Kebab, pizza, hamburger, frytki... Fast food – myślicie, że takie jedzenie w kontekście piłki nożnej funkcjonuje wyłącznie na sektorach kibiców? Błąd! Piłkarskie diety są nudne i bardzo mizerne, nic więc dziwnego, że nawet chłopcy z piłkarskiego Olimpu pozwalają sobie czasem na chwilę zapomnienia…
W dobie profesjonalizacji piłki nożnej już nawet na szczeblu amatorskich lig piłki nożnej da się zauważyć, że dużą wagę przywiązuje się do diet. W pierwszych, drugich czy trzecich ligach zazwyczaj jest nawet osoba, której rola w klubie sprowadza się właśnie do dietetyki. Przestrzegania zaleceń dietetyków pilnują zarówno pracownicy klubów, jak i… kibice. Jak już wspominałem, diety piłkarskie są nudne… jak flaki z olejem.
Przykład:
Śniadanie: owsianka
Drugie śniadanie: świeże lub wysuszone owoce
Obiad: najlepiej niesmażone chude mięso
Lunch: sałata (oczywiście niskotłuszczowa)
Zdradzę, że to raczej przykład dosyć kiepskiego dnia dla piłkarza, jeśli chodzi o żywienie, jednak wszystko, co zawodnicy jedzą, kręci się gdzieś wokół tego typu potraw. Kto by nie zwariował?! Przypuszczam, że wiele osób nie jest w stanie wyobrazić sobie życia bez szybkiego jedzenia. Bo brakuje nam czasu, bo lubimy, bo w stu procentach jesteśmy najedzeni. Spokojnie, rząd ani inni rządzący nie zamierzają zdelegalizować kebabów, ale wyobraźcie sobie, że tacy piłkarze, dajmy na to Podbeskidzia Bielsko-Biała, nie mogą jadać takich bomb kalorycznych jak pizza, hamburger, a na dokładkę popijać tego piwkiem. Pytanie: dlaczego? Przecież to tylko ludzie, którzy poza tym, że są maszynami, które świetnie mają funkcjonować na boisku, lubią czasem zjeść coś, czym raczy się duża część społeczeństwa. Czy to faktycznie tak mocno wpływa na późniejszą dyspozycję w meczu, jeśli dzień wcześniej taki Grosskreutz pozwolił sobie na kebaba? Zapewne amerykańscy naukowcy dowiedliby, że tak, bo dzięki temu przebiegł np. 100 m mniej niż w poprzednim (kiedy nie jadł) meczu. Czy to nie paranoja katować się dietami niczym modelki, które paranoicznie dążą do anorektycznych sylwetek?
Całkiem ciekawie do sprawy podchodzi Jakub Rzeźniczak, który za pośrednictwem swego profilu na Facebooku często informuje o swojej diecie… albo jej braku. – Dużo osób pyta mnie, czy to, co jem, to jakaś określona dieta. Odpowiadam: nie. Staram się jeść zdrowo i wykorzystywać wiedzę, jaką zdobyłem przez wszystkie lata swojej kariery. Wprowadzam w życie rady dietetyków, nie tracąc przyjemności z jedzenia, bo nie chodzi o to, by się torturować, tylko dobrze czuć i przy okazji być zdrowym. Nie liczę kalorii, jem, by mieć dobre samopoczucie i siłę – pisze Kuba Rzeźniczak.
Jak widać, da się zdrowo podejść do zagadnienia, jakim jest jedzenie. Kuba fast foodów nie jada, a pamiętacie takich delikwentów, którzy nie mogli się oprzeć tej pokusie?
Pepe Reina
Bardzo niedawno, bo przecież z okazji mistrzostw świata w Brazylii, wyszła całkiem zabawna reklamówka jednej z największych sieci fast food na świecie, w której przemiła pani wchodzi do swego domu, tam zastaje porozrzucane ciuchy swojego partnera, co oczywiście sugerowało, że owy pan zapewne… nie jest sam. Zdenerwowana ślicznotka wchodzi czym prędzej do sypialni i… widzi Pepe Reinę. Z kim? No właśnie. Nie z kim, a z czym. Ten sam bramkarz, który wykosił Dudka z bramki Liverpoolu, pałaszował ostentacyjnie hamburgera. Ślicznotka odetchnęła z ulgą, ale co na to jego szefowie?
