Liga angielska jest przez wielu uznawana za najlepszą ligę na świecie. Aby udowodnić tą tezę wystarczy podać listę ostatnich półfinalistów Ligi Mistrzów: Manchester United, Arsenal Londyn, Chelsea Londyn oraz FC Barcelona. Trzy spośród czterech możliwych drużyn znalazły się tak wysoko w tym prestiżowym turnieju. W zestawieniu brakuje jeszcze jednej angielskiej drużyny – Liverpoolu, który razem z wymienionym wcześniej angielskim klubami tworzy na Wyspach Brytyjskich tzw. „Wielką Czwórkę”. To między tymi czterema drużynami rozgrywa się bój o mistrzostwo kraju i Puchar Anglii. Jednak w zeszłym sezonie kilka klubów zagroziło hegemonii tytanów, a w obecnym to grono się jeszcze bardziej powiększyło. Czy to początek końca dominacji czterech gigantów? O tym będą dyskutowali: Artur Kocurek, Łukasz Koszewski, Dawid Kowalski i Maciej Sypuła.
A.K.: Od kilkunastu lat walka o mistrzostwo toczy się między Manchesterem United, Arsenalem Londyn, Chelsea Londyn oraz Liverpoolem. Która z tych czterech potęg angielskiego futbolu ma największe szanse na zdobycie mistrzowskiego tytułu? Czy Manchesterowi United uda się zdobyć trzeci z rzędu mistrzowski tytuł?
Ł.K.: Wydaje się, że głównym faworytem do zdobycia mistrzostwa jest Manchester United. Jednak Alex Ferguson ma w tym sezonie dwa spore problemy. Pierwszym z nich jest odejście Cristiano Ronaldo, który był motorem akcji ofensywnych, a drugim chęć zrobienia z Bena Fostera golkipera na miarę Gordona Banksa. Wydaje mi się, że więcej szans na mistrzostwo ma ekipa Chelsea, która przed początkiem rozgrywek dokonała kilku nabytków. Najbardziej wartościowym z nich jest trener Carlo Ancelotti, który wie, jak wygrywać z najlepszymi.
D.K.: Jest to ciężkie do rozstrzygnięcia po zaledwie jednej czwartej piłkarskiego sezonu, lecz już na tym etapie tabela w jakiś sposób się wykrystalizowała. Zdecydowanie w gronie ekip walczących o mistrzostwo Anglii nie widzę Liverpoolu, który obecnie gra źle. Cztery porażki w dziewięciu meczach to na pewno poniżej oczekiwań „The Reds”. Największe szanse mają tutaj Chelsea oraz Manchester United. „Czerwone Diabły” jednak ostatnio, w moim mniemaniu, nie grają tego, co najlepsze. Świadczą o tym ostatnie dwie serie spotkań, gdzie stracili punkty z Sunderlandem i tylko 2:1 ograli Bolton. Nie zapominajmy także o młodym Arsenalu, który pokazuje, że będzie dużym zagrożeniem w obecnym sezonie.
M.S.: Jakość gry ofensywnej Manchesteru United na pewno spadła po transferze Cristiano Ronaldo do Madrytu. Mimo wszystko wydaje mi się, że to właśnie gracze United założą na koniec sezonu mistrzowską koronę. Chelsea się wzmocniła, Arsenal pełen młodych talentów gra nieźle, ale to sir Alex Ferguson ma patent na wygrywanie Premiership. Szkot wie, jak wycisnąć z zespołu to, co najlepsze i myślę, że nawet wspomniany przez Łukasza Carlo Ancelotti nie pomoże „The Blues” w detronizacji United.
A.K.: W zeszłym sezonie arabscy szejkowie kupili Manchester City. W ostatnim dniu letniego okienka transferowego w 2008 roku sprzątnęli sprzed nosa londyńskiej Chelsea Brazylijczyka Robinho. Podczas minionego już okienka transferowego właściciele klubu za radami Marka Hughesa wzmocnili „The Citizens” w każdej formacji, jednak największy nacisk położyli na ofensywę. Czy zmontowana ekipa gwiazd jest w stanie pod wodzą walijskiego trenera sięgnąć po mistrzostwo Anglii i tym samym zagrozić hegemonii „Wielkiej Czwórki”?
