Akademia iGola przedstawia... najciekawsze powroty zawodników do swoich ukochanych klubów. Zespołów, w których ukształtowali się piłkarsko i skąd ruszyli podbijać świat. Po prostu tych, którzy odeszli, aby wkrótce powrócić.
Czerwony dywan, gorące kreacje, futbolowe WAG-s i prześcigający się celebryci. Już za chwilę wielki pokaz historii, które zasługują na uznanie. Panie i panowie, „Najciekawsze powroty”:
W rolach głównych – Piłkarze.
Scenariusz – Życie.
Jury – Dziennikarze iGola.
Nagroda – Do ustalenia.
Szanowne jury złożone z dziennikarzy iGola postanowiło nominować najciekawsze historie, których głównymi bohaterami będą piłkarze, powracający do swoich futbolowych domów, miejsc dla nich szczególnych. Scenariusze tych opowieści zostały przez organizatorów plebiscytu dokładnie przeanalizowane. Wzięliśmy pod uwagę sceny akcji, romantyzm, grę aktorską, a także dramaturgię i nieoczekiwane zwroty. Sprawa nie okazała się dość łatwym zadaniem, wszak nietrudno odnaleźć takie karty w dziejach piłki. Dlatego też postanowiliśmy skupić się na XXI wieku i zaproponować kilka kandydatur na najlepszy scenariusz adaptowany. Kto wie, być może kiedyś część z nich doczeka się jakiejś książki, a nawet filmu. Tak czy owak zastrzegamy sobie różnorodność wyborów. Otóż nie wszystkie przedstawione poniżej kariery ułożyły się różowo, dla niektórych wyjazd okazał się wielką tułaczką lub niepowodzeniem. Dla innych zaś był to ciekawy okres pełen doświadczeń i sukcesów. Wszystkie propozycje podzieliśmy na dwie kategorie: światową i polską. Życzymy udanej lektury i zapraszamy do głosowania w naszej ankiecie.
Fernando Torres
„Legendarny”, „Wzruszający”, „Na czasie”, „Prawdziwy”
Zaczynamy z grubej rury. To historia absolutnie nieprzeciętna. Przed państwem wzruszająca opowieść o człowieku, który wyjeżdżał z kraju do Anglii jako wielki talent. Był to czas, gdy Atletico nie biło się jeszcze z sukcesami o największe laury, Torres zaś po prostu wyprzedzał swoich kolegów z drużyny o lata świetlne.
W drużynie Liverpoolu z miejsca stał się gwiazdą, która sprawiała fanom na trybunach sporo radości. Mieszkańcy czerwonej części miasta Beatlesów wprost oszaleli na punkcie Hiszpana. Cóż jednak z tego, skoro po jakimś czasie, i to w ostatnich godzinach zimowego okna transferowego, Torres postanowił czmychnąć do Chelsea, wodzony na pokuszenie przez grube pieniądze rosyjskiego oligarchy, a także ówczesną siłę Chelsea, dużo większą od tej z Liverpoolu. Historia ta pokazuje, że czasem pogoń za bogactwem nie czyni człowieka szczęśliwym. Bo właśnie taką personą „El Nino” stał się po transferze na Stamford Bridge. Wyszydzany przez kibiców, internautów, symbol finansowego wariactwa, przewartościowania, obciachu. Człowiek, który nigdy nie trafi do bramki, a jeśli nawet coś strzeli, prawdopodobnie stanie się to wraz z końcem świata.
To przygoda o zwariowanych decyzjach jak transfer do Milanu. I wreszcie, to scenariusz z wielkim powrotem do ukochanego Atletico, który już wkrótce może zostać zwieńczony prawdziwym happy endem – zwycięstwem w Lidze Mistrzów.
Gerard Pique
„Rozrywkowy”, „Kontrowersyjny”, „Mocny”
Drugą nominację dajemy człowiekowi, który w młodym wieku odszedł ze swojego domu, Katalonii, by spróbować sił w Manchesterze United. Cóż, scenariusz z dodatkiem tak barwnej postaci jak sir Alex Ferguson z pewnością mocno dodaje kolorytu całej historii. Jednakże sam Pique to już człowiek, który może „pociągnąć” film na barkach swojej odpowiedzialności.
Mowa przecież o zawodniku, którzy wrócił do FC Barcelona i z miejsca stał się filarem defensywy drużyny Pepa Guardioli. Piłkarzu kształcącym się u boku Carlesa Puyola, wydawać by się mogło idealnego wzoru defensora i wygrywającym najważniejsze trofea w karierze (Liga Mistrzów, mistrzostwo świata i Europy). Piłkarzu kompletnym. Wreszcie mowa tu o człowieku, dla którego „Duma Katalonii” to coś „więcej niż klub”. Pique nie jest delikatnym człowiekiem, opisywanym tylko w jednych barwach. To słynny agitator idei niepodległości dla Katalonii, jawnie ironiczny wobec samej Hiszpanii, np. rozgrywkom o Puchar Króla. To żartowniś, ale jednocześnie prowokator gustujący w potyczkach słownych z piłkarzami Realu Madryt.
