Przed sezonem wielu wskazywało „Azzurrich” jako głównych faworytów do zgarnięcia scudetto, a nawet wierzono w przyzwoity występ w Champions League. Tymczasem mamy katastrofalny start w lidze oraz brak awansu do Ligi Mistrzów. Dlaczego Napoli wciąż rozczarowuje i czy ma szansę podnieść się po upadku? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w poniższym artykule.
Falstart „Błękitnych”
Były wielkie oczekiwania, były wielkie nadzieje, a skończyło się jak w przypadku polskiej reprezentacji na Euro 2012. Początek sezonu w wykonaniu Napoli można określić jako tragiczny, marny, kiepski. Po czterech kolejkach podopieczni Beniteza zdążyli zapisać na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo i remis. Zespół, który miał rywalizować o tytuł mistrza Włoch, zajmuje aktualnie 10. miejsce w tabeli. Jedynie spotkanie z Genoa CFC przyniosło neapolitańczykom trzy punkty. Dalej były już tylko porażki z Chievo Werona, Udinese Calcio oraz ostatni remis 3:3 z beniaminkiem.
Ale to nie koniec rozczarowań. Napoli zawiodło swoich kibiców również w europejskich pucharach. Po przegranym 2:4 dwumeczu z Atletico Bilbao „Azzurri” nie zdołali się nawet przedrzeć do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W poprzednim sezonie również nie udało się zbyt wiele ugrać w Champions League. Po odpadnięciu z fazy grupowej „Błękitni” musieli pocieszyć się Ligą Europy, gdzie dotarli do 1/8 finału. Ale za to w rodzimej lidze Napoli radziło sobie znacznie lepiej. Puchar Włoch oraz 3. miejsce w Serie A dawały powody do zadowolenia, a także do wysokich oczekiwań na kolejny sezon.
Zbyt wąska kadra na zbyt szerokie plany
Ci, którzy wierzyli w tegoroczny sukces drużyny z Neapolu, mogli zacząć mieć pewne obiekcje już podczas letniego mercato, a po paru kolejkach ich wiara w klub pewnie drastycznie zmalała. Głównym powodem obecnej formy zespołu jest przespane okienko transferowe, a co za tym idzie również zbyt wąska kadra. Napoli w trakcie letniego okienka nie dokonało żadnego solidnego wzmocnienia, które jest w tym momencie po prostu konieczne. Brak podwójnej obsady pozycji to jeden z największych problemów klubu. I choć teraz jeszcze tego zbyt nie widać, zacznie to być dotkliwe w dalszej części sezonu, kiedy najlepszych zawodników trzeba będzie zacząć oszczędzać i nie będzie nikogo, kto mógłby ich godnie zastąpić. Nie wspominając już o nieoczekiwanych kontuzjach.
Kolejnym utrapieniem klubu jest niezbilansowana kadra. W Neapolu kładzie się nacisk głównie na ofensywę, podczas gdy pomoc oraz defensywa leżą i kwiczą. Największe gwiazdy „Azzurrich”, czyli Gonzalo Higuain czy Jose Callejon, tak naprawdę nie zdziałają zbyt wiele same bez dobrego podania. Napoli zdobywa bramki, chociaż bez rewelacji, ale, co najgorsze, traci je. I to sporo. Sześć straconych goli przy czystym koncie „Starej Damy” oraz jednej stracie Romy i Interu wygląda kiepsko. A o tym, jak ważna jest obrona, szczególnie w Serie A, chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Powoli staje się już zasadą, że ten, kto pozwoli sobie strzelić najmniej bramek, wygrywa całą ligę. Scudetto dla „Azzurrich” coraz bardziej chowa się za horyzontem i nie sądzę, aby podopieczni Rafaela Beniteza mogli podjąć walkę o mistrzostwo z obecną kadrą. W ich zasięgu pozostaje już raczej tylko rywalizacja o podium.
Sytuacja Rafaela Beniteza
Kiedy klub przechodzi regres, pierwszy obrywa trener. I w tym przypadku było podobnie. Na hiszpańskiego szkoleniowca po kolejnych porażkach zostało wylane wiadro pomyj. W mediach jest też coraz głośniej o możliwym zwolnieniu Beniteza. Na jego miejsce upatruje się już Francesco Guidolina, Luciano Spallettiego czy Roberto Manciniego. Sam trener „Azzurrich” twierdzi natomiast, że jest spokojny o swoją posadę: – Napoli ma naprawdę mocną drużynę, co udowodniło już w poprzednim sezonie. Musimy się po prostu podnieść, bo wierzę, że w zespole drzemią nadal wielkie możliwości. O swoją przyszłość jestem jak najbardziej spokojny. Nie rozmawiałem ostatnio o tym z prezydentem klubu, ale nie muszę kontaktować się z nim co pięć minut, by wiedzieć na czym stoję. Jeżeli jednak wyniki nie będą się poprawiać, to szkoleniowiec Napoli powinien zacząć martwić się o swoje stanowisko.
Ale czy przedwczesne nagabywanie trenera i spekulacje na temat jego przyszłości są słuszne? Dokonane czy raczej niedokonane transfery nie leżą do końca w jego kwestii, a kierowanie zespołem bez silnej i zbilansowanej kadry nie należy do najłatwiejszych zadań. Być może falstart w lidze jest tylko wynikiem braku szczęścia w poszczególnych meczach? Kibice nie zapominają też dokonań Hiszpana z poprzedniego sezonu, którymi udowodnił, że jest wartościowym szkoleniowcem. Jego historia pokazuje również, że nie z takiego dołka potrafił wyprowadzać swoich podopiecznych. Kiedy jeszcze był trenerem Liverpoolu, po fatalnym rozpoczęciu sezonu potrafił podnieść się z kolan, aby ostatecznie zająć 3. miejsce w Premier League. Nie warto więc zawczasu skazywać Napoli na pożarcie, chociaż walka o scudetto wydaje się być już poza zasięgiem klubu.