Wiele drużyn, które spadły z najwyższej klasy rozgrywkowej o poziom niżej, boi się tego, jak będzie wyglądała ich przyszłość. Zastanawiają się, jak by tu szybko wrócić do elity, jednak często pochopne działania wcale nie dają zamierzonego efektu. Na szczęście są wyjątki od tej reguły, co potwierdził zespół Newcastle United, który po sezonie spędzonym na zapleczu Premier League wraca do zaszczytnego grona dwudziestu najlepszych drużyn grających w Anglii.
Przyszła pora na podsumowanie czasu, jaki popularne „Sroki” spędziły poza elitą.
(Nie)spodziewany spadek
Wielu kibiców Newcastle odczuwało w sezonach poprzedzających relegację do Championship coraz bardziej nieuchronną wizję zmiany ligowego otoczenia. Przemawiała za tym przede wszystkim coraz słabsza gra „Srok”, która bardzo martwiła fanów tego zasłużonego zespołu. W odbudowie formy drużyny nie pomagał również konflikt na linii Alan Pardew–właściciele klubu, czy też wątpliwe wybory następców Pardewa.
Czarę goryczy przelało jednak zatrudnienie na stanowisku menedżera Steve’a McClarena, który zawiódł na całej linii, w głównej mierze doprowadzając do tego, że w sezonie 2016/2017 Newcastle zagrało o jeden poziom rozgrywek niżej. Od ostatniego sezonu spędzonego przez drużynę „Srok” w Championship minęło siedem lat, co w dzisiejszym futbolu jest niemal prehistorią.
Co z nami będzie?
Takie pytanie mogli sobie zadawać kibice zespołu ze stadionu St. James’ Park. Mieli oni pełne prawo obawiać się tego, co może wydarzyć się po spadku do Championship. Wielu obserwatorów piłki widziało spektakularne upadki Blackburn Rovers, Wigan Athletic, czy Blackpool, które po przegranej walce o utrzymanie w Premier League bardzo szybko spadały w hierarchii angielskiego futbolu.
O ile Blackburn jeszcze jakimś cudem utrzymuje się na zapleczu ekstraklasy, o tyle zespół Wigan, która jeszcze w 2013 roku wygrała F.A. Cup, miała problemy nawet z grą w Championship, co pokazał sezon 2014/2015, po którym „The Latics” spadli do trzeciej ligi angielskiej. Na szczęście drużyna, którą prowadził między innymi Roberto Martinez, szybko podniosła się po tym ciosie. Najbardziej spektakularny upadek zaliczyli jednak piłkarze Blackpool, którzy po spadku z Premier League zaliczyli jeszcze dwie relegacje, meldując się ostatecznie w League Two.
Mike Ashley, właściciel Newcastle, postawił sobie jednak za cel próbę włączenia się do rywalizacji o ponowny awans do Premier League. Niewątpliwie dobrym posunięciem był brak rewolucji kadrowej. Jest to częsty błąd drużyn, które opuszczają najwyższą klasę rozgrywkową. Jeszcze w trakcie sezonu poprzedzającego grę „Srok” w Championship Ashley postanowił zmienić menedżera, którym w marcu został Rafael Benitez. Wielu kibiców wątpiło w jego metody szkoleniowe, zwłaszcza po niezbyt udanej przygodzie w roli trenera Realu Madryt. Hiszpan jednak podjął się tego zadania, ponieważ miał sobie oraz niedowiarkom coś do udowodnienia.
Falstart i szczęśliwy finisz
Mało kto na St. James’ Park spodziewał się tak słabego startu. Newcastle rozpoczęło sezon 2016/2017 od dwóch porażek, przez co wielu kibiców podawało w wątpliwość sens zatrudnienia Beniteza. Później jednak nastąpił bardzo pozytywny wstrząs w zespole „Srok”, ponieważ od sierpniowych porażek z Fulham i Huddersfield Town Newcastle zaliczyło serię sześciu zwycięstw, którą przerwał przegrany 0:2 mecz z Wolverhampton.
Benitez i jego podopieczni nie podłamali się tym faktem i śmiało kontynuowali realizację swojego celu, jakim był awans do Premier League. Kroczyli niemal od zwycięstwa do zwycięstwa, walcząc zaciekle z Brighton&Hove Albion o pierwsze miejsce w tabeli. Ostatecznie obie te drużyny wywalczyły awans do upragnionej elity.
Co dalej?
Wszyscy, którzy sympatyzują z Newcastle, mogą pytać o to, co będzie dalej i jak będzie wyglądać ich powrót do Premier League. Czy dokonają jakichś ciekawych transferów? Czy Benitez pociągnie ten zespół do dalszych sukcesów? Przede wszystkim jednak najważniejsze dla drużyny „Srok” będzie teraz to, by w miarę szybko zapewnić sobie utrzymanie. Czy będzie ich stać na coś więcej? Wydaje się, że jeżeli Mike Ashley z hiszpańskim menedżerem nie postarają się o kilka znaczących wzmocnień, pozwalających na równą walkę z drużynami z Premier League, to może być im trudno zagościć w angielskiej elicie na tak długo, jak po 2009 roku.
O sile Newcastle stanowią przede wszystkim zawodnicy ofensywni, którzy ciągną drużynę do dalszych sukcesów. Są nimi choćby Matt Ritchie i Dwight Gayle, którzy razem zdobyli 34 bramki, co stanowi 40% trafień całości zespołu. Wielkim wygranym tego sezonu może nazwać się również Jonjo Shelvey, którego rola na boisku była wręcz nieoceniona. To on motywował zespół w trudnych momentach, pomagając napastnikom swoimi asystami zmieniać wyniki spotkań. Duży zawód przeżył na pewno młody napastnik z Serbii, Aleksandar Mitrović, który jeszcze rok temu był wielką, choć niesforną gwiazdą klubu i kandydatem na transfer do wielkiego klubu. Zdobywając ledwie cztery bramki w 23 spotkaniach, Mitrović na pewno nie poprawił swojej pozycji w zespole. Samym Gayle’em Newcastle nie będzie jednak wygrywać meczów i ewidentnie potrzebny jest mu równorzędny partner w ataku.
Zapisz