Tak, Gerard Pique to bez wątpienia postać barwna, zasługująca na nominację.
Shinji Kagawa
„Refleksyjny”, „Trochę smutny, trochę uroczy”
Życie bywa brutalne, przekonał się o tym kolejny bohater naszego plebiscytu. Shinji Kagawa w 2010 roku stał się istnym objawieniem wielkiej drużyny Juergena Kloppa. Z buta wszedł do pierwszego składu, stając się pewnym zagrożeniem dla pozycji naszych rodaków. Szybko jednak znalazł z nimi wspólny język, tworząc prawdziwą mieszankę w ataku. Trybuny go uwielbiały, to był prawdziwy as w talii drużyny z Dortmundu.
Sam jednak marzył o Wyspach Brytyjskich, lidze angielskiej, do której powędrował w 2012 roku. Zasmakował jeszcze treningów u sir Aleksa Fergusona, przy którym nie pokazał pełni swoich możliwości – sześć bramek i sześć asyst stanowczo nie świadczyło o jego wielkim potencjale. Po odejściu Szkota natrafił na „wieki ciemne” w wykonaniu Davida Moyesa. Wówczas to spisywał się jeszcze gorzej. Ostatecznie po dwóch latach wielce nieudanego pobytu na Old Trafford powrócił do Niemiec.
Historia ta pokazuje, że czasem nie jesteśmy w stanie odnaleźć się w nowym świecie. Świetnie obrazuje również, że po prostu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Kagawa wprawdzie nie wrócił może do czasów swojej świetności, ale dzielnie broni barw drużyny Tomasa Tuchela.
Nuri Sahin
„Prawdziwy”
Dortmund to zresztą jakiś szczególny przypadek, który dotyka niektórych piłkarzy swoim klimatem. Nuri Sahin podobnie jak jego kolega z zespołu zderzył się z wielką ścianą, próbując wykonać krok dalej w swojej karierze. Paradoks polega na tym, że odchodząc do Realu Madryt, chciał grać o coś więcej w Lidze Mistrzów, tymczasem jego klub… nie dotarł do finału właśnie przez Borussię.
Z drugiej strony na Wembley Sahin i tak by się nie pojawił. Nie minęło nawet pół roku, a Jose Mourinho już miał go dość, bez żalu odsyłając do Liverpoolu. W czerwonej części Merseyside również nie podbił serc kibiców.
I tak właśnie ta historia się toczyła. Jedna wielka tułaczka, pełna porażek. Niechciany, rozczarowujący i sfrustrowany Sahin wrócił do domu już w czerwcu 2014 roku. Zastał w nim jeszcze swojego mentora, Kloppa, biorąc udział w jego pożegnaniu.
Czy jest to jednak historia szczęśliwa? Nie do końca. Turecki piłkarz chciał bowiem wykonać krok do przodu, lecz sparzył się już przy pierwszym podejściu. Nigdy nie dotarł daleko w Lidze Mistrzów, ominęła go wielka kampania Borussii z wiosny 2013 roku.
Dani Carvajal
„Motywujący”, „Z morałem”
Real Madryt i FC Barcelona łączy pewna kwestia, choć może dla niektórych to dziwne. Ale takie są fakty – obydwie futbolowe potęgi wielokrotnie myliły się w ocenie potencjału swoich młodzieżowców. W Madrycie nie poznano się na Carvajalu, którego bez żalu oddano 2012 roku do Leverkusen. Tam Hiszpan okazał się na tyle przekonujący, że już wkrótce wrócił do „Królewskich”, a dokładnie po roku. I dziś skutecznie walczy o już drugi triumf w Lidze Mistrzów.
Historia ta pokazuje, że wystarczy ciężka praca i zaangażowanie, by osiągnąć upragnione cele, czyli grę i zwycięstwa w barwach ukochanej drużyny. Powrót Carvajala to również przestroga dla wszystkich ludzi opiekujących się młodymi zawodnikami. Wreszcie to również lekcja dla Florentino Pereza. Czasem warto zaoszczędzić kasę na swoich graczy.
Niewykluczone, że wkrótce taką samą drogą podąży chociażby Alvaro Morata.
Cesc Fabregas
Być może to nietypowe wyróżnienie, w końcu Fabregas już nie gra w Barcelonie. Ale zdecydowaliśmy się na taką kandydaturę ze względu na pokręconą historię piłkarza.
To prawda, Barcelona znowu się nie popisała, oddając zawodnika do Arsenalu. To prawda, wkrótce rozpoczęła kilkuletnią kampanię przekonywania całego świata, o istnieniu tzw. DNA Barcy. To prawda, w końcu ściągnęła Cesca z powrotem do klubu. I tak, to prawda, nie wykorzystała jego potencjału.
