Po dwóch latach przerwy Luciano Spalletti wrócił na ławkę trenerską we włoskiej ekstraklasie. Przed obecnym sezonem przejął Napoli, które nie dostało się do Ligi Mistrzów, co potraktowano pod Wezuwiuszem za porażkę. W dodatku od miesięcy mówiło się o chłodnych relacjach między Gennaro Gattuso a Aurelio De Laurentiisem. Popularny „Spall” zaliczył świetne wejście, teraz Napoli wyróżnia się siłą ofensywną i ogromną zawziętością. Właśnie tego drugiego zabrakło w sezonie 2020/2021. Warto zaznaczyć, że szkoleniowiec z Certaldo nadal ma nad czym pracować.
Największą zaletą Napoli bez wątpienia jest atak. Mimo kontuzji Driesa Mertensa i przepychanki z Lorenzo Insigne dotyczącej przedłużenia kontraktu ekipa z południa Włoch radzi sobie bardzo dobrze. Główną strzelbą został Victor Osimhen, a swoje dokładają Fabian Ruiz i Matteo Politano. Trener Spalletti wykorzystuje potencjał w ataku, ale nie w pełni. Gdy tylko Mertens zakończy rehabilitację po operacji barku, możliwości w ofensywie będzie więcej. O defensywie wspomnimy później, na początku trzeba zwrócić uwagę na kulisy zmiany szkoleniowca w Neapolu, a te są interesujące.
„Sytuacja jest źle zarządzana. Jestem rozczarowany”
O kadencji Gennaro Gattuso w Napoli można powiedzieć wiele. To w tym czasie Piotr Zieliński rozegrał swój najlepszy sezon w karierze. Ostatnie mecze w Serie A również trzeba zaliczyć do udanych – seria dziewięciu meczów bez porażki. Trener postawił na ofensywną grę, czego efektem było 86 strzelonych goli, tylko Inter i Atalanta mogły pochwalić się lepszym dorobkiem.
W dodatku „Rino” wygrał Puchar Włoch po pokonaniu Juventusu 4:2. Niestety dla kibiców Napoli jest też druga strona medalu. Nieoczekiwana porażka z Granadą w Lidze Europy 2:3. W starciu z Hellasem było widać, że drużyna z Neapolu nie ma pomysłu na grę. Próbowała szarpać, ale nic to nie dało. Remis to było za mało, Liga Mistrzów przeszła koło nosa.
Choć ewentualna wygrana z „Gialloblu” pewnie nic by nie zmieniła. Dni Gattuso w Napoli były policzone, a sam szkoleniowiec na pewno nie miał z górki. Kolejna próba zamknięcia piłkarzy w ośrodku treningowym ze strony Aurelio De Laurentiisa i ogłoszone „Silenzio Stampa”, czyli cisza medialna. W grudniu 2020 roku Gattuso miał nawrót miastenii ocznej. Choroba dotyczy złącza nerwowo-mięśniowego i powoduje osłabienie mięśni wokół oka. Przez to dochodzi do podwójnego widzenia, na które skarżył się Gattuso.
Gattuso de su miastenia ocular, enfermedad que sufre desde hace años.
"A los niños que no se ven guapos les digo que la vida es bella y hay que enfrentarla. He leído que estaba muerto, pero no. Veo doble, es difícil estar de pie, pero lo logro porque soy un loco".
En @SkySport pic.twitter.com/W7SwnjKwgm
— Manu Heredia (@ManuHeredia21) December 24, 2020
Mniej więcej w tym czasie De Laurentiis miał zacząć rozważania o nowym szkoleniowcu Napoli. Gattuso wyzdrowiał i spokojnie robił swoje, jednak z czasem skarżył się na relacje z właścicielem klubu: – Dotychczas dogadywaliśmy się z prezydentem klubu. Mam duży szacunek do niego. Nigdy nie sprawił, że czegoś mi brakowało. To ja jestem jego pracownikiem. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że po ostatnich 20 dniach jestem nieco rozczarowany tym, co się stało. Nie jestem hipokrytą, po prostu mówię to, co myślę. Uważam, że sytuacja jest źle zarządzana. Nie czuję wsparcia. Mimo braku awansu do Ligi Mistrzów okres pracy Gennaro w Neapolu można ocenić pozytywnie, jednak to dla „specyficznego” De Laurentiisa było za mało.
Walka do upadłego
Waleczność to pierwsze, co rzuca się w oczy podczas obserwowania Napoli pod wodzą Luciano Spallettiego. Pierwszy lepszy przykład. W starciu z Juventusem fatalny błąd Kostasa Manolasa wykorzystał Alvaro Morata, strzelając na 1:0. Desperackie wrzutki w pole karne i granie na prostopadłe piłki? Nic z tych rzeczy. Gospodarze mieli 69% posiadania piłki i oddali łącznie 23 strzały na bramkę Wojciecha Szczęsnego. „Juve” wygrało tylko w czterech statystykach: liczbie spalonych, obronionych strzałów, faulach i odbiorach. Napoli odwróciło wynik i wygrało 2:1.
