznie bez presji i ze wsparciem od swoich kibiców (o co zresztą prosili przez media), co stwarza idealne warunki dla skrzydłowego, który pozbawiony dodatkowego bagażu emocjonalnego, może odpalić i zagrać turniej życia.

33-latek po przejściach, którego mało kto traktuje poważnie, odgrywający czołową rolę na mistrzostwach Europy? Nie wiem jak wy, ale ja kupuję tę historię.

Najnowsze

Ekstraklasą na nich!

Jan Urban na mecze z Holandią i Finlandią powołał czworo graczy z polskiej ekstraklasy. Troje z nich pojawiło się w drugiej części spotkania i powiedzieć trzeba - dali radę. Kto jeszcze na przestrzeni lat wyróżniał się grając w PKO Ekstraklasie?