W ubiegłym tygodniu media przekazały wiadomość o kolejnej, proponowanej przez Zbigniewa Bońka, reformie naszych rodzimych rozgrywek. Przypomnijmy – według nowych przepisów na kluby nałożony zostałby limit na zatrudnianie obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Postanowiłem przyjrzeć się sytuacji w klubach zaplecza ekstraklasy, w celu przeanalizowania, czy taka zmiana przepisów stanowiłaby dla zespołów I ligi problem.
– Rzeczywiście jesteśmy w procesie konsultacji tego pomysłu. Prawo jest takie, że limit może być nałożony tylko na zawodników spoza Unii. Nie wiemy jeszcze, ilu obcokrajowców będzie grało w ekstraklasie. Dyskutujemy. W niższych ligach wprowadzenie tego przepisu będzie łatwiejsze – stwierdził Zbigniew Boniek, w wywiadzie dotyczącym proponowanym przez siebie zmian. Zwolennicy tego typu reformy powołują się na dwa, zdawać by się mogło, niepodważalne argumenty. Przede wszystkim, ich zdaniem, reforma przyczyniłaby się do stawiania przez szkoleniowców na młode talenty, zawodników, którzy w młodym wieku mogliby zdobywać szlify na centralnym szczeblu rozgrywek. W tej chwili do pierwszych składów zespołów I ligi zgłoszonych jest 84 zawodników poniżej 20. roku życia. Z takiej liczby można by stworzyć 3 i pół zespołu z pełną, składającą się z 23 zawodników, kadrą. Jak na 18 występujących na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy zespołów liczba ta faktycznie nie powala na kolana. Jednak, co jest oczywiste, kadry ekip są pod tym względem zróżnicowane.
Rekordzistą jest, zajmujący w tej chwili 3. lokatę w tabeli, zespół z Łęcznej, w którego kadrze znajduje się aż 11 piłkarzy mających lat dziewiętnaście lub mniej. Jednak Jurij Szatałow nieszczególnie stawia na młodzież, bo z wymienionej 11 tylko Bartosz Wiazowski i Michał Paluch w miarę regularnie (lecz też nie zawsze) wąchają murawę. Z kolei Arka Gdynia zawodników do kadry Marcina Sasala ma aż ośmiu, ale tylko Michał Rzuchowski jest zawodnikiem regularnie grającym w pierwszej drużynie. Z drugiej strony barykady znajduje się Termalica Bruk-Bet Nieciecza. W jej składzie tylko Krzysztof Wrzosek nie dobił jeszcze do 20, inna sprawa, że ani razu nie pojawił się w tym sezonie na murawie. Podobnie sprawa wygląda w Płocku, gdzie z dwóch młodzieżowców tylko Fabian Hiszpański trzykrotnie wystąpił w tym sezonie w I lidze. Takich zawodników nie ma na drugim szczeblu rozgrywek zbyt wielu, nieszczególnie się też ogrywają. W Grudziądzu na sześciu zawodników, mieszczących się w omawianym limicie, tylko 17-letni Adrian Bielawski zagrał w czterech spotkaniach. Pięciu jego kolegów nie pojawiło się na boisku w ogóle. Można, zatem przyznać, że młodych zawodników jest i gra na zapleczu naszej ligi za mało. Ale czy na pewno jest to wina graczy z zagranicy?
Drugą tezą, którą stawiają zwolennicy reformy na potwierdzenie swojej racji, jest przeświadczenie, że zawodnicy spoza UE nie prezentują poziomu wyższego od naszych krajowych graczy. Włodarze klubów mieliby na nich stawiać wyłącznie ze względu na niższe wymagania finansowe. Znów statystyki – piłkarzy spoza Unii mamy w I lidze 21 (na 36 graczy bez polskiego paszportu). Najwięcej graczy spoza UE mamy w Puszczy Niepołomice i Flocie Świnoujście (po czterech zawodników). O ile jednak w tym pierwszym zespole w składzie znajdziemy aż pięciu młodzieżowców (z których regularnie gra tylko Bartosz Biel), to w Świnoujściu rodzynkiem jest Sebastian Kwiatkowski, który w tym sezonie nie zagrał ani minuty. Średnia wieku zawodników spoza UE w I lidze wynosi 26 lat (dla zawodników z zagranicy w ogóle – 27). Jeśli zaś idzie o osiągnięcia indywidualne piłkarzy z Afryki, Azji, Ukrainy czy Serbii, to wychodzi na to, że coś tam jednak potrafią. Marcus da Silva tworzy z Arkadiuszem Aleksandrem zabójczy duet napastników w Gdyni, Idrissa Cisse to najskuteczniejszy zawodnik Energetyka ROW Rybnik, a Kosuke Ikegami to mózg i lider Chojniczanki Chojnice, która dość niespodziewanie zajmuje 6. lokatę w tabeli. We wspomnianej wcześniej Flocie nigeryjski zaciąg (trzech zawodników z kraju zwycięzcy ostatniego Pucharu Narodów Afryki) najlepiej reprezentuje Charles Nwaogu, który w siedmiu spotkaniach trafił dwukrotnie. Wyjątkowym miejscem na mapie drugiego szczebla rozgrywek w naszym kraju są Ząbki, gdzie nie ma ani jednego piłkarza z zagranicy. Inna sprawa, że czwórka młodzieżowców z tej ekipy też nie jest szczególnie eksploatowana przez Roberta Podolińskiego – z ławki na boisko wchodzili tylko Kamil Mazek i Tomasz Prejs. Jak widać, nie da się wyciągnąć prostej analogii pomiędzy ilością zawodników z zagranicy w kadrze zespołu, a ilością występów najmłodszych graczy. Decydują – nieprawdopodobne, ale jednak – względy sportowe.
Proponowana przez PZPN reforma jest dla mnie szalenie problematyczna. O ile zmian wprowadzonych w T-Mobile Ekstraklasie byłem zwolennikiem od samego początku i uważam, że szalenie uatrakcyjnią one finał naszych flagowych rozgrywek, tak tutaj mam bardzo mieszane uczucia. Wiem, że problem zawodników z zagranicy dotyczy też niższych szczebli ligowych (zespół III ligi, LZS Piotrówka ma w składzie 11 piłkarzy z Afryki i Ameryki Południowej, a zespoły T-Mobile Ekstraklasy wykorzystują te rozgrywki do ogrywania piłkarzy spoza Polski), z drugiej jednak strony nie widzę powodu do tego, by wierzyć, że jakiekolwiek restrykcje zmuszą naszych trenerów do stawiania na młodych, niedoświadczonych piłkarzy. Mam pewność, co do jednego, pod tym względem nasza piłka potrzebuje zmian. Dobrze, że obecny zarząd PZPN kombinuje, próbuje zmieniać coś w obrazie naszego futbolu. Poza zmianami w proporcjach, trzeba jeszcze zmienić myślenie szkoleniowców czy właścicieli klubów. A na to potrzeba czasu.
Walnąć nakaz posiadania szkółki na co najmniej 50
ludu, i co najmniej 2 skautów o wynagrodzeniach 15
tys bo inaczej żadnej kasy nie dostaną i od razu
zmiana by była!!!
Chójniczanka Chójnice - muj ólóbiony klób
wogule!