W meczu inaugurującym 7. kolejkę T-Mobile Ekstraklasy Widzew Łódź podzielił się punktami z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego stworzyli sobie znaczniej więcej sytuacji podbramkowych niż rywale, jednak szwankowała skuteczność. Czy jeden punkt cieszy szkoleniowca gospodarzy?
Trener widzewiaków był rozczarowany brakiem zwycięstwa, choć podkreślał, że warunki atmosferyczne nie sprzyjały dokładnej i efektownej grze. W kilku przypadkach zabrakło jego podopiecznym szczęścia.
– Podobny scenariusz jak ostatnio, nie mamy kompletu punktów, to na pewno duży minus dla nas, dlatego że graliśmy u siebie. Strasznie trudne warunki były dzisiaj do gry, jeden i drugi zespół miał problemy z panowaniem nad piłką i konstruowaniem płynnych akcji. Żartowaliśmy, że było tak słabo do przerwy, że aż światło zgasło. Być może to prawda. Byliśmy nieskuteczni, bo stworzyliśmy sporo sytuacji w ofensywie. Może za szybko, może za nerwowo chcieliśmy zdobyć bramkę i stąd się rodziły niedokładności. Bo i w pierwszej połowie, i sytuacja Eduardsa, gdyby lepiej pocelował, mogła wpaść, może wtedy ułożyłoby się inaczej. Jak to w takich meczach bywa, jest słaba gra, ale przychodzi jedna sytuacja, stały fragment gry i wszystko się odwróciło. Dobrze, że szybko odrobiliśmy i ten mecz jeszcze był spokojnie do wygrania.
Po zakończeniu spotkania łodzianie podkreślali, że cieszą się z jednego punktu. Czy nie jest to przypadkiem zbyt mało ambitne podejście? W końcu bielszczanie nie są rywalem z najwyższej półki.
– Podbeskidzie też chciało dzisiaj zdobyć trzy punkty i było blisko. Tak się ten mecz poukładał, rywale mieli jeden stały fragment gry i prowadzili. Ten mecz mógł być dla nas tragiczny w ogóle, gdybyśmy nie wygrali. Zawsze jakiekolwiek punkty cieszą, bo się dodaje, a nie odejmuje. Pewnie, nikt nie wychodził z założeniem, że nie chcemy tu wygrać. Dzisiaj liga jest tak wyrównana, że każdy z każdym może wygrać, i nie możemy od razu zakładać, że przyjeżdża Podbeskidzie i są to chłopcy do bicia. Na pewno jest to zespół, który też przyjeżdża po to, by walczyć. Takie są dzisiaj nasze możliwości, że nie jesteśmy drużyną, która ma 90% posiadania piłki i 28 strzałów do bramki do przerwy, tylko drużyną, która musi ciężko pracować na sytuacje i dużo potu wylać, aby stworzyć okazję bramkową, nie mówię już o bramkach.
Czym podyktowana była zmiana Veljko Batrovicia, który był wyróżniającą się postacią w meczu Widzewa z „Góralami”?
– Veljko się starał, nie wszystko mu wychodziło. Po to są na ławce Tomek Kowalski czy Alex, żebyśmy mogli taką zmianę przeprowadzić. Na pewno pobyt na zgrupowaniu reprezentacji, wyjazd to dla zawodnika jakieś tam obciążenie, widzieliśmy, że w końcówce spotkania nie było już tak komfortowo, dlatego zrobiliśmy zmianę – wytłumaczył Mroczkowski.