Francuska piłka jest pełna sprzeczności. Reprezentacja „Trójkolorowych” przeżywa kryzys, wciąż jeszcze walcząc o grę w przyszłorocznym afrykańskim mundialu, podczas gdy Ligue 1 ma się coraz lepiej i powoli dogania najmocniejsze ligi świata. Nikt nad Sekwaną do końca nie wie, czym ten paradoks jest spowodowany, ale nie da się ukryć, że działacze francuskiej federacji zachodzą w głowę, próbując znaleźć rozwiązanie tej dziwnej zagadki. O tym, z czym związane są problemy „Les Bleues”, w cyklu „Na Trybunie” dyskutują: Tomasz Bejnarowicz, Artur Kocurek, Łukasz Koszewski i Maciej Sypuła.
M.S.: Francuska reprezentacja męczyła się niemiłosiernie podczas eliminacji mistrzostw świata w RPA, w ostatniej chwili kwalifikując się do rundy barażowej. Drużynę, w której gra wiele gwiazd światowego formatu, czeka teraz mecz o wszystko z Irlandią. Czy Francuzi są w stanie pokonać „Wyspiarzy” i będziemy mieli okazję zobaczyć ich na afrykańskiej ziemi?
T.B.: W spotkaniu barażowym z Irlandią to „Trójkolorowi” są zdecydowanymi faworytami. Jednak i w tych eliminacjach drużynie Raymonda Domenecha zdarzały się przykre wpadki. Porażka z Austrią była chyba w ostatnim czasie najgorszym występem Francji w meczu o punkty. Nie wyobrażam sobie jednak, aby tej reprezentacji zabrakło na mundialu.
Ł.K.: Wydaje mi się, że Francja może mieć problemy, ale raczej awansuje do mistrzostw świata. Reprezentanci tego kraju wiedzą, że w przypadku braku promocji do mundialu dosłownie skompromitują się. „Le Bleues” potrzebne są zmiany nie tylko w kadrze zawodniczej, ale również trenerskiej. Wyniki zespołu wskazują, że Raymond Domenech wyraźnie sobie z tym nie radzi.
A.K.: Osobiście sądzę, że reprezentacja Francji gładko poradzi sobie z Irlandczykami. Jednak sam fakt grania w barażach okrywa hańbą drużynę, której reprezentantami są czołowe gwiazdy wielkich europejskich klubów takich jak Real Madryt, FC Barcelona czy Chelsea Londyn. Mimo że „Les Bleues” są faworytami spotkania z Irlandią, moim zdaniem dobrze by im zrobiła przerwa od mundialu. Nauczyłoby to wielu zawodników pokory, a francuską federację skłoniłoby do zmiany trenera, który zdecydowanie za długo piastuje tę funkcję.
Ł.K.: Poza tym warto zwrócić uwagę, że Domenech nie ma przede wszystkim poparcia kibiców. Zupełnie inna sytuacja jest chociażby w Danii, gdzie to właśnie prośba fanów sprawiła, że Morten Olsen po dwóch przegranych eliminacjach nie złożył dymisji, po czym wygrał kolejne. Domenech ma w swojej ojczyźnie taką samą popularność, jak nad Wisłą PZPN i trzymanie go na stanowisku jest błędem.
T.B.: Zgadzam się co do osoby Domenecha, że to nie jest odpowiedni szkoleniowiec dla tej reprezentacji. Wiele pomyłek, pomijanie kluczowych zawodników, źle dobrana taktyka to w ostatnim czasie wizytówki tego trenera. Aby prowadzić największe gwiazdy, potrzebny jest trener najwyższej klasy, pokroju Guusa Hiddinka.
M.S.: Wielu winą za słabą postawę „Les Bleues” obarcza selekcjonera Raymonda Domenecha. Francuski szkoleniowiec często nie bał się stawiać na zawodników występujących w Ligue 1, sadzając równocześnie na ławce wielkie gwiazdy. W ataku najczęściej pojawiał się Andre-Pierre Gignac, a nie Thiery Henry czy Karim Benzema. Czy była to słuszna taktyka?
A.K.: Widać po wynikach reprezentacji Francji, że była to zła taktyka. Francja, główny faworyt grupy, przez nieudolność i słabe umiejętności tego trenera zajęła miejsce w barażach. Raymond Domenech przesadził ze zbytnim zaufaniem do piłkarzy Ligue 1, zapominając o zawodnikach-indywidualistach, którzy przez problemu mogą mu wygrać mecz. Takie zaufanie doprowadziło „Les Bleues” do takiego, a nie innego miejsca w tabeli grupowej. Nie wątpię oczywiście w talent zawodników grających w lidze francuskiej. Jednak do walki o udział w mistrzostwach świata potrzeba czegoś więcej. Większych umiejętności niż tylko te zdobywane na ligowych boiskach.