D.K.: W tym sezonie na pewno nie. Widać, że ten zespół budowany jest na lata, a nie tylko na jeden rok. Powoli dochodzą poziomem do najlepszych klubów i zaczynają liczyć się w Europie. Tworzenie mocnej drużyny to jednak proces czasochłonny i na efekty czeka się niekiedy latami. Mają piłkarzy, którymi można straszyć. Jest świetny Adebayor czy Brazylijczyk Robinho, ale potrzeba jeszcze dużo wspólnej i wytężonej pracy, by osiągnąć oczekiwany cel. Według mnie już w przyszłym sezonie „The Citizens” będą poważnym zagrożeniem dla „Wielkiej Czwórki”, w tym zaś mogą jedynie zająć miejsce słabo, jak dotąd, spisującego się Liverpoolu.
M.S.: Na City of Manchester Stadium powstaje ciekawa drużyna, ale wiele przykładów z innych lig pokazuje, że za dużymi pieniędzmi nie zawsze idą rezultaty. Na szczęście trenerem City jest Mark Hughes bez problemu układający zespół, w którym jest coraz więcej gwiazd. Myślę jednak, że potęga „The Citizens” to nadal melodia przyszłości, a w tym sezonie większe zagrożenie dla „Wielkiej Czwórki” będzie stanowił Tottenham Harry’ego Redknappa.
Ł.K.: Manchester City będzie w tym sezonie wyjątkowo groźny. Wspaniałe derby z United pokazały, że ekipa Marka Hughesa coraz lepiej się rozumie, co widać w osiąganych przez nią wynikach. Pieniądze zrobiły swoje. Może na City of Manchester Stadium nie zjawił się Kaka, ale dokonane wzmocnienia spowodują, że „The Citizens” okaże się trudnym rywalem. Nie jest to jednak team na mistrzostwo. On wciąż potrzebuje czasu. Ale za rok? Kto wie…
A.K.: Sezon 2008/2009 przyniósł małą rewolucję w Premiership. Do walki o premiowane miejsce w kwalifikacjach Ligi Mistrzów włączyły się ekipa Aston Villi i Evertonu. Podopieczni Martina O’Neilla i Davida Moyesa poważnie zagrozili najsłabszemu ogniwu „Mighty Four”, Arsenalowi Londyn. W sezonie 2009/2010 z gry wypadł Everton ale dołączyła za to ekipa Tottenhamu. Jakie miejsca mogą zająć piłkarze Aston Vilii i Harry’ego Redknappa?
Ł.K.: Tottnenham już wcześniej mógł zagrozić „Wielkiej Czwórce”. Niestety zatrudnienie Juande Ramosa bardziej zaszkodziło tej drużynie, niż pomogło. Przyjście Harry’ego Redknappa niemal natychmiast przyniosło korzystne zmiany, „The Spurs” wrócili na właściwe tory i w tym sezonie, choć nie mają gwiazd, mogą być naprawdę groźni. Myślę, że mogą awansować do Ligi Mistrzów i zapewne odbędzie się to kosztem słabnącego Liverpoolu. Aston Villa i Everton nie wydają mi się aż tak silne, jak poprzednio.
M.S.: W obecnym sezonie największe zagrożenie dla „Wielkiej Czwórki” powinien stanowić Tottenham. „The Spurs” pod wodzą Redknappa grają coraz lepiej z kolejki na kolejkę i nikogo chyba już nie dziwi, skąd ten trener nosi przydomek „Houdini”. Aston Villa to jedna z najbardziej nieobliczalnych drużyn w Premiership, potrafią ograć najlepszych, by tydzień później przegrać z beniaminkiem i właśnie gra „w kratkę” jest powodem, dla którego „The Villans” raczej nie włączą się do walki o ścisłą czołówkę. Osobiście, najbardziej zawiedziony jestem postawą Evertonu. Piłkarze Davida Moyesa w niczym nie przypominają drużyny z poprzedniego sezonu, a przecież nie stracili tak wielu znaczących zawodników.
