Widzew Łódź po okropnie słabym widowisku bezbramkowo zremisował z Zagłębiem Lubin. O meczu tym trzeba jak najszybciej zapomnieć, a jedynym godnym odnotowania faktem jest to, że piłkarze z Łodzi nie trafili w światło bramki od ponad trzech godzin!
Pierwsza połowa stała na bardzo słabym poziomie. Na pierwszy groźny strzał musieliśmy czekać do 20. minuty, kiedy Augustyniak zagrał futbolówkę ręką przed swoim polem karnym. Manuel Curto uderzył w stronę bramki Wolańskiego bardzo groźnie, jednak minimalnie niecelnie. Już chwilę później, niespodziewanie, to gospodarze mogli objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony do piłki dopadł Urdinow, na nieszczęście dla kibiców RTS, Macedończyk fatalnie przestrzelił stojąc naprzeciw Rodicia pięć metrów od bramki! W 26. minucie chyba najlepszy na boisku Bertilsson świetnie obsłużył Abwo, jednak Nigeryjczyk przestrzelił po wbiegnięciu w pole karne. Najdogodniejszą sytuację w pierwszej połowie (a przy okazji – pierwszy celny strzał w spotkaniu) miał Jiri Bilek, który w 34. minucie, po przypadkowym odegraniu Abwo, uderzył prosto w Wolańskiego z 11. metra. To powinien być gol dla podopiecznych Oresta Lenczyka. Do 45. minuty nie działo się nic ciekawego i Krzysztof Jakubik nie przedłużył pierwszej połowy nawet o minutę.
Piłkarze Zagłębia wyszli chyba z założenia, że mecz wygra się sam, bo ich zaangażowanie w atak można było porównać do zaangażowania leniwego, najedzonego jamnika w gonienie turlającej się z prędkością żółwia piłki. Widzew próbował dostawać się pod pole karne gości, ale konkluzja z tych starań mogła być tylko jedna, a przy tym bolesna – ofensywnie nie ma w słabszej ekipy nie tylko w T-ME, ale zapewne nawet na poziomie 1. ligi. Po godzinie gry dobry strzał po celnej wrzutce Abwo oddał Bertilsson, jednak na wysokości zadania stanął Wolański. Dobitka Curto poleciała nad bramką i dalej było 0:0.
Artur Skowronek próbował interweniować, wprowadził na boisko Patryka Mikitę, ale nie przyniosło to poprawy. Symbolem ofensywnej indolencji piłkarzy z Łodzi niech będzie rzut wolny, bity przez Kaczmarka w 72. minucie. Pomocnik gospodarzy… podał piłkę zawodnikom z muru. Fatalne zawody rozgrywał Augustyniak, który też oddawał piłkę rywalom. Na szczęście dla RTS, koledzy asekurowali swojego kolegę dość pewnie. W 75. minucie Widzew miał swoją najlepszą szansę w meczu. Mateusz Cetnarski oddał zaskakujący strzał z powietrza z odległości około 30 metrów, a piłka po tym uderzeniu odbiła się od poprzeczki. Pech gospodarzy, którzy mogli (zupełnie niespodziewanie i niezasłużenie) objąć prowadzenie! Z drugiej strony, w 81. minucie, po prostej stracie Mikity, Papadopulos uderzył wysoko nad bramką Wolańskiego. Niedługo potem Piech odegrał do Kwieka, ale jego uderzenie z ostrego kąta zostało zablokowane przez Wasiluka. Zanosiło się na to, że Zagłębie spróbuje jednak zagrać o pełną pulę. Swoje szanse miał Piech, Bertilsson (po ambitnej walce o piłkę, którą zaprezentował Rymaniak) i znowu Piech, który po rzucie wolnym w 88. minucie trafił w poprzeczkę. W ostatniej minucie podstawowego czasu gry minimalnie niecelnie uderzył Kwiek. Doliczony czas gry nie przyniósł zmiany rezultatu (piłkę meczową zmarnował Bertilsson) i po 93 minutach Krzysztof Jakubik zakończył to fatalne spotkanie.