T.B.: Dla mnie osobiście Gignac ma duże umiejętności i świetnie prezentuje się w Toulousie, ale daleko mu jednak do klasy Thierego Henry czy Karima Benzemy. Nie zapominajmy oczywiście o Nicolasie Anelce, napastniku Chelsea i królu strzelców Premiership 2008/2009, który też należy do najlepszych zawodników w Europie. Potencjał w ofensywie w reprezentacji Francji jest niesamowity, niestety Domenech nie potrafił tego wykorzystać.
Ł.K.: Domenech ponosi przede wszystkim odpowiedzialność za kiepską atmosferę w szatni. Dowodem na to był chociażby uśmiech na twarzy Gregory’ego Coupeta w czasie Euro 2008, kiedy groźnej kontuzji doznał Franck Ribery. Francja nie była zespołem, a jedynie zbitką nierozumiejących się piłkarzy. Pewną rolę odegrały również sympatie i antypatie, jak niepozwalanie grać Henry’emu i Benzemie. W pierwszym składzie powinni być gracze najlepsi i prezentujący odpowiednią formę. Tego Domenech nie uczynił.
M.S.: Reprezentacja gra słabo, tymczasem francuska ekstraklasa ma się coraz lepiej i powoli zbliża się do najlepszych lig świata. Czym może być spowodowana taka różnica między postawą kadry a poziomem piłki ligowej?
T.B.: Szczerze mówiąc, nie uważam, aby Ligue 1 prezentowała się coraz lepiej. Zespoły francuskie nie należą do faworytów Ligi Mistrzów, a poziom rozgrywek też nie jest zbyt wysoki. Potencjał francuskiej piłki tkwi w doskonałych szkółkach piłkarskich i zawodnikach grających w Premiership, Primera Division, Serie A czy Bundeslidze.
Ł.K.: Nie mam wątpliwości, że Ligue 1 w ostatnim czasie czyni postępy. Jest to związane z pojawieniem się większej liczby ludzi takich, jak Jean-Michel Aulas, twórcy potęgi Lyonu. Zespoły francuskie jeszcze nie zaliczają się do faworytów Ligi Mistrzów, jeszcze. Wszystko potrzebuje czasu. Powoli kluby znad Sekwany zaczynają się wybijać: Marsylia w finale Pucharu UEFA 2004, Monaco w finale Ligi Mistrzów 2004, Marsylia w półfinale Pucharu UEFA 2009. Pojawia się coraz więcej intensywnie szkolonych talentów. Jeżeli uda się zatrzymać we Francji zawodników pokroju Gignaka i Gourcouffa, przyszłość miejscowych klubów może okazać się naprawdę dobra.
A.K.: Nietrudno zgodzić się tutaj z moimi poprzednikami. Liga francuska powoli rośnie w siłę i nie jest już tylko kojarzona z dominacją w niej Lyonu. Coraz lepiej spisuje się odwieczny rywal tego zespołu, Olympique Marsylia, a sporą niespodzianką okazuje się forma „Żyrondystów” z Bordeaux. Jednak do klasy światowej brakuje jej kilku lat, ale dzięki takim zawodnikom, jak Gignac, Gomis czy Gourcouff ma szansę ją osiągnąć. Kto wie, może jakiś francuski zespół za parę lat sięgnie po Ligę Mistrzów lub wygra Ligę Europejską? Czas pokaże.
Jak widać wyraźnie na francuskim przykładzie, poziom gry reprezentacji nie zawsze musi iść w parze z rozwojem piłki ligowej. „Les Bleues” wciąż walczą jeszcze o grę w przyszłym roku w RPA, ale wielu ekspertów uważa, że tam Francuzów powinien poprowadzić już inny trener niż Raymond Domenech. Przed francuską ekstraklasą otwierają się świetne perspektywy, a brak „Trójkolorowych” na afrykańskim mundialu byłby poważnym spowolnieniem rozwoju Ligue 1, która ma szansę w najbliższych latach zbliżyć się poziomem do Premiership czy Primera Division.
O sytuacji piłki nożnej w kraju nad Sekwaną dyskutowali: Maciej Sypuła (Ligue 1), Tomasz Bejnarowicz (Bundesliga), Artur Kocurek (Premiership) i Łukasz Koszewski (Premier Liga).