W Hiszpanii Fabregas nie był tym, kogo kibice w Arsenalu wielbili. Tutaj musiał wpasować się w drużynę, grać zespołowo. Tymczasem w Anglii przyzwyczajał wszystkich do kierowania drużyną, odgrywania głównej roli. Historia ta pokazuje, że czasem nie jesteśmy w stanie dopasować się do ogółu.
Najciekawsze powroty – polskie nominacje
Tomasz Frankowski
„Zabawny”, „Inspirujący”, „Doskonały”
Zaczynamy od jednej z najbarwniejszych postaci polskiego futbolu XXI wieku. „Franek łowca bramek” to żywa legenda Jagiellonii Białystok. Odchodząc z „Jagi” w 1993 roku, po kolei zaliczał występy we Francji, Japonii, Wiśle Cupiała, Hiszpanii czy Anglii. Dorzucał również swoje bramki w barwach reprezentacji Polski i walnie przyczynił się do awansu kadry na mundial w Niemczech.
A po powrocie do Białegostoku wcale nie wyhamował. Dalej strzelał. Czasem jego trafienia miały charakter symboliczny, jak w meczu z Polonią Warszawa Pawła Janasa (pamiętacie jeszcze ten śmiech?). Innym razem po prostu dobijał coraz bardziej, zapisując się w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii ligi. W klubie „100” zajmuje wybitne trzecie miejsce wraz Gerardem Cieślikiem, mając na swoim koniec 167 bramek.
Arkadiusz Głowacki
„Dla twardzieli”
Być może w kwestii kadry Arkadiusz Głowacki jest jednym z najbardziej pechowych zawodników. Ale w Wiśle to człowiek legendarny, bez którego fani „Białej Gwiazdy” nie wyobrażają sobie swojego klubu. Tymczasem to już wkrótce może nastąpić. „Głowa” to zawodnik kompletny, który swoje osiągnął, zagrał w Lidze Mistrzów, m.in. na San Siro. Czego może chcieć więcej? Dodatkowo to prawdziwy kozak, mężczyzna ze zdolnościami aktorskimi.
Paweł Brożek
„Prawdziwie rodzinny”
Kontynuujemy wątek wiślacki. Paweł Brożek, kolejny legendarny już strzelec Wisły, którego kariera jasno pokazuje, że w Krakowie radzi sobie po prostu najlepiej. Nie wyszło mu Turcji, Hiszpanii i Szkocji, ale w Polsce to wciąż prawdziwy killer, „dziewiątka” z prawdziwego zdarzenia, która w ostatnich sezonach coraz lepiej poczyna sobie w rozgrywaniu. Umówmy się, Paweł Brożek to nominalny następca funkcji kapitana w zespole.
Maciej Żurawski
i
Kamil Kosowski
I na koniec nominacji z Wisły Kraków dwoje przyjaciół, którzy w tym klubie zakończyli karierę i temu zespołowi dostarczyli najwięcej wrażeń. Zabójczy skrzydłowy i napastnik, którzy w Wiśle wypłynęli na szerokie wody. I chociaż obaj mogli mieć lepszą karierę, to jednak swoje osiągnęli. „Żuraw” przez pewien okres dobrze sobie poczynał w Celticu, „Kosa” zaś zagrał w upragnionej Lidze Mistrzów w barwach APOEL-u.
Marek Saganowski
Chociaż „Sagan” nie jest wychowankiem Legii, to jednak właśnie w tym klubie rozgrywał jeden z najlepszych okresów swojej kariery. I to również do Warszawy postanowił wrócić na zakończenie swojej przygody z piłką. Przy Łazienkowskiej dołączył do Klubu 100, a do dziś w pamięci mamy filmik z jego udziałem, w którym świętował osiągnięcie tego celu. „Sagan” zaliczył na tyle udany powrót do Legii, że w pewnym momencie doczekał się również powołania do kadry Waldemara Fornalika.
https://www.youtube.com/watch?v=ZNedIHnPalQ
Sebastian Mila
„Poruszający naród”, „Do zobaczenia w Polsacie”
Bohater ze Stadionu Narodowego, na którego punkcie oszalał cały kraj. Sebastian Mila – człowiek legenda nie tylko Lechii Gdańska, ale i Śląska Wrocław czy Groclinu Grodzisk Wielkopolski. Piłkarz, który przeżył wiele wzlotów i upadków, tych drugich zwłaszcza za granicą. Facet, o którym już zresztą powstał film dokumentalny jesienią 2014 roku. Lider Lechii Gdańsk, który wciąż walczy o wyjazd na Euro. Wprawdzie formy imponującej nie pokazuje, ale bardzo chce. To byłaby piękna historia wieńcząca karierę „Rogera”.
https://www.youtube.com/watch?v=eAUJTUdQacA
Powyższa lista to tylko nasze propozycje. Zdajemy sobie sprawę, że takich przypadków istnieje więcej, dlatego gorąco zachęcamy do komentarzy. Skoro nominacje do Oscarów wzbudzają tyle kontrowersji, to dlaczego i iGolowe nie musiałyby tak czynić?