Kevin Grosskreutz
Z nim to dopiero było zamieszanie i nie mówię o żadnej tam reklamówce. Co więcej, ta sprawa rozpoczęła się przy budzie z kebabem, a zakończyła… w sądzie! Dlaczego? Któregoś pięknego dnia, w samym środku tygodnia, Schieber i Grosskreutz wybrali się na dyskotekę, po której chłopcy zgłodnieli. Nic dziwnego – chyba wielu zna podobne zachcianki z własnego doświadczenia. Pech chciał, że kiedy już piłkarze Borussii zaczęli jeść, podbiegł do nich kibic w koszulce FC Koeln i zaczął rzucać… mięsem do Grosskreutza. To bardzo nie spodobało się Kevinowi i w odpowiedzi rzucił w rozwścieczonego kibica dopiero co zakupionym kebabem. Ostatecznie „bohater” nazywający się kibicem piłkarskim złożył zawiadomienie do prokuratury. Sprawa nie znalazła jednak rozstrzygnięcia, ponieważ piłkarz upierał się, że nie trafił kibica. Co więcej, Kevin był przekonany, że kebabem rzucił w ziemię. W tej sytuacji nie wiem, co gorsze… Czy marnotrawstwo jedzenia, czy jednak fakt, że kibic nie przekonał się, jak smakuje to danie rzucone z odległości kilku metrów.
Gennaro Gattuso
Włoski zawodnik zawsze potrafił zaskakiwać (zarówno na boisku, jak i poza nim), ale ostatnio przeszedł samego siebie. Mianowicie Gattuso sprzedawał jedzenie w tej samej sieci restauracji, w której Pepe Reina jadł to, co jadł. Jeśli myślicie, że Gennaro chciał sobie dorobić w wolnych chwilach, to oczywiście jesteście w błędzie. Włoch tyrał za darmo (pod warunkiem, że zapomnimy o kontrakcie reklamowym). W każdym razie był kolejnym piłkarzem, który polecał szybkie jedzenie. Nikt go za rękę nie złapał, choć znając temperament włoskiego walczaka, pewnie już nie takie potrawy jadł.
Korona Kielce
Nie ma co szukać daleko przykładów. Korona Kielce to drużyna, która doprowadziła do tego, że dietetyk został zwolniony, ponieważ zabierał piłkarzom słoik z nutellą, którą zawodnicy uwielbiali. Czekoladowe smarowidło to jednak wcale nie najgorsze, co jedli kielczanie. W dniu meczowym piłkarze z województwa świętokrzyskiego raczyli się potrawami ostrymi, ciężkostrawnymi i powodującymi wzdęcia. W przerwie meczu miała być kiedyś podana cola! Dietetyk zdradził, że w drużynie najbardziej niezdrowego jedzenia dopominali się mający największy procent tkanki tłuszczowej. No tak… w końcu muszą oni trzymać linię.
Michael Phelps
Na moment odejdę od futbolu, ponieważ dowód na to, że jedzenie popularnych fast foodów nie jest aż takie złe, jest niepodważalny. O kim mowa? Opycha się hamburgerami, frytkami, pizzą i innymi, teoretycznie niezdrowymi, specyfikami, a przy tym jest (żywą) legendą! Micheal Phelps, czyli wielki mistrz pływania. Multimedalista olimpijski, rekordzista świata. Można by tak wymieniać w nieskończoność. Facet wygrał wszystko i to zazwyczaj po kilka razy, zawsze z ogromną przewagą. Uwielbia jedzenie. Jak to wytłumaczyć? Możliwe, że był tak dobry, że choćby zjadł konia z kopytami tuż przed wyjściem na podest startowy, to i tak nikt nie miałby z nim szans…
Dietetycy wszystkich krajów raczej o pracę martwić się nie muszą, ponieważ szał na zdrowe jedzenie trwa w najlepsze. Nie da się jednak ukryć, że zazwyczaj ci, którzy mówią, iż jedzą tylko naturalną żywność, bardzo lubią czasem sobie „zgrzeszyć” pizzą lub czymś podobnym. Zazwyczaj sami się tłumaczymy, mówiąc – „raz na jakiś czas przecież można” – i mamy rację. Przecież jedzenie wciąż tych samych zdrowych potraw też może okazać się zbyt monotonne, a przecież dlaczego mielibyśmy nie umilać sobie czasem życia. Zapewniam, przesadzić ze zdrową żywnością również można, wszak… co za dużo, to niezdrowo.
Artykuł powstał we współpracy z Pyszne.pl.
Chcesz wygrać kupony rabatowe? Śledź uważnie nasz fanpage.