Niespełnione ambicje – Podbeskidzie Bielsko-Biała i walka o awans


Czy drużyna Podbeskidzia ma jakiekolwiek szanse na powrót do ekstraklasy?

30 marca 2019 Niespełnione ambicje – Podbeskidzie Bielsko-Biała i walka o awans

Sezon 2015/2016 był dla bielszczan nie lada katastrofą. Zespół Podbeskidzia przed rozpoczęciem rundy wiosennej zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Nic nie wskazywało na to, że rundę zasadniczą Podbeskidzie skończy poza strefą spadkową. A jednak, po 30 meczach drużyna prowadzona przez Roberta Podolińskiego znalazła się na 9. miejscu, jeden punkt za grupą mistrzowską. Niestety, po podziale na grupy zdobyła tylko jeden punkt i spadła z ekstraklasy, skończywszy sezon na ostatnim miejscu.


Udostępnij na Udostępnij na

Obecnie Podbeskidzie do wicelidera I ligi, ŁKS-u Łódź, traci aż 14 punktów. Wszyscy wiemy jednak, że piłka nożna jest nieprzewidywalna, szczególnie w Polsce. Ale czy Podbeskidzie po porażce 0:3 z ŁKS-em ma jeszcze jakiekolwiek szanse powrotu na salony?

W pogoni za rywalami

Podbeskidzie rok 2018 kończyło na piątym miejscu w tabeli, ze stratą pięciu punktów do ŁKS-u i sześciu do wicelidera z Nowego Sącza. Stratą znaczną, ale jak by nie patrzeć do odrobienia. Do tego potrzeba jednak zdobywać punkty, a Podbeskidzie na wiosnę wyszło tak, jakby całkowicie odpuściło walkę o awans. Na początek bolesna porażka ze Stalą Mielec 0:2. Potem wyjazd do Poznania, gdzie z Wartą Poznań doznaje porażki 3:4 i daje sobie strzelić trzy bramki w ciągu 10 minut. W ostatniej kolejce na koncie Podbeskidzia w końcu pojawiły się kolejne punkty. Po zwycięstwie nad Bytovią Bytów Podbeskidzie utrzymało piąte miejsce z dorobkiem 35 punktów. Był to, jak się zdaje, jedynie chwilowy przebłysk. Podbeskidzie doznało kolejnej druzgocącej porażki z ŁKS-em Łódź, która na dobre może pogrzebać jakiekolwiek nadzieje na awans.

Rywale Podbeskidzia odskoczyli wyraźnie, szczególnie ŁKS. Zespół z Bielska-Białej musi wziąć się do roboty, żeby odrobić straty. Oprócz znajdującego się na drugim miejscu ŁKS-u bielszczanie tracą sześć punktów do Stali Mielec i pięć do Sandecji. Ale czy to oznacza, że Podbeskidzie można już skreślić z listy kandydatów do awansu?

Podbeskidzie poległo w arcyważnym meczu. ŁKS, który wygrał wszystkie cztery mecze rundy wiosennej, imponuje grą. Drużyna z Łodzi przegrała w tym sezonie zaledwie cztery razy, ostatnio 1 września 2018 z Bytovią Bytów na własnym stadionie. Podbeskidziu nie udało się wywieźć z Łodzi choćby punktu. W obecnej sytuacji – tracąc 14 punktów do wicelidera, mając do rozegrania dziewięć meczów – wydaje się, że bielszczanie nie mają już szans na awans. Czołówka ligi jest jak pędząca lokomotywa i z kolejki na kolejkę ucieka słabemu Podbeskidziu.

Wiara w ofensywę

Spróbujmy doszukać się pozytywów w zespole Podbeskidzia. Nieprzypadkowo zajmuje przecież piąte miejsce w tabeli. Bielszczanie swoją pozycję zawdzięczają przede wszystkim zawodnikom, którzy strzelają sporo bramek. Valerijs Sabala i Łukasz Sierpina to w tym sezonie najlepsi strzelcy klubu, obaj mają po osiem trafień i zajmują ex aequo drugie miejsce w klasyfikacji strzelców ligi, ustępując jedynie Rafałowi Kujawie z ŁKS-u Łódź.

Warto wspomnieć, że Sabala jest reprezentantem Łotwy, ale mecz z Polską spędził na ławce rezerwowych. Wcześniej zaliczył średnio udany występ przeciwko Macedonii Północnej, po którym selekcjoner podjął decyzję o posadzeniu Sabali na rezerwie.

Jak się jednak okazuje, aby wygrywać mecze, trzeba nie tylko strzelać bramki, ale też ich nie tracić. Podbeskidzie w tym sezonie straciło aż 32 bramki w 25 spotkaniach, co daje siódmy najgorszy rezultat w lidze. Wygląda wręcz na to, że w Bielsku obrona własnej bramki jest największym problemem.

Jak dogonić czołówkę

W obronie brakuje jakości. Podczas zimowego okienka transferowego do klubu nie przyszedł żaden obrońca, więc trener musi radzić sobie z tymi samymi zawodnikami, którzy w poprzedniej rundzie w defensywie spisywali się marnie. Podbeskidzie, nawet jeśli strzela, to i tak traci bardzo dużo bramek. Idealnie obrazuje to przykład meczu z Wartą Poznań (która walczy o utrzymanie!), w którym bielszczanie stracili aż cztery gole, strzelając trzy. Od pięciu spotkań z rzędu nie potrafią też zachować czystego konta. Słaba gra w obronie przekłada się na wyniki, a słabe wyniki oznaczają stratę jakże ważnych teraz punktów. Po zwycięstwie nad Bytovią w obozie podbeskidzian panowały optymistyczne nastroje. Odżyła wiara w końcowy sukces, w powrót dobrej formy. Zamiast świętować zwycięstwo, kibice zderzyli się z rzeczywistością. Porażka z ŁKS-em oznacza powrót starych problemów. To przecież przez problemy w defensywie w 2016 roku Podbeskidzie pożegnało się z ekstraklasą.

Zarząd klubu jasno określił cele na ten rok – bezpośredni awans. Czy zarząd przeliczył się, ustalając tak ambitny cel? Nie. Zawodnicy z Bielska pokazali w rundzie jesiennej, że chcą liczyć się w walce o wejście do ekstraklasy. Obecny zespół jak najbardziej ma potencjał na osiągnięcie tego celu. Na słabe wyniki wiosną wpływ może mieć wiele czynników. Czy zawodnicy dobrze przepracowali zimę? Czy sami zawodnicy również uważają, że stać ich na awans? A może ambicja i wola walki powoli uszły z zawodników niby powietrze z balonika?

Nie da się ukryć, że bielszczanie mają naprawdę znikome szanse na powrót do elity. Zespół zgubił formę, a kiedy rywale znajdujący się wyżej w tabeli odnoszą zwycięstwo za zwycięstwem, wydaje się wręcz nierealne odrobienie straty w wysokości 14 punków. ŁKS jest zdecydowanym kandydatem do awansu w tym sezonie. Kto wie, czy tak grające Podbeskidzie zamiast walczyć o awans w przyszłym roku, nie będzie musiało stawić czoła widmu spadku? Jedno jest pewne – bez konkretnych wzmocnień, nawet z najlepszymi napastnikami w lidze Podbeskidzie Bielsko-Biała nie wywalczy awansu do ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze