Nikt przy aleja Unii, nawet w najśmielszych snach nie podejrzewał, że po 11 kolejkach słowa hymnu "Niezwyciężeni, niepokonani, Rodowici w ŁKSie zakochani" znajdą odbicie w rzeczywistości. Od tego momentu jednak powodów do radości Łodzianie dają co raz mniej. Co jest tego przyczyną?
ŁKS przegrał cztery ze swoich ostatnich meczy i zremisował jeden po szalonej walce z Puszczą Niepołomice, gdzie po końcowym gwizdku sędziego zegar wskazywał 4:4. Czy są powody do niepokoju? Co się dzieje z głównym kandydatem do awansu? Dlaczego ta czarna seria przyszła akurat teraz?
Masz COVID? Jesteś gorszy o 23%
Jak wyliczył kiedyś Tomasz Hajto, Kamil Glik po transferze do Torino prezentuje się na boisku o 23% lepiej niż przed. Niestety, w ŁKS-ie jest zgoła inaczej. Piłkarze tacy jak Dąbrowski, Klimczak czy Trąbka są cieniami własnych siebie z początku sezonu. A powiedzieć że stracili 23% jakości to nie powiedzieć nic.
Dąbrowski daje objeżdżać się jak junior niesłynącemu z bycia wybitnym technikiem Zapolnikowi. Widać również brak siły fizycznej przy pojedynkach bark w bark. W tym momencie popularnego „Dąbro” byłby w stanie przepchnąć średnio spisujący się na lekcjach wf-u licealista. Błędy podczas stałych fragmentów gry, gubienie krycia, złe wyprowadzanie piłki. Lekarze jeszcze tego nie potwierdzili, ale czas chyba zbadać Pana Dąbrowskiego pod względem tego, czy COVID nie zostawia może śladów w psychice, bądź nie robi ubytków w pamięci. Gość ewidentnie zapomniał podstawy piłkarskiego Abecadła.
Adrian Klimczak… Niegdyś recepta na lewą obronę ŁKS-u. Zawodnik niezastąpiony. Gość, którego goniłbyś na skuterze a i tak by Ci uciekł. Dzisiaj? Klimczak nie prezentuje nic. Zatracił największy atut jakim była szybkość. Brakuje mu sił przy powrotach do defensywy. Jego podłączenie się pod akcje ofensywne najczęściej oprócz tego, że komentator wymieni jego nazwisko nie daje nic. Warto pamiętać, że obie bramki stracone w meczu z Górnikiem Łęczna to wina błędów, które popełnił na swojej stronie. Czas chyba dać się w pełni zrehabilitować Klimczakowi w meczach zespołu rezerw, a spróbować dać w jego miejsce młodziutkiego pełnego sił Jowina Radzińskiego.
Michał Trąbka- zawodnik, którego odejście przed sezonem spędzało sen z oczu wielu kibiców. Sympatyczny piłkarz urodzony w Rudzie Śląskiej pozostał jednak w łódzkiej drużynie. Z Trąbka problem jest taki, jak kiedyś z Wolskim. Nikt nie wie, czy jest środkowym pomocnikiem, skrzydłowym czy może „dziesiątką”. Z drugiej strony co z tego skoro po chorobie na każdej pozycji wygląda mizernie? Trąbka nie dobiega do długich piłek, jego strzały lecą z siłą, która nie dałaby rady zabić komara w locie, a dodatkowo nie pomaga w kreacji, a wręcz przeszkodził Nawotce w zdobyciu bramki w meczu z Górnikiem Łęczna.
Kartki, kontuzje,Stawowy ball
W sobotnim meczu z Termalicą oprócz 6 graczy, u których wykryto koronawirusa ( w grupie tej jak zapewne każdy logicznie myślący wywnioskuje jest między innymi gwiazda zespołu Pirulo) wystąpić nie mogli kontuzjowani Sobociński, Gracia i Sekulski oraz zawieszony za kartki Corral. Jadąc na mecz z liderem, który leje wszystkich jak leci, na pewno nie napawa to optymizmem i też optymistycznie się nie skończyło. Mimo błędów sędziowskich pana Jarzębaka, który nie uznał ŁKS-owi dwóch prawidłowo zdobytych bramek i podyktował niezasłużony rzut karny dla ekipy „Słoni” łodzianie polegli 2:0. Na pewno nie można im odmówić tego że mieli „ambicję i walkę bo w sercach jest przeplatanka”. To jednak nie wystarczyło.
Tak samo szalonym meczem był remis 4:4 z Puszczą Niepołomice. Wynik ten obciąża niejako trenera, który mimo, że prowadził 4:2 grając w dziesiątkę nakazał swoim zawodnikom atakować dalej. Puszcza znana z tego, że świetnie kontruje wykorzystała dwa potknięcia drużyny Stawowego i doprowadziła do remisu. Z jednej strony ktoś powie, mogli szanować piłkę i utrzymywać korzystny wynik. Z drugiej, czy nie jest dużo bardziej pociągająca wizja romantycznego futbolu, w którym nie ma miejsce na kalkulacje tylko ciągły atak na bramkę rywala i chęć zapewnienia kibicom dalszych emocji?
