Widzew Łódź zremisował bezbramkowo ze Śląskiem Wrocław w 20. kolejce T-Mobile Ekstraklasy. Jeden punkt sprawia, że łodzianie wciąż są czerwoną latarnią ligi, ale cieszyć może fakt, iż po raz pierwszy w tym sezonie nie stracili bramki, co podkreślał w pomeczowej rozmowie Krystian Nowak.
Jak podsumujesz bezbramkowe spotkanie ze Śląskiem?
Myślę, że rozegraliśmy dobre spotkanie, mieliśmy swoje okazje i gdybyśmy je wykorzystali, to pewnie dowieźlibyśmy wynik do końca, bo dzisiaj dobrze graliśmy w defensywie.
Śląsk miał jedenaście sytuacji, Marco Paixao bodajże pięć.
Na pewno wrocławianie mieli swoje okazje, ale nic nie wykorzystali, od dłuższego czasu nie mogliśmy zagrać na zero z tyłu, teraz się udało, więc pozostaje się tylko cieszyć, że nic nie wpadło w defensywie. Oby trzymać tak dalej, a na pewno w ofensywie będą padać bramki.
Jak warunki wpływały na Waszą grę?
Na pewno niełatwo się biega po takim oblodzonym boisku, bo mróz trzyma, i nawet gdy jest włączone ogrzewanie murawy, to boisko zamarza. Ale trzeba grać. Mamy ostatni mecz do rozegrania w Białymstoku, na pewno nie będzie lepszych warunków, bo tam jest jeszcze gorsza zima, jak to zwykle bywa na Podlasiu, tak że na pewno musimy się dobrze przygotować do takiej pogody.
Zaczęliście trójką z tyłu, ale były takie momenty, że nawet sześciu piłkarzy grało w jednej linii.
Mieliśmy takie założenie, żeby wyjść z tyłu i boczni pomocnicy mieli nas asekurować, aby nie było żadnych zagrożeń po bokach ze strony Dudu czy Ostrowskiego. I na pewno podołali temu zadaniu, bo nie wpadła żadna bramka do siatki Maćka, trzeba być z tego powodu zadowolonym.
Szkoda, że z przodu nie było ognia.
Mieliśmy sytuacje, szkoda, że nic nie wpadło, bo gdyby chociaż jedna bramka wpadła, to myślę, że dowieźlibyśmy wynik do końca i byłyby trzy punkty, a nie jeden.