D.K: Jak już wspomniałem, czołowe dwa miejsce zarezerwowane są dla Chelsea i Manchesteru United. Trzeci na końcu ligi zamelduje się prawdopodobnie Arsenal, bo mają ku temu potencjał. Aston Villa, chociaż grać potrafi, musi zadowolić się tylko europejskimi pucharami. Mimo że podopieczni Martina O’Neilla potrafią grać z największymi firmami, to w perspektywie całego sezonu nie widzę ich na pudle. Tottenham natomiast nigdy nie budził we mnie zaufania. W jednym sezonie bronił się przed spadkiem, w tym zaś atakują szczyt tabeli. Kto wie, czy za miesiąc, może dwa, znowu nie zaczną tracić punktów. Obecnie nie wyobrażam sobie ścisłej czołówki Premiership z ich udziałem.
Ł.K.: Nie zgadzam się. Nie uważam, że dwa pierwsze miejsca są zarezerwowane dla MU i Chelsea. Postawa Tottenhamu pokazuje, jak ważną rolę w zespole odgrywa trener. Harry Redknapp tchnął w ten zespół nowego ducha, sprawił, że „The Spurs” uwierzyli w siebie, że są w stanie wygrać z każdym. Może nie zdobędą mistrzostwa, ale drugie miejsce jest zdecydowanie w ich zasięgu.
M.S.: Popieram Łukasza. Tottenham to obecnie najbardziej solidna, poukładana i najrówniej grająca drużyna w Premiership. Jedyne, czego „Kogutom” brakuje, to kilka wybitnych nazwisk w składzie, dlatego mistrzostwo raczej jest poza zasięgiem, ale miejsce na pudle jest bardzo prawdopodobne.
D.K.: Patrzmy realnie. Zespół, który nagle idzie w górę tabeli, miałby zagrozić drużynom goszczącym w czołówce od lat? Wydaje mi się, że nie ma mowy, by w tym sezonie Tottenham „wygryzł” Chelsea Londyn czy „Czerwone Diabły”. Te kluby wciąż pozostają klasą samą dla siebie. Od długiego czasu docierają do półfinałów i finałów Ligi Mistrzów, toteż te wielkie firmy w obecnych rozgrywkach są całkowicie poza zasięgiem „The Spurs”. Nie przez przypadek ulegli podopiecznym Fergusona 1:3.
Liga angielska staje się coraz atrakcyjniejsza. Więcej klubów, które pretendują do mistrzostwa kraju podnosi prestiż ligi. Coraz więcej kibiców jest zainteresowanych spotkaniami między wymienionymi tutaj klubami. Już powoli kończy się era „Wielkiej Czwórki”, czyżby nastała era „Wielkiej Piątki” lub „Szóstki”? Rozgrywki w Anglii pokazują, że w najbliższych latach może być bardzo ciekawie i zarazem bardzo tłoczno w walce o podium.
W dyskusji udział wzięli: Artur Kocurek, Maciej Sypuła (obaj Premiership), Łukasz Koszewski (Premier liga) i Dawid Kowalski (Bundesliga).
mam nadzieję że po 4 sezonach kiedy to wyłącznie
wielka czwórka kwalifikowała się do LM , w końcu inne
drużyny awansują do pierwszej czwórki szczególnie
widziałbym tu Tottenham i Aston Villę bo Man.City
mnie nie przekonuje wydaje mi się że Liverpool w
przyszłym sezonie też nie awansuje do champions
league .
Prawie żaden z członków dyskusji nie traktuje
Arsenalu na poważnie,iż mogą w tym sezonie wygrać
ligę - patrząc na liczbę strzelonych bramek,ciekawą
ultraofensywną taktykę,graczy którzy już zebrali po
paru latach niezbędne doświadczenie,mając wreszcie w
składzie parę gwiazd i pamiętając że paru graczy
powróciło po długotrwałych kontuzjach.Czyni to bardzo
poważnego pretendenta do mistrzowskiej korony.
Chce też zauważyć,że nikt w debacie nie wspomniał jak
wielkie znaczenie będzie miał zbliżajacy się Puchar
Narodów Afryki,wiele drużyn Premier League straci
czołowych zawodników przez co walka o mistrzostwo
będzie jeszcze bardziej zacięta