Mecz z Miedzią Legnica to najlepsza reklama tego o czym mówi się w kontekście hashtagu #pierwszaligastylżycia. ŁKS Przegrywa dwiema bramkami.. Pirulo zdobywa gola na 2:1. Z boiska wylatuje Corral łodzianie grają w 10.Po chwili bramkę na 2:2 strzela Trąbka. W drugiej połowie na trybuny odesłany zostaje trener Stawowy. Miedź zdobywa gola na 2:3. Wyrównuje Srnic i mamy 3:3. W 87 Joan Roman ustala wynik meczu na 4:3 dla Miedzi. Istne szaleństwo, ale przy tym doskonały spektakl, podczas którego ŁKS znowu grając w 10 cały czas konsekwentnie atakował do końca spotkania. Za tą siłę i chęć walki we wszystkich trzech opisanych meczach należą się na pewno ogromne brawa.
Słabsze natomiast były mecze z Radomiakiem i Górnikiem Łęczna. W Radomiu oglądaliśmy tak zwany „mecz dla koneserów” gdzie oprócz głupio sprokurowanego przez Rozwandowicza karnego, na boisku nie działo się nic. O Łęcznej napisano już tyle, że dodawać nie ma za bardzo czego. Wiadomo, skuteczna defensywa, fajny Śpiączka, groźni ze stałych fragmentów. Warto spojrzeć na dłuższy tekst o tej drużynie.
A co do samej postawy Łodzian w tym meczu- benefis na cześć Urosa Stojanova. Więcej energii w sobie mają ludzie wstający rano w poniedziałek do pracy, niż piłkarze którzy wtedy w jakiś bliżej nieokreślony sposób poruszali się po boisku. No i nie zapominajmy o tym o czym już w tym tekście zostało wspomniane czyli o fatalnym Klimczaku
Po co te nerwy?
ŁKS i tak awansuje. Gdyby w jakiś sposób do tego nie doszło to byłby to największy sabotaż od czasu akcji konspiracyjnych Szarych Szeregów podczas Drugiej Wojny Światowej. Nie dość, że awansuje to jeszcze wyprodukuje tyle gwiazd takich jak Pirulo, Gryszkiewicz, Dominugez czy Sajdak, że pół ekstraklasy będzie się zabijać o ich podpis pod kontraktem.
Doskonale wiadomo, że sezon, który teraz rozgrywamy nie jest normalny. Raz gramy co trzy dni, innym razem co miesiąc. Stąd też te wahania formy, we wszystkich drużynach. W ostatnich meczach największym przeciwnikiem Łódzkiej drużyny nie byli rywale z boiska tylko sytuacja kadrowa, COVID i kartki. Wiadomo, że w pełni zdrowy ŁKS będzie hegemonem tej ligi i będzie ją regularnie zjadał. Po prostu wszystko co wydarzyło się ostatnio to to, że Rycerze Wiosny znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, to jest na boisku piłkarskim. Nie zmienia to jednak faktu, że Wojciech Stawowy to najlepszy trener ligowy, co udowodni nam już w najbliższych spotkaniach.
Jest coś nie tak wydaje mi się że albo są zajechania albo nie mają siły jeżeli nie kupią dwóch obrońców i choć jednego napastnika to będzie bardzo źle każdy klub ma kłopoty z wirusem ale dają radę ŁKS ma krótką ławkę i brak dobrych zmienników i to się musi zmienić bo inaczej nie ma po co walczyć o awans
ŁKS akurat maj jedne z lepszych możliwości transferowych po sprzedaży Ramireza i Ratajczyka (około 1 mln euro przychodu), więc to nie będzie problem. Zresztą już kilka nazwisk jest dopiętych.
Awans będzie tylko znów będzie trzeba go wybiegać.
Transfery Ramireza i Ratajczyka to wyraźnie mniej niż milion euro, na dodatek częśc środków nadal nie trafiła na konta ŁKS, a częśc już wykorzystano na bieżącą działalność. Kilka nazwisk się dopina, ale tak jak letnie transfery czterech liter nie urywają.
Dobry zart
Nic nie ma za darmo... Mam tu na myśli zaangażowanie i ciężką pracę na boisku... Potencjał drużyny jest dobry i poszczególni piłkarze świetni... Lubię oglądać ŁKS i styl w jakim gra. Lekkość , technika, wymiana podań i gubienie przeciwnika w efektowny sposób to dobra droga na rozwój polskiej piłki i coraz większy poziom w naszej lidze... Można w prosty sposób wykopywać piłkę do przodu i jednym osiłkiem wygrywać mecze jeden zero , ale takie mecze są męczące i dają radość garstce fanów a obiektywnie kibice kochający football nie są zachwyceni takimi meczami. Utrzymanie koncentracji na boisku i ŁKS pokona ten chwilowy dołek.