Jedenaście punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli i awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów to za mało, aby dalej prowadzić Crvenę Zvezdę Belgrad. Tym samym Vladana Milojevicia na stanowisku trenera najsilniejszej serbskiej drużyny zastąpił Dejan Stanković, dla którego będzie to pierwsza praca w roli głównego szkoleniowca.
Początkowo wydawało się, że Milojević pozostanie trenerem stołecznego klubu do końca swojego kontraktu, czyli do czerwca 2020 roku. Miałby on tym samym doprowadzić Crvenę Zvezdę do osiągnięcia najważniejszego celu w tym sezonie, a więc zdobycia trzeciego z rzędu tytułu mistrza Serbii. Dyrektor generalny „Czerwono-białych”, Zvezdan Terzić, twierdził nawet, że chętnie przedłużyłyby kontrakt Milojevicia do czerwca 2022 roku, stąd może liczyć na pełne poparcie władz klubu.
Dodatkowo Terzić jeszcze wczoraj informował o negocjacjach klubu ze szkoleniowcem, wymijając się od odpowiedzi, czy jednocześnie prowadzone są rozmowy z potencjalnym trenerem. Zdaniem serbskich dziennikarzy było już wówczas jednak pewne, że Milojević pożegna się ze swoim stanowiskiem. Stąd właśnie dzisiaj oficjalnie poinformowano o zatrudnieniu Stankovicia. Ponadto z klubu odchodzi także dyrektor operacyjny, Stefan Pantović.
#SerbskaPiłka #włoskarobota
OFICJALNIE: LEGENDA SERBSKIEJ PIŁKI, IKONA INTERU, JEDEN Z NAJLEPSZYCH OBCOKRAJOWCÓW W HISTORII SERIE A…
DEJAN STANKOVIĆ NOWYM TRENEREM CRVENEJ ZVEZDYDEKI WRÓCIŁ DO DOMU !!!! pic.twitter.com/EkbSZlmgja
— Przemek Siemieniako 🇵🇱🤝🇷🇸 (@PrzemekSiemanko) December 19, 2019
Dwa i pól roku sukcesów
Na pierwszy rzut oka decyzja o odejściu Milojevicia nie wygląda zbyt racjonalnie. Crvena Zvezda po rundzie jesiennej serbskiej Linglong Tire SuperLigi ma jedenaście punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli, którą na dodatek jest jej największy derbowy rywal, czyli Partizan. Ponadto aktualny mistrz kraju po raz trzeci z rzędu zagrał w fazie grupowej europejskich rozgrywek, w tym po raz drugi w Lidze Mistrzów. Trudno ukryć, że z polskiej perspektywy jest to obecnie poziom wręcz nieosiągalny…
Klub z Belgradu ma jednak dużo większe ambicje niż sama gra w fazie grupowej LM. Tym bardziej że Crvena Zvezda nie pokazała się w nim z dobrej strony, zdobywając jedyne punkty dzięki wygranej 3:1 z Olympiakosem Pireus. Sam Milojević nie ukrywał, że różnica pomiędzy serbskim mistrzem a jego grupowymi rywalami była wyraźnie widoczna. Crvena Zvezda jego zdaniem nie znajduje się więc obecnie na poziomie pozwalającym grać na równi z Bayernem Monachium czy Tottenhamem Hotspur.
Jest jednak wystarczająco dobra, aby zdominować serbską ekstraklasę. Wspomniane jedenaście punktów przewagi nad odwiecznym rywalem może imponować, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt wyczerpujących występów Crvenej Zvezdy w europejskich pucharach. Tutaj jednak także odzywają się znacznie większe oczekiwania serbskiego potentata – drużyna ma nie tylko wygrywać, ale prezentować też odpowiedni styl. Tego tak jak wyników w LM po prostu zabrakło, dlatego cała krytyka za ten stan rzeczy spadła na Milojevicia. Szkoleniowiec będący z natury człowiekiem skromnym i unikającym blasku fleszy nigdy nie krytykował bowiem otwarcie swoich piłkarzy.