Napoli Spallettiego a wychodzenie z kłopotów:
Czerwona kartka z Venezią 23' -> 2:0
Słaby mecz i 1:1 z Genoą -> 2:1
Błąd Manolasa z Juve -> 2:1
0:2 z Leicester -> 2:2Nikt na nikogo nie krzyczał tak, że nie dało się oglądać meczu w telewizji. Zmiany piłkarzy, ustawienia, spokój. pic.twitter.com/ixR1fokUgR
— Bartek Szulga (@BartekSzulga) September 17, 2021
Starcie z „Juve” to nieodosobniony przypadek. Victor Osimhen dostał czerwoną kartkę w meczu z Venezią za uderzenie Daana Heymansa, przez co otrzymał zawieszenie na spotkanie z Genoą. Mimo to Napoli zgarnęło komplet punktów. Zawziętość była widoczna nawet w Lidze Europy. Leicester City prowadziło 2:0 po błędach włoskiej drużyny, ale Osimhen popisał się dubletem i doprowadził do remisu. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że pod wodzą Gennaro Gattuso nie bylibyśmy świadkami takiego odwracania losów spotkań.
Defensywa słabym punktem Napoli
Bilans bramkowy 8:4, trzy zwycięstwa i remis – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Czy może być lepiej? Oczywiście, że tak. Jednak problemy zaczęły się już wcześniej. Na własne życzenie piłkarze z Neapolu drżeli o wynik w meczu z Genoą. Najpierw niepewne wyjście Aleksa Mereta i odpuszczenie walki przez wspomnianego Manolasa wykorzystał Goran Pandev. Jednak sędziowie obsługujący system VAR dopatrzyli się przewinienia Aleksandra Buksy na włoskim bramkarzu.
Później nie było już wątpliwości, przy dośrodkowaniu Paolo Ghiglione błąd w ustawieniu popełnił Giovanni Di Lorenzo, który zostawił bez krycia Andreę Cambiaso. „Grifone” tym samym doprowadzili do wyrównania, ale w końcówce komplet punktów Napoli zapewnił Andrea Petagna.
Strzelanie w meczu ze „Starą Damą” rozpoczęło się od bardzo prostego błędu Kostasa Manolasa, którego podanie do Davida Ospiny przeciął Alvaro Morata. Hiszpan technicznym strzałem pokonał bramkarza Napoli. W tej samej połowie spotkania Lorenzo Insigne za mocno zagrywał głową do tyłu. Tym razem Dejan Kulusevski przegrał pojedynek z Kolumbijczykiem. Znów, gdyby nie pomocna dłoń wyciągnięta najpierw przez Wojciecha Szczęsnego, a później Moise Keana, nie wiadomo, jak zakończyłoby się to starcie. Nawet mimo wyraźnej przewagi „Azzurrich”.
W Lidze Europy obrona również się nie popisała. Di Lorenzo tym razem wystąpił z konieczności na lewej stronie defensywy i tak samo jak z Genoą nie poradził sobie z rywalem nabiegającym na dalszy słupek. Skupił się na zatrzymaniu Kelechiego Iheanacho, a nie zauważył Ayoze Pereza, który otworzył wynik spotkania. Następnie David Ospina niepewnie zagrał w kierunku swoich partnerów, ale tym razem skończyło się bez konsekwencji.
Po przerwie ten sam Di Lorenzo niecelnie zagrał w środku do Fabiana Ruiza, błyskawiczne wyjście z kontrą. Kevin Malcuit przegrał pojedynek biegowy z Harveyem Barnesem i było już 2:0 dla Leicester City. Remis w pojedynkę uratował Victor Osimhen, najpierw popisując się efektownym lobem, a później wygrywając główkę z rywalami. Dzięki temu liderem grupy została… Legia Warszawa.
Nie giąć, nie niszczyć trzymać w okładce… 😉 pic.twitter.com/r93peSPP1P
— Michał Pol (@Polsport) September 16, 2021
***
Patrząc wyłącznie na wyniki poszczególnych spotkań, można dojść do wniosku, że Napoli ma za sobą niesamowity start sezonu. Zgadza się, pod wodzą Luciano Spallettiego zawodnicy walczą do ostatniego gwizdka o każdą piłkę i często im to wychodzi. Jednak poniekąd robią to na własne życzenie. Gdyby nie pojedyncze błędy indywidualne, mecze nie byłyby tak nerwowe, ale też emocjonujące.
Z tego powodu „Azzurri” mogą stać się ulubioną drużyną postronnych kibiców – nigdy nie wiadomo, co się wydarzy i jak odwróci się wynik rywalizacji. Jak najbardziej za nieustępliwość należy chwalić, ale nie można przejść obojętnie obok niewłaściwych zagrań i braku krycia. Jeśli to uda się zażegnać, ekipa spod Wezuwiusza ma spore szanse namieszać nie tylko w czołówce Serie A, ale też w Lidze Europy.