Spora niewiadoma
Następca Milojevicia jest postacią znacznie lepiej znaną w Europie. Stankovicia uznaje się za jednego z najlepszych obcokrajowców w historii włoskiej Serie A. Na boiskach Półwyspu Apenińskiego, reprezentując barwy Lazio Rzym i Interu Mediolan, rozegrał łącznie 368 spotkań i zdobył w nich 51 bramek. Może więc pochwalić się triumfami w LM, Pucharze Zdobywców Pucharów, Superpucharze Europy i klubowych mistrzostwach świata, a także zdobyciem sześciu tytułów mistrza Italii i sześciu Pucharów Włoch. Ponadto w barwach Crveny Zvezdy zdobył mistrzostwo Jugosławii, natomiast w reprezentacji Serbii rozegrał 103 mecze i strzelił w nich piętnaście bramek.
To jednak tytuły zdobyte na boisku, z którym legenda serbskiej piłki pożegnała się przed sześcioma laty. Na trenerskiej ławce Stanković ma doświadczenie niewielkie, a właściwie niemal zerowe. Jak dotąd w sezonie 2014/2015 był jedynie asystentem Andrei Stramaccioniego w Udinese Calcio, natomiast od wiosny 2017 roku pracował dla UEFA jako doradca krajowych federacji do spraw rozwoju nastoletnich piłkarzy.
Co więcej, Stanković wielokrotnie deklarował w wywiadach, że nie widzi siebie w roli trenera. Pozostawiał sobie jednak pewną furtkę do zawodu, ponieważ zaraz dodawał dyplomatycznie, że trudno jest dokładnie przewidzieć swoją własną przyszłość. Serbskie media zwracają zresztą uwagę na podobny przypadek, czyli Slavo Milosevicia. Kolega Stankovicia także nie był skory do podjęcia trenerskiej pracy, ale ostatecznie w tym roku został szkoleniowcem Partizana i zdobył z nim już Puchar Serbii.
Znając temperament serbskich kibiców, trudno jednak spodziewać się, aby szczególnie przejmowali się oni kompetencjami Stojanovicia. Do dzisiaj jest on bowiem pamiętany na Marakanie jako najmłodszy w historii kapitan Crvenej Zvezdy. Nie zmienia to jednak faktu, że wobec nowego szkoleniowca stawiane są konkretne oczekiwania. – Kibice i władze klubu oczekują większego stawiania na wychowanków, a także lepszej gry w Wiecznych Derbach Belgradu, bo ostatnie dwa mecze z Partizanem Zvezda przegrała i nie strzeliła w nich żadnego gola. Ponadto mistrzowie Serbii mają grać dużo bardziej ofensywnie niż za Milojevicia – twierdzi Przemysław Siemieniako, ekspert do spraw serbskiej piłki i współtwórca strony Piłkarskie Bałkany.
Gazprom zapłaci
Zmiana na stanowisku szkoleniowca to niejedyna ważna wiadomość z obozu „Czerwono-białych”. Władze klubu ogłosiły podpisanie nowej umowy sponsorskiej z Gazpromem w związku z kończącym się pięcioletnim porozumieniem podpisanym w 2015 roku. Na jej mocy rosyjski gigant gazowy i naftowy będzie głównym sponsorem Crvenej Zvezdy przynajmniej do połowy 2022 roku, przelewając na konto klubu 4 miliony euro rocznie.
❗Zvezda i Gasprom prudužili saradnju 🇷🇺🇷🇸🤝
‼️ Bravo zvezdaši 👏🎬Vreme je za novi Minut sa Zvezdom
🔴⚪#fkcz pic.twitter.com/u1yOp3GdIa
— FK Crvena zvezda (@crvenazvezdafk) December 18, 2019
Aleksandar Dibalj, członek zarządu spółki zależnej Gazprom Nieft, ogłaszając zawarcie nowej umowy sponsorskiej, podkreślał, że mistrz Serbii jest najbardziej utytułowaną drużyną w Europie Środkowej, dlatego doskonale nadaje się do promowania tej marki. Jednocześnie przedstawiciele klubu i koncernu podkreślali, że porozumienie jest formą zacieśniania braterskich stosunków serbsko-rosyjskich. Gazprom od dekady wspiera różnego rodzaju inicjatywy w Serbii, co jest oczywiście elementem walki rosyjskich władz o zachowanie wpływów na Bałkanach.
Stabilne finansowanie z pewnością wyróżnia Crvenę Zvezdę na tle innych serbskich klubów, najczęściej ledwo wiążących koniec z końcem. Kibice mają więc nadzieję, że ze Stojanoviciem na ławce trenerskiej „Czerwono-biali” będą umacniali pozycję jednej z najsilniejszych drużyn Europy Środkowo-